18.

431 28 0
                                    

W poniedziałek weszłam do szkoły kilka minut przed dzwonkiem. Tradycyjnie koło mojej szafki stał Ryan tylko, że tym razem nie sam. Razem z nim stał Simon. Mężczyźni rozmawiali, o ile to można rozmową nazwać, oni bardziej się kłócili.
-Hejka!- cmoknęłam mojego przyjaciela w policek i otworzyłam szafkę.
-Trzymajcie mnie ludzie, bo nie wytrzymam. Oto stoi przedemną jakiś pieprzony "bóg" czy co? Sory koleś, ale nie będę się przed tobą płaszczył.- Ryan już lekko podniósł głos co spodkało się z zaciekawieniem tłumu.
-Hej, hej chłopaki spokojnie. O co chodzi?- zapytałam chcąc zniwelować spór.
-Ten idiota myśli, że jest jakimś pieprzonym królem i wszystko mu wolno.- odezwał się wyraźniw wzburzony blondyn.
-O co poszło? - pytam i zerkam groźnym wzrokiem na tłum.
-Przechodząc niechcący szturchnąłem Simona w skutek czego z ramiena spadła mu torba. Powiedziałem sory, ale jemu to nie wystarczy, kazał mi podnieść tę torbę czego oczywiście nie zrobiłem. - zakończył swoją wypowiedź Ryan.
-Bo nie będę podnosił czegoś co zrzuciłeś. Z resztą jesteś niżej w chierarhi niż ja dlatego powinieneś to zrobić, cioto!- pogniósł głos frajer, z którym musze mieszkać.
-W tej szkole nie ma wyższych ani niższych praw i lepiej przyswój to sobie.- powiedziałam trochę za ostro, ale zaczoł mnie już denerwować.
-Tak, ale to nie znaczy, że jak ja coś powiem żeby zrobił to ta cipa ma to zrobić!- krzyknął lekko brunet wskazując palcem mojego przyjaciela. - a ty się lepiej w nie stoje sprawy nie wtącaj, szmato.
-Jedyna szmata jaka tu widzę to ty!- stanął w mojej obronie Ryan.
-Ty się nie odzywaj, pedale!- Simon podszedł do blondyna i pchnął go.
-Nie dotykaj go, bo zarazisz jeszcze jakąś wenerą, męska dziwko!- krzyknęłam wzburzona przezwiskiem jakim obdażył mojego przjaciela. Zobaczyłam, że zbliza się w naszym kierunku nauczyciel dlatego począgnęłam  Ryana, w kierynku wyjścia, ale zatrzymałam się przy brunecie. -Spróbuj się zbliżyć do mojego przyjaciela, a przysięgam, że ci z dupy nogi powyrywam, śmieciu.
Wszyśliśmy ze szkoły z dzwonkiem oznajmiającym pczątek lekcji.
-Chodźmy na czekolade.- powiedział smutny i wkurzony Ryan. Przytuliłam go, a następnie zapaliłam papierosa. Po skończeniu otrzorzyłam auto i skierowaliśmy się do kawiarni.

__________________________________

Minęły trzy dni od kłótni chłopaków w szkole. Dostałam szlaban na internet za wagary co jest śmieszne, ale Edgar to Edgar.
Dzisiaj moja kolej robienia obiadu. Stwierdziłam, że spagetti będzie dobrym rozwiązaniem. Po przygotowaniu posiłku nałożyłam go na pięć talerza, a na szósty nalożyłam małą niespodziankę. Zawołałam wszystkich do stołu. Moją porcje posypałam specjalnym proszkiem.
Zaniosłam posiłki do jadalni.
-Smacznego! - powiedziałam dumnie.
-Cat, chyba o czymś zapomniałaś.- piwiedzał Ed.
-Ojeju, no tak  przepraszam!
Wyciągnęłam specjalne danie i położyłam przed Simonem.
-Co?! - wykrzyknoł zdegustowany chlopak.
-Gówno. - odpowiedzałam na co Jack się zaśmiał, bo to było dosłownie sztuczna kupa.- wiesz słyszałam ostatni, że jestes tym co jesz, więc prosze to chyba twoje ulubione danie.
Faceci z gangu wyglądali jak by się mieli posikać ze śmiechu, prucz Simona i Edgara.
-Catharine!- powiedział poważnie szef. Nie zwróciłam na niego uwagi z wstałam od stołu zostawiając nie tknięte danie.
-Zjem u Ryana. Cześć!- ubrałam kurtkę, czapkę i buty, a następnie wyszłam za drzwi udając się do auta.
U przyjaciela byłam 30min później. Spodkałam w drzwiach jego mamę, która poinformowała mnie, że jej syn je obiad i żebym tez sobie wzięła.
Ładnie podziękowała, a następnie weszłam do domu. Tam zawitał mnie przyjaciel. Nałożył mi porcję makaronu po chińsku, a ja opowiedziałam mu o swojej zemście. Postanowiliśmy, że z racji piątku zrobimy sobie maraton filmowy na całą noc. Lecz z powodu tego, że chłopak jest łasuchem, trzeba zaopatrzec się w porcję słodyszy, a przy okazji pojechac po moja pidżamę.
Weszliśmy do domu i odrazu skierowaliśmy się do mojego pokoju. Kiedy przechodziliśmy koło łazienki spodkaliśmy Jack'a pod jej drzwiami, a ze środka wydobywal się odgłos czyiś wymiotów.
-Hej, co jest?- zapytałam kiwając broda na drzwi łazienki.
-Siemka, Simon rzyga. Pamiętasz może czy wszystkie produkty, których użyłaś były świerze, bo wi...
-Ty ani nikt inny nie będziecie pawiować. - Jack posłał mi pytające spojrzenie. - On zjadł porcje, którą początkowo nałożyłam dla siebie. Był tam środek wywołujący wymioty dlatego to.
Chłopaki zaczęli się śmiać tak, że się popłakali. Zostawiłam blondyna z moim bro, by  się spakować. Po zrobieniu tego udałam się na korytaż. Gdzie Ryan stał oparty o ścianę i gadał z Jack'iem o wczorajszym meczu. Blondyn co chwilę posyłał uśmiech w stronę szatyna. O MÓJ BOŻE on z nim flirtował. Podeszłam do chłopaków i dopiero wtedy mnie zauważyli. Ryan oplutł swoja rękę dookoła mojej tali. Co nie umnknęło uwadze Jack'a, na ten gest przymrużył oczy i wbił wzrok w dłoń mojego przyjaciela.
-Nie wróce dzisiaj na noc. Powiec temu idiocie z łazienki, żeby coś zjadł i wypił gorącą cherbatę najlepiej zielona to mu przejdzie i ogółem żeby nawodnił organizm. To pa i przekaż Edgar'owi, że mnie nie będzie.- piwiedziałam chłopakowi i szchyliłam się by ubrać buty.
-Ta, tylko się zabezpieczajcie nie chce być wujkiem w tak młodym wieku. Stawiam, że Ed też nie chce zostać dziadkiem.
Zaśmialiśmy się na komentarz Jack'a. Ach... naiwni ludzie. Wyszliśmy z domu. Nasz kierunek: Tesco.

____________________________
825 słów.
W święta i ogółem ten czas do NR mam zamiar dodać jeszcze 2-3 rozdiały. Zastanawiam się czy zrobić taki typowo świąteczny rozdiał że Boże narodzenie prezenty itd. To zrobić?
Jeszcze jedno ostatnio aktywnośc pod rozdziałami się zmniejsza, a to bardzo demotywuje. Dlatego stawiajcie gwiazdki, komentujcie, mówcie o tym znajomym!
Dziękuje przepraszam za błedy~Kinga†

P.S to za górze lub z boku to Shawn Mendes i jest to Simon.

O.N.A. Mission: Impossible.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz