28.

354 22 1
                                    

3:22

Na gołe ramiona narzuciłam , stary, wyciągnięty sweter, a nogi wsunęłam w kapcie. Otworzyłam drzwi balkonu jak najciszej jak potrafiłam gdyż nie chciałam obudzić mojego sąsiada.

Odpaliłam papierosa, a zapalniczkę włożyłam do kieszeni. Wypuściłam szary dym patrząc jak rozpływa się w przestworzach. Jak twoja przyjaźń z Ryanem.- odezwała się moja pieprzona pod świadomość.

Prychnęłam, ale po moim policzku spłynęłam łza, a za nią następna i następna by powoli kapać na mój sweter lub zatrzynać się na wargach. Po chwili trzęsłam i sama nie wiedziałam czy przez płacz czy przez to że jest luty, a ja stoje na balkonie w majtkach i bluzie.

Pewnie przez jedno i drugie.

-Czemu nie śpisz?- podskoczyłam na głos Simona by po chwili w szybkim tempie wytrzeć łzy.

-Przepraszam myślałam, że jestem sama?- powiedziałam cicho nie chcą aby mój głos się załamał.

-Nic się nie stało?- zapytał zaskoczony chłopak.- Więc czemu nie śpisz?

-Nie mogłam zasnąć, a ty?- mówię patrząc na to jak brunet zwinnie przeskakuje przez barierkę oddzielającą nasze balkony.

-Obudziłem sie i zobaczyłem cię, więc wyszedłem.- oparła się tyłkiem o barierkę i skrzyżował ręce na piersi. Pokiwałam głową w zrozumieniu.

-Jak się trzymasz?- zapytał uparcie wpatrując się w moją tawarz.

-Jest okej. - wzruszyłam ramionami i wrzuciłam końcowkę papierosa do popielniczki, którą nawiasem mówią przydało by się oprurznić.

-Kłamiesz.

-Co?

-Kłamiesz. Czujesz się okropnie i obwiniasz się o to, a do tego przed chwilą płakałaś.

-Przestań!- szepnęłam ze łzami w oczach znowu dygocząc.

-Hej, hej! Ty cała drżysz, chodź!- podszedł do mnie i obioł mnie ramionami przytulając. Dziwne, bo czułam się tak jak bym mu mogła zaufać.

-I do łóżeczka.- nie wiem kiedy znaleźliśmy się w moim pokoju, a Simon już mnie położył na łóżko.

-Czekaj.- chłopak patrzy na mnie z niezrozumieniem.

-Muszę umyć zęby, bo śmięrdzę papierosami.- wygrzebałam się z pod kołdy i pobiegłam do łazienki szybko załatwiają sprawę. Gdy wróciłam do pokoju Simon kładł mi na materac koc. Przyglądałam się jak pod przylegającą do ciała koszulką poruszając się jego napięte mięśnie. W pewnym monencie chłopak odwraca się do mnie z uśmiechem na ustach.

-Czemu mi nie powiedziałeś, że wyglądałam jak zombiak? - mówię by zakryć , to że przyglądałam się mu.

-Wcale tak nie wyglądałaś.

-Wory pod oczami, rozmazany tusz i blada cera czy tak nie wyglądają zombie?

-Gdybyś była zombie była byś najładniejszym zombie.

- Dzięki, chyba. Czy to był komplement?

-Rób z tym co chcesz. Okej posłanie masz już gotowe.

-Dzięki, za wszystko.

-Drobiazg.- chłopak patrzył jak wskakuję pod ciepłą kołdrę i miał zamiar już wychodzić.

-Simon?

-Tak?

-Czy mógłbyś no wiesz?

-Chcesz żebym został?- pokiwałam niepewnie głową.

Przesunełam się w stronę ściany dając brunetowi trochę miejsca. Ten usiadł opierają się o wezgłowie łożka. Kilka chwil kręciłam się szukają wygodnej poozycji.

-Simon? Czy ja jestem wredną suką?- zapytałam patrząc się w sufit.

-Jak cię pierwszy raz spotkałem to byłem tego pewny, ale jak się ciebie pozna to zobaczy się, że to tylko maska lub tarcza.

-Dlaczego Ryan tak o mnie nie sądził?

-Dlatego, że sam był oceniany po maskach, które przyjmowawł i wiedział jak się czuje osoba odrzucona.

-Może lepiej by było gdybym naprawde była tak wredna i nieczuła?

-Wiem, że teraz cierpisz, ale...- przerwałam mu w połowie.

-To nie o mnie chodzi, tylko o Ryana. Ja jestem przyzwyczajona, że prędzej czy póżniej ktoś mnie zostawi to boli, ale da się przyzwyczajić. Tylko ty nie widziałeś twarzy Ryan niby obojętna, a tak naprawde jak by mu ktoś nóż wbił i wiercił nim w ranie.

-Dlaczego jesteś przyzwyczajona?

-Kiedyś ci powiem, ale pod jednym warunkiem.

-Jakim?

-Ty mi powiesz o swojej rodzinie.- westchnął, ale w ciemności mogłam zobaczyć jak kiwa głową.

Po kilkunastu minutach ciszy w pokoju można było usłyszeć dwa równomierne oddechy.

Obudziłam się kilka minut przed szóstą co oznaczało, że na dworze jest nadal ciemno. Dziś zajęcia juz normalnie się odbywają, ale ja nie ma zamiaru wybrać się do szkoły. Musze znaleźć tych śmieci co wczoraj mnie zaatakowali. Z tym zamiarem otwożyłam oczy.

Coś mi nie pasowało. Na moim biodrze czułam jakiś ciężar. Skierowałam tam swój wzrok była to czyjaś ręka. Zasłoniłam usta powstrzymując piśnięcie. Okazało się, że poprostu wczoraj, w prawdzie dzisiaj Simon zasną u mnie ma on na dziewiątą więc starałam się jak najciszej wyplątać z kołdy. Gdy w końcu to zrobiłam naciągnęłam na glowę szeroką bluzę, a na nogi zwykłe jensy.

Zbiegłam po schodach, ze stołu zgarnęłam laptopa, klucze, telefon i słuchawki. Z zamiarem kupna kawy na spacji benzynowej odjechałam z podjazdu.

683 słowa.

Ten rozdział jest zadedykowany    x_Daisyx  , gdyż miała ona wczoraj urodziny i tu chciałam jej podziękować za, to że recenzowała wszystkie moje rozdziały, pomagała mi kiedy miałam chwile zwątpienia i oczywiście, że w ogóle namówiła mnie do stworzenia tej historii. Więc z całego serca dziękuje ci skarbie. :*

Oookeeej mamy następny rozdział i było tulenie :3 Czekajcie na następne, gwiazdkujcie, komentujcie, obserwujcie mnie.

Dziękuje i przepraszam za błędy-Kinga :*

O.N.A. Mission: Impossible.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz