15.

516 26 2
                                    

Gdy się budzę na zegarku wybija 12:30. Sięgam po telefon, który leży na szafce nocnej. Mam 3 nieodebrane połączenia i kilkadziesiąt wiadomości wszystko oczywiście od Ryana. Wysyłam mu szybkiego sms'a, że uczyłam się wczoraj do późna i po prostu zaspałam oraz mój adres informując żeby po swoim treningu przyniósł mi notatki z dzisiejszego dnia. Po skończonej czynności odkładam aparat na poprzednie miejsce i wstaję z łóżka. Po drodze do łazienki zgarniam czystą bieliznę i onesie z krową. Następnie zamykam drzwi wszystko kładę koło umywalki i rozbieram się. Wchodzę do kabiny i zmywam z siebie cały poprzedni dzień. Po prysznicu wycieram się i ubieram w mój strój.
W domu panuje cisza wszyscy są albo w szkole. Z szafki wyciągam płatki, łyżkę i miskę, a z lodówki mleko. Tobie sobie kawę, następnie tak przygotowane śniadanie niosę do salonu i wygodnie rozwalam się na kanapie chwytając pilot w rękę. Skaczę z kanału na kanał, aż w końcu zatrzymuję się na jakiejś powtórce Słodkiego Biznesu. W połowie odcinka słyszę trzask drzwi i rozmowę.
-Marika, odwołaj spotkanie z tym gościem o 14. Mam jeszcze do załatwienia kilka spraw na mieście. Dobrze do widzenia.- zakończył rozmowę i mijając mnie jak powietrze.
Nie lubię jak mnie ignoruje.
Poszłam do kuchni i kolejny raz nastawiłam wodę. Wyciągnęłam ulubiony kubek termiczny Edgara nasypałam kawy i zalałam gorącą wodą.
W lodówce znalazłam jeszcze sałatkę i kurczaka, którego podgrzałam. Wszystko zajęło mi około 15 minut, a Ed nie wyszedł ze swojego gabinetu. Zapakowałam wszystko to szarej papierowej torby. Po kolejnych pięciu minutach stwierdziłam, że zajrzę do jego gabinetu. Tam mój prawny opiekun przeszukiwał szuflady i książki jednocześnie krzycząc do telefonu o o dokumenty transakcji z Japończykami. Sfrustrowany zakończył rozmowę i usiadł w fotelu.
-Zrobiłam ci kawę i przekąskę jak byś zgłodniał.-odpowiedziała mi cisza.
-Możesz mnie przestać ignorować?- cisza kolejny raz.
Przeszłam za jego blat i z szuflady na samym dole wyciągnęłam całą teczkę z wszystkimi dokumentami.
-Proszę.-dalej cisza.-Nie ma za co szefie.-powiedziałam najbardziej chamsko i jadowicie jak potrafiłam.
-Catharine! - powiedział poważnym głosem, który zignorowałam. Trzasnęłam tymi pieprzonymi drzwiami od tego pieprzonego gabinetu. Słyszałam jak ponownie je otwiera i idzie za mną.
-Catharine! Stój!- powiedział.
-Nie jestem jakimś pieprzonym psem, którego sobie wytresowałeś! - oww zdecydowanie nadużywam słowa pieprzone.
-Cat! Nie zachowuj się jak dziecko!- skarcił mnie jak... dziecko!
-Właśnie, że będę! To, że moi rodzice zginęli nie upoważnia mnie do tego żebym była dorosła!- krzyknęłam i spojrzałam mu w oczy. -wczoraj całą noc i dzisiaj pół dnia mam poczucie, że to wszystko przezemnie, ba, ja przez całe życie taka mam. Wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze, że to wszystko ten cały syf to jest moja pieprzona wina!- zakończyłam swój monolog. Nie chciałam żeby łzy opuściły moje oczy. Ed spojrzał na mnie i po prostu mnie przytulił.
-Przepraszam, Cat. Nie powinienem cię obwiniać za błędy rodziców.- powiedział.
-Przepraszam, że zachowywałam się jak rozpieszczony bachor i za to, że narażałam wczoraj moje życie i..., że nazwałam twój gang gównianym.- zaśmiałam się pod nosem i czułam, że Edgar też się śmieje. Odsunął mnie od siebie i z lekkim uśmiechem popatrzył mi w oczy.
-Ja i ONI jesteśmy z ciebie dumni.- odpowiedziałam mu uśmiechem.- To... co dałaś mi w tej papierowej torbie?
-Kawa, sałatka i kurczak.- odparłam z dumą. Szef pobiegł na górę po swoje rzeczy, następnie pożegnał się ze mną i znów zostałam sama. Zegarek wskazywał 20 minut po pierwszej. Z lodówki wyjęłam piersi i skrzydełka z kurczaka. Umyłam, następnie obkroiłam brzydkie elementy*. Doprawiłam solą, pieprzem i ziołami. Ziemniaki obrałam i pokroiłam w łódeczki, to samo zrobiłam z jabłkiem. Wszystko w rzuciłam do żaroodpornego naczynia i wstawiłam do piekarnika. Sprawdziłam zegarek, Ryan pojawi się tu za około 25 minut. I tak nie miałam co robić więc włączyłam sobie 27 sukienek i czekałam na przyjaciela.

Usłyszałam pukanie do drzwi, a z racji tego, że jestem leniwa krzyknęłam po prostu "otwarte". Już po chwili poczułam jak ktoś siada obok mnie i przerzuca rękę przez ramię.
-Siemka, Ray. - powiedziałam odwracając głowę i cmokając go w policzek.
-Hej.-powiedział chłopak, a później zaburczało mu w brzuchu. Zaśmiałam się i poszłam do kuchni, nałożyłam obiad dla naszej dwójki i zaniosłam do salonu. Tam Ryan się już rozgościł i parodiował główną bohaterkę filmu. Po zobaczeniu mnie z jedzeniem udawał wzruszenie.
Gdy odniosłam naczynia do kuchni usłyszałam trzask drzwi, następnie w przedpokoju pojawił się Simon, a zaraz po nim z salonu przyszedł mój przyjaciel.
-Siema.- powiedzieli równocześnie z nutką zdziwienia.
-W kuchni masz obiad, a my idziemy do mnie.- powiedziałam przerywając z deka niezręczną ciszę.
Gdy byliśmy już u mnie Ryan rzucił się na łóżko, a ja stałam w oknie i paliłam papierosa.
-To mi wyjaśnisz czy to też zbyt skomplikowane?- zapytał z sarkazmem chłopak.
-Co mam ci wyjaśniać? Mój ojciec chrzestny to jego jakiś tam krewny i z racji tego, że Simon miał jakieś problemy ze współlokatorem wprowadził się do nas.- wzruszyłam ramionami.
-Kiedy miałaś mi zamiar powiedzieć?
-Nie wiem wczoraj się dopiero wprowadził.- zgasiłam papierosa. I odwróciłam się do chłopaka. Dalej leżał na łóżku z zaciekawieniem patrząc w sufit.
-Świecą się w nocy.- odwrócił głowę szukając potwierdzenia w swoich słowach. Kiwnęłam głową potwierdzając. - Ogółem fajny masz pokój i mega wygodne łóżko.- wtulił twarz w moją poduszkę by po chwili prawie wyskoczyć z miejsca spoczynku.
-Kuźwa! Obiecałem mamie pomóc w skręcaniu nowych mebli.- z roztargnieniem wyłożył notatki na biurko. Z szafy wyciągnęłam dresy i bluzę, które szybko na siebie włożyłam. Simon stal w drzwiach i dziwnie się na mnie patrzył.
-Podwiozę cię i też chcę pomóc.- uśmiechnęłam się do niego na co on odpowiedział mi tym samym i kiwnięciem głowy. Wzięłam tylko telefon oraz klucze. Założyliśmy trampki i poszliśmy do garażu. Był jeden problem miałam jeden kask, co prawda jeszcze jeden leżał na półce, ale nie mogę się nim rządzić. Dałam blondynowi swój i pojechaliśmy.
Tak oto popołudnie spędziliśmy na skręcaniu mebli do sypialni Pani Bones lub jak kazała mi mówić do siebie Laury.

_________________________________
978 słów

Chciałam zrobić lekki rozdział, a wyszedł mdły, sory.
Przepraszam za błędy~Kinga †


O.N.A. Mission: Impossible.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz