37.

254 16 0
                                    

W ciemności pojawia się coraz jaśniejsze światełko, które pędzi na mnie z prędkością kilkudziesięciu kilometrów na sekundę, by po chwili uderzyć we mnie z ogłuszającym, równomiernym piskiem.

Unoszę ciężkie powieki. Za pierwszym razem natychmiast je zamykam, gdyż światło księżyca świeci wprost na mnie. Za drugim razem mrugam kilkakrotnie i odwracam się w stronę upierdliwego dźwięku. Jest to urządzenie kontrolujące pracę mojego serca. Wychylam się mocno i klikam wyłącznik tego i innych urządzeń, do których jestem podpięta. Mam z tym pewien problem, gdyż jedna ręka jest w pełni sprawna.

Po usunięciu wszystkich kabelków z mojego ciała próbuję wstać. Odrazy upadam tyłkiem na łóżko. Odwracam się i spoglądam na śpiącego Ryana. Ustać udaje mi się dopiero za trzecim razem. Stąpam powoli w stronę drzwi i mało nie dostaję zawału, gdy w kącie pokoju ktoś się porusza, dla jasności jest to Simon. Delikatnie stąpam po schodach robiąc sobie mini przerwę po każdym z nich. W końcu docieram do kuchni i wyciągam butelkę wody opróżniając ją na raz. Odwracam się i zaglądam do lodówki czując ssanie w żołądku. Po paru sekundach słyszę odbezpieczanie broni na co wywracam oczami i podnoszę ręce odwracając się. Słysze krzyk, a następnie czuję jak duży ciężar zaczyna mnie miażdżyć. Po zapachu zgaduje, że to David.

-Na prawdę myślałeś, że to złodziej i próbuje ci okraść lodówkę?- zaśmiałam się dalej przytulając faceta.

-Myślałem, że to Jack i próbuje zjeść mi moje resztki. - zaśmialiśmy się, a za chwilę więcej ciężarów uderzyło w nas. Gdy już się odsunęli znów ktoś uwiesił mi się na szyję, robiąc tam mokre, ciepłe plamy.

-Hej, jestem tu. Nie pozbędziesz się mnie tak szybko.- Ryan zaśmiał się podciągając nosem i odsunął się robiąc miejsce następnej osoby, którą był Simon.

-Nie strasz nas tak nigdy więcej.- szepnął mi do ucha. Odchodząc pocałował w czoło i wcale w tamtym miejscu nie czułam mrowienia.

-Catharine, nie muszę ci chyba mówić, że postąpiłaś nie odpowiedzialnie...- Edgar nie zdążył skończyć swojego monologu, bo zrobiłam kilka kroków i wtuliłam się w niego jak najmocniej.

-Przepraszam, tak strasznie mi głupio. Chciałam jak najlepiej.- wtuliłam się jeszcze mocniej w Eda gdy czułam jak do oczy napływają mi łzy. Mężczyzna westchnął i sam również się we mnie wtulił.

-Jak to możliwe jeszcze kilka godzin temu...- Ben szeptał pod nosem. Odsunęłam się od ojca chrzestnego i spojrzałam na wszystkich po kolei.

-Mój Boże, wyglądacie okropnie.- stwierdziłam na co usłyszałam śmiech reszty.

-Ty wcale nie lepiej.- na te słowa skierowałam się do przed pokoju i spojrzałam w lustro. Rzeczywiście, wyglądałam jak zoombie. Czarne sińce pod oczami, zabandażowane ramie, koszulka ubrudzona krwią, oczy przekrwione, usta popękane i schudłam chyba z 3 kilo. Z niewiadomych mi powodów piekła mnie klatka piersiowa.

-Jesteście zmęczeni, idźcie spać.- powiedziałam do płci przeciwnej.

-Już masz nas dość.- powiedział podchodząc do mnie Ryan i przytulając mnie, co spotkało się z krzywym spojrzeniem kilku mężczyzn.

-Wiesz o co mi chodzi. Ja się już sporo naspałam. Właściwie ile spałam?- i tu zapadła cisza.

-Do dzisiaj, czyli tydzień.- stwierdził cicho Simon. Wytrzeszczyłam oczy.

-Tydzień? Przez tydzień nie sprzątaliście i nie robiliście prania. Przez tydzień odżywialiście się śmieciowym jedzeniem.

-Nie koniecznie. Kilka razy moja mama przyniosła obiad.- odezwał się mój przyjaciel opierają brodę o moją głowę.

-Dobra wy idziecie spać, a ja się kąpać. Jak wy mogliście mnie przytulać.- gadałam i skierowałam się ostrożnie po schodach. Naraz rzuciło się kilka par rąk do pomocy.- Nie jestem kaleką poradzę sobie.

Weszłam do łazienki i odkręciłam wodę, żeby nalać jej do wanny. Ostrożnie, kurde teraz wszystko muszę robić OSTROŻNIE, ściągnęłam koszulkę i przyjrzałam się sobie dokładnie w lustrze. Zaniepokoiły mnie dwa prostokątne ślady na moich piersiach. Głupia nie jestem podejrzewam od czego one są, ale chcę się upewnić. Wykąpałam się starają jak najmniej zamoczyć bandaż. Ubrana w świeżą bieliznę i koszulkę. Znów zeszłam po schodach dokończyć to w czym mi przeszkodzili. W salonie paliła się lampka.

Zdziwiona zajrzałam tam.

-O już jesteś.- powiedział otwierając oczy Ryan.

-Czemu nie śpisz?

-Dotrzymam ci towarzystwa.- szepnął podsuwając mi kubek z herbatą i talerz z kanapkami. Uśmiechnęłam się na ten widok, wskoczyłam pod koc chłopaka i zaczęłam zajadać.

-Co się działo podczas mojej "nieobecności"?- zapytałam, gdy chłopak oparł się o moje ramie.

-Szczerze - nie wiem. W szkole byłem tylko na najważniejszych lekcjach, a potem leciałem od razu do ciebie i tak do wieczora. Wyprowadzali mnie siłą. Moja mama jak się dowiedziała to przchodziła najpierw do szpitala, później tu i ciągle doglądała, nie raz przynosiła też obiady. Przychodził tu też ten lekarz- Paul, chyba. Chris się często o ciebie pytał. Mówiłem mu tylko najważniejsze informacje. Był też z dwa razy.

-A wiesz może czemu byłam w śpiączce tak długo?

-Niby organizm sam wie kiedy powinien się wybudzić, później jeszcze ten koszmar...

-Jaki koszmar?

-Nie ważne. Oglądamy coś?- zapytał włączając telewizor. Nie odpowiedziałam, chłopak wyłożył się na kanapie, a ja na nim.

-W ogóle moja mama i Edgar chyba się polubili.- powiedział pół przytomny Ryan.

-Tak?

-No, ciągle zachwalał jej obiadki. Mówił żeby się nie przemęczała, a moja mama, że podziwia go za, to że zajął się tobą po śmierci rodziców. Myślała, żeeee- tu chłopak głośno ziewnął.- to twój ojciec.

-Kto wie może coś z tego będzie.-zaśmiałam się z własnego stwierdzenia.- Byli byśmy przyszywanym rodzeństwem, słyszysz?

Odpowiedziało mi chrapanie chłopaka. Wtuliłam się w klatkę piersiową blondyna i usnęłam. Obudziło mnie szarpanie za klamkę. Po cichu wstałam z kanapy, żeby nie budzić mojego przyjaciela i automatycznie sięgnęłam do biodra po pistolet, gdzie go nie znalazłam. Po chwili do domu weszła kobieta w średnim wieku.

-Ale mnie pani wystraszyła.- powiedziałam z chrypką w głosie. Laura upuściła reklamówki i odwróciła się do mnie z szeroko otwartymi ustami.

-O jejkuniu. To naprawdę ty. Kiedy się wybudziłaś?- zapytała i pochwyciła mnie w ramiona.

-Dzisiaj nad ranem, około 4.

-Mówiłam Ryanowi, żeby od razu do mnie dzwonił.

-Był zmęczony, jak zresztą wszyscy przeze mnie.-powiedziałam ze skruchą w głosie i pomogłam kobiecie rozładowywać zakupy.

-To nie twoja wina, że jakiś pacan nosi ze sobą broń na dyskoteki.- mówiła chowając produkty do lodówki. Zmarszczyłam brwi, ale potem szybko przybrałam neutralny wyraz twarzy, żeby się nie zdradzić.

-Skarbie, idź do łazienki zaraz zmienię ci opatrunek.- kiwnęłam głową i skierowałam się do wcześniej wspomnianego pomieszczenia zastanawiając się co tu się do cholery dzieje?

1029 słów

Po pierwsze ZAGLĄDNIJCIE NA MÓJ PROFIL JEST TAM NOWE OPOWIADANIE, KTÓRE MOŻE WAS ZAINTERESOWAĆ.

Po drugie DZIĘKUJE WAM ZA PONAD 7 TYŚ WY ŚWIETLEŃ TO JEST PO PROSTU BKJSDHCJKDSJDJOJSSDJHXJHDSFHKSL!!!!

Po trzecie jeszcze raz ZAGLĄDNIJCIE NA MÓJ PROFIL JEST TAM NOWE OPOWIADANIE!!!

Po czwarte i najważniejsze. Czy ktoś się cieszy, że Cat się obudziła ??

Dziękuję za uwagę, pozdrawiam. - Kinga. :))))

O.N.A. Mission: Impossible.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz