29.

351 22 4
                                    

3 dni później

Zmęczona wchodzę do domu i od razu kieruję się do gabinetu Ed'a. Jest 9:47 pm, a w całym domu jest cicho, ale jestem zbyt obolała by zwracać na to uwagę.

Odkładam notatki z dzisiejszego dnia na biurko i kieruję się do pokoju. Od paru dni obserwuję, siedząc w aucie na wzgórzu, tych gości, którzy mnie pobili.

Robię notatki, a następnie przekazuję je szefowi. David nauczył mnie parę informatycznych sztuczek za pomocą, których mogę włamać się do ich systemu monitoringu oraz radia za pomocą, którego komunikują się.

Po przygotowaniu wszystkich rzeczy do kąpieli udaje się na balkon by zapalić papierosa. Nie liczę na spotkanie z moim sąsiadem, bo jest piątek wieczór i halo 3/4 nastolatków jest na imprezach. Kończąc papierosa otwierają się drzwi balkonu.

-Co dzisiaj tak wcześnie?- zapytał na powitanie.

-Hej, ciebie też miło widzieć.- zaśmiałam, a chłopak razem ze mną.- Mark mnie zmienił, a ty nie na jakiejś imprezie? Monick chyba jakąś dzisiaj urządza.

Ten tylko westchnął.

-Um, ostatnio moje stosunki z Monick stały się... dziwne? Sam nie wiem jak to określić zaczęła mnie po prostu wkurzać tym swoim ciągłym gadaniem o nowych kosmetyka czy butach. To jest takie płytkie.- chłopak skubał skórki koło swoich paznokci i patrzył się w przestrzeń.

-Yhmm.-chwila ciszy i bicia się z własnymi myślami.- To co każdy idzie się wykąpać i na pogaduchy do mnie?- Simon podniósł na mnie wzrok i lekko uśmiechając się kiwnął głową. Zamknęłam drzwi balkonu nie zatrzaskując  ich i skierowałam się do łazienki by po chwili zatracić się w kojącym działaniu gorącej wody i olejków eterycznych.

W piżamie i mokrych włosach otworzyłam drzwi łazienki. Tym samym sprawiając, że po pokoju rozproszył się zapach jabłka z cynamonem.

-Bardzo długo się kąpiesz.- powiedział brunet z kubkiem ,prawdopodobnie herbaty, w ręku przeglądając moje zdjęcia w ramkach. Wzruszyłam tylko ramionami na jego komentarz.

-Zrobiłeś mi też? - zapytałam wskazując porcelanowe naczynie na co on pokiwał głową i ruchem głowy wskazał biurko. Wzięłam gorący napar w ręce i usiadła ma łóżku po chwili chłopak przyłączył się do mnie ze zdjęciem w ręku.

-Czy to..?- zapytał, ale zawahał się.

-Tak, to moi rodzice.-powiedziałam zerkając na fotografię. Bardzo dobrze pamiętam ten moment. Moje szóste urodziny. Na podwórku był rozłożony zamek dmuchany. Była wata cukrowa i duuużo słodyczy. Był nawet clown, którego się bałam, a on łaził za mną więc w końcu przekroczył swoją granicę i wzięłam plastikowy nożyk i biegałam za nim dopóki nie ściągną maski i nie okazało się ze to Edgar.

Z transu wyrwał mnie Simon odkładając zdjęcie na szafeczkę koło łóżka.

-Już wiem po kim jesteś taka śliczna.

-Nie zginęli w wypadku samochodowym.-odezwałam się patrząc na poczynania chłopaka.

-Wiem.- odparł.

-Moje życie nie było cukierkowe i z tego wynika to, że jestem nieraz chłodna i staram się ludzi trzymać na dystans. Więc, wszystko zaczęło się od tego jak Lilia Black dowiedziała się, że jest w ciąży...

-Jeśli nie chcesz nie musisz mi tego opowiadać.- powiedział brunet przyglądając się mi lecz zignorowałam jego wtrącenie.

-...Wynikły z tego spore komplikacje. Kobieta została odsunięta od wszystkich akcji gangu i praktycznie cały czas siedziała w domu. Maximiliano był jednym z tych ojców co żonie podczas ciąży nie pozwalają podnieść nawet torebki. W końcu po 9 miesiącach urodziła im się śliczna córeczka- Catherine. Zmiana narracji.

Przez pierwsze dwa lata mojego życia mama siedziała w domu później znów wdrożyła się w życie gangu. Rodzice często wychodzili wieczorami co nie za bardzo mi się podobało. W końcu nadszedł ten dzień kiedy się zbuntowałam. Rodzice mieli jakąś swoją rocznicę i wychodzili, a ja tak bardzo chciałam żeby dali mi całusa na dobranoc. Mama mi wtedy obiecała, że przyjdą przed 22. Jak mogłeś się spodziewać nie przyszli.

Wtedy powiedziałam Edgarowi, że mam im przekazać, żeby nigdy więcej nie pokazywali mi się na oczy i tak ja się mogłeś spodziewać od tamtego momentu nie pokazali się. Rano dowiedziałam się, że jakiś gangster z Rosji zastrzelił ich. Marzyłam, żeby cofnąć czas, żebym chociaż zdążyła im powiedzieć jak bardzo ich kocham.- pochyliłam głowę zasłaniają twarz i łzy włosami. Poczułam jak chłopak łapie mnie za rękę i kciukiem gładzi wierzchnią część.-

Modliłam się codziennie do Boga, aby mi ich zwrócił. Później, jak zauważyłam, że to nie działa przestałam i starałam się żyć wrócić do dzieciństwa i buntowałam się prawie wszystkiemu. Gdy skończyłam piętnastkę zażyczyłam sobie wstąpienia do gangu i braniu czynnego udziału w akcjach. Ed nie zgodził się od razu, ale ważne jest to, że w ogóle się zgodził. Po mojej pierwszej akcji, podczas, której pierwszy raz zabiłam człowieka, do naszej małej rodziny dołączyło dwóch chłopaków.

Jeden, Michael, miał 17 lat drugi, Thomas, 18lat. Ten starszy był rozważy natomiast ten młodszy pewny siebie i lekkoduch. Przyglądałam się ich treningom. W pewnym momencie zbliżyliśmy się z Mikiem do się i zostaliśmy parą. Czułam się znowu szczęśliwa, ale nic nie trwa wiecznie. Po roku naszego związku była największa akcja jaką do tej pory przeżyłam. Mieliśmy zlikwidować gang, który zabił moich rodziców. Nie pamięta co wtedy mieliśmy zrobić dokładnie, ale pamiętam jak w pewnym momencie mieliśmy pojedynek.

Byłam młoda, ale obmyśliłam taktykę aby udawać, że przegrywam, a w najmniej oczekiwanej chwili zaatakować. On widział jak przegrywam i gdy głośniej krzyknęłam zabijając tamtego, Michael...on...s-się odwrócił iii wtedy... - rozszlochałam się i w ciągu sekundy znalazłam się w ramionach Simona.- gdy on się odwrócił tamten go zastrzelił, oddałam szybko strzał i widziałam jak  ciało Mika pozbawione życia upada na ziemie. To moja wina.

Chłopak przytulił mnie mocno podczas gdy ja powtarzałam ja mantrę 'to moja wina, to moja wina...'.

-Cii... To nie twoja wina. Tego nie można było przewidzieć- wtuliłam się mocniej w jego umięśnioną klatkę piersiową i powoli uspakajałam się.

-Nie oczekuje, że teraz mi opowiesz o sobie...- szeptałam miętoląc koszulkę.

-Powiem ci, tyko zszokowałaś mnie. Taki duży ciężar na tak małej osóbce.-głęboko westchnął i ciaśniej otulił mnie ramionami.- Byłem wpadką, czymś w ogóle nie planowanym w tym jakże idealnym życiu moich rodziców. Kiedy się urodziłam matka zajmowała się mną do czwartego roku życia później kontynuowała swoją karierę, ojca praktycznie nie było w domu. Pamiętam tylko kilka razy zajmował się mną tak jak matka do 4 roku życia. Później radź sobie sam z niańką, która była obrzydliwa. Byłem po osiemnastce

kiedy poszedłem do ojca firmy po coś. Tam zastałem go z jego sekretarką. Do ręki wcisną mi wtedy pięć stów i kazał nie mówić nic matce. wściekłem się na niego, że tak przedmiotowo ją traktuje. Głupi posłuchałem go i nic jej nie powiedziałem za to wściekły poszedłem do klubu i pobiłem jakiegoś gościa tak, że wylądował w szpitalu, a ja w sądzie. Dzięki wpływom ojca dostałem tylko rok. W szkole kiblowałem jeden rok więc kolejny miałem w plecy. Wybrałem się z kumplami do tego samego klubu i widziałem tam jak Ed i David wyprowadzają jakiegoś faceta.

Widziałem kawałek pistoletu i szef to zauważył. Kilka dni później wylądowałem tu.

Słuchałam bicia jego serca i oddychałam spokojnie.

-Przykro mi.-szepnęłam.

-Kilka dni temu dowiedziałem się, że wzięli rozwód.-powiedział chłopak. Oczy zaczęły mi się zamykać i przez przypadek głośno ziewnęłam.

-Przepraszam.- szepnęłam zawstydzona na co chłopak się zaśmiał i położył pod kołdrą. Gdy już chciał odchodzić złapałam go za rękę.

-Zostań.-wymruczałam. Simon przez chwilę się wahał, ale po chwili wślizgną się pod pierzynę.

1154 słowa.

Taa, wiem. Przepraszam za ten rozdział i błędy.-Kinga.

O.N.A. Mission: Impossible.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz