3.

820 47 2
                                    

Stanęłam przed białymi drzwiami z czarnymi zdobieniami w rogach. Wyglądały na ciężkie, ale naprawdę takie nie były. Pchnęłam je lekko i ustąpiły. Znalazłam się w hallu* z dużym lustrem do ziemi, obok którego stała biała szafeczka ze złotymi rączkami, do której schowałam buty. Najciszej jak potrafiłam poszłam do kuchni skąd dochodziła rozmowa. STOP. Nie rozmowa, raczej kłótnia. Usiadłam na blacie i przyglądałam się sprzeczce David'a i Jack'a. O nie! Oni dzisiaj obiad robią.

Mogłam zamówić coś na mieście.

Nagle poczułam swąd spalenizny.
-Ej! Coś wam się pali!
Popatrzyli na mnie jak by ducha zobaczyli.
-Tak, wiem jestem piękna, ale w tym piekarniku pali się mój obiad.
To zadziałało jak kubeł zimnej wody. Jack chwycił rękawice i wyjął coś z piekarnika. David grzebał w telefonie.
-Edgar przyjdzie o 18:30, czyli za jakieś dwie i pół godziny reszta tak samo, więc możemy szamać! - powiedział dalej siedząc w telefonie - a i ma jakąś nowinę dla nas. Ok, teraz jemy.
- A co na obiad? - spytałam.
-Jak to co? PIZZA! - wykrzyknął Jack i zaczął tańczyć do piosenki lecącej w radiu. Dołączyłam do niego, a D. wszystko kręcił i dodał na Snapchata.

******************************

-JUŻ JESTEM!
Gdy usłyszałam krzyk Ed'a z dołu wciągnęłam na nogi szare, wymiętoszone dresy, a na góre czarną, dużą koszulkę sięgającą mi za tyłek z logiem Pink Floyd.
Zabrałam ją któremuś z chłopaków.
Zbiegłam po schodach. Moim celem była lodówka, a dosłownie zamrażarka. Minęłam chłopaków, którzy rozmawiali o samochodach. Typowe.
Zauważyłam, że Benjamin się spóźnia. I znów typowe.
Otworzyłam zamrażarkę a tam...
-MARCK!
-Uciekaj, stary! - powiedział Jack.
-Ale to nie ja, ja nic nie zrobiłem.
-Jak nie ty. Przecież twoje ulubione lody to grejpfrutowe z naklejką "Cat". Przez ciebie musze jeść mangowego
-Mangowego? Mówi się chyba o smaku mango. - poprawił mnie Jack.
Wystawiłam mu środkowego palca. Ten idiota tylko sie zaśmiał. Przy stole siedział już Ben, więc i ja zajęłam miejsce. Powoli rozpakowałam loda i zaczęłam go lizać. Edgar już przekazywał nowinę, ale byłam zbyt zajęta rozmyślaniem.
Ciekawe może sobie kogoś znalazł?
Podrapałam się po głowie.
Albo jakaś grubsza akcja?
Mam tylko nadzieję,że nie...
- ... dobra wszyscy się zgadzają w środę przyjdzie nowy i złożę propozycję. Możecie sie rozejść. - zakończył swój monolog i wszyscy wstali tylko nie ja.
Moja szczęka chyba uderzyła o stół.
-Cc-oo? Nowego? - szepnęłam sama do siebie. Niestety Jack to usłyszał.
-Przecież się zgodziłaś, podniosłaś rękę.
-Ale...? - nie mogłam zaprzeczyć było już za późno.
-Sorry, mała. - cmokął mnie po bratersku w głowę.
Dlaczego kolejna osoba ma sobie zmarnować życie?
Tak życie w gangu to życie w luksusach i tak dalej, ale to też nie przespane noce, stres, agresja, wyrzuty sumienia, a przed wszystkim lęk, że w każdej chwili ty lub osoby, które kochasz mogą zginąć. Niestety ten KTOŚ nie może już zrezygnować.
____________________________
453 słowa
* nwm jak to sie pisze xD
Mało przepraszam.
I za błędy również.
Prosze o gwiazdki i pozdrawiam~Kinga ♥

O.N.A. Mission: Impossible.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz