Rozdział 5

69 7 1
                                    

Pablo Pov

Martwię się o Mechi. Nie mogę się doczekać chwili gdy skończymy nagrywać i będę mógł do niej pojechać. Mam nadzieję że już się lepiej czuje, bardzo ją polubiłem. Hmm a co jak to coś więcej... Nie wiem co czuję. No bo to przecież niemożliwe żebym się w niej "zabujał", znamy się zaledwie 3 dni. Ale ona jest taka piękna i miła i ten jej śmiech...najpiękniejszy jaki widziałem. 

Mechi Pov

Jestem ciekawa czy Pablo rzeczywiście przyjdzie o 16...Chcę mu podziękować za wszystko co dla mnie zrobił. Choć cały czas zastanawiam się dlaczego to robił, dlaczego tak bardzo się stara. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk sms. Wiadomość od Tini:

"Jak się masz Mechi? Mam nadzieję że już lepiej. Martwię się..."

"Gorączka już powoli spada, jest lepiej. Męczy mnie tylko kaszel i katar. To kochane ale nie masz czym się martwić. Buziaki" -odpisałam jej 

Film który oglądałam, przed chwilą się skończył więc zaczęłam "skakać" po kanałach i szukać jakiejś komedii by się trochę rozweselić. Tamten dramat wycisnął ze mnie trochę łez, ale był piękny. Łatwo się wzruszam więc się przyzwyczaiłam że na większości smutnych filmów beczę jak bóbr. Akurat na canal + zaczynała się jakaś komedia więc zaprzestałam dalsze poszukiwania. Była bardzo fajna ale i tak myślami byłam gdzie indziej...

***

Było chwilę po 16 gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Dobrze wiedziałam że to nie mama bo kończy pracę  dopiero o 18:00.

"To on?! Czyli jednak przyszedł. A może lepiej będzie jak mu nie otworzę..."

Jednak zadecydowałam inaczej. Założyłam moje ulubione, puchate kapcie i ruszyłam do drzwi. Otworzyłam i ujrzałam jego.

-Hej. Mogę wejść? 

-Hej. Emm tak jasne wejdź.-odpowiedziałam trochę niepewnie i otworzyłam szerzej drzwi 

-Rozgość się.-dodałam po chwili

-Dziękuję. Jak się czujesz? Wzięłaś lekarstwa?

-Już lepiej. Tak wzięłam wszystkie. Nie boisz się że się ode mnie zarazisz? No bo wiesz jestem jednak przeziębiona...

-Nie no co ty. Zresztą jestem dość odporny. Chyba że chcesz żebym już poszedł?

-Nie, zostań proszę.

-W takim razie zostaję. Może obejrzymy jakiś film?

-Tak jasne. Właśnie skończyła się fajna komedia ale na pewno znajdziemy coś innego.

Jedynym filmem jaki znaleźliśmy była komedia romantyczna... Siedzieliśmy na kanapie. Ja w jednym rogu z zgiętymi nogami w kolanach a on w połowie kanapy przy moich stopach. Było trochę drętwo. I on i ja nie wiedzieliśmy jak się zachowywać. 

-Może...rozłożę sofę bo tak ci chyba nie wygodnie co?-zapytałam po jakiś 10 minutach oglądania

-Tak rzeczywiście tak będzie lepiej. Wstań a ja rozłożę.

-Ale ja mogę rozłożyć? Wiesz jak to zrobić?

-Tak poradzę sobie. Ty masz się nie przemęczać 

Gdy już była rozłożona, położyliśmy się na niej koło siebie. Było między nami tylko kilka centymetrów odstępu i czułam się teraz jeszcze bardziej skrępowana, on też wydawał się niepewny. Oglądaliśmy dalej bez słowa. Przyłożyłam rękę do czoła i odetchnęłam z ulgą bo nie wyczuwałam już gorąca. Cały czas nie miałam za dużo sił do tego kaszel i katar, ale nie było najgorzej.

***

Co było później? Pamiętam jeszcze następne następne 15 minut...później zasnęłam ze zmęczenia, znów. Obudziłam się z głową opartą na jego klacie. Czułam bicie jego serca, zresztą swojego też bo waliło mi tak mocno że on zapewne też słyszał. Gdy tylko zauważyłam że obejmowałam go w pasie wycofałam rękę...Nie wiedziałam co robić. Czułam jego spojrzenie na mnie. Podniosłam głowę. Nie spał. Patrzył się na mnie.

-Jezu tak bardzo cię przepraszam. Nie wiem jak ja to zrobiłam...p-p-przepraszam

-Nic się nie stało. Miło było patrzeć jak tak słodko śpisz. Trochę sobie pospałaś aż 2 godziny ale to dobrze.-powiedział z spokojem w głosie 

-Co 2 godziny? Jak to? Przez dwie godziny leżałeś jak sparaliżowany bo ja zasnęłam? W takim razie która jest godzina?

-Chwilę po 19. To była przyjemność Mer.

-Mimo wszystko jeszcze raz przepraszam.

Było mi strasznie głupio. 

-Hmm może już pójdę bo chyba trochę się u ciebie zasiedziałem. 

-Oki. Jeszcze raz bardzo przepraszam i dziękuję za wszystko.-powiedziałam z wdzięcznością

-Pa. Do zobaczenia Mechi. Jutro będziesz na planie?

-Hmm nie wiem, zobaczę jak będę się czuła. Napiszę ci z rana. Pa.

Po tych słowach usłyszałam dość ciche zamykanie drzwi. 

"Dziwne mama powinna wrócić już godzinę temu".-zaczęłam się zastanawiać 

Sprawdziłam telefon. Sms od mamy wysłany 18:30.

"Kochanie pojechałam do Steph. Wrócę około 21. Buziaki"

Poszłam do swojego pokoju i położyłam się. Zaczęłam myśleć o wszystkim co dziś się działo...Po chwili pomyślałam że wyjdę się przewietrzyć. Miałam nadzieję że to mi pomoże. Założyłam kurtkę, "komin" oraz fluxy (choć było na nie za zimno) i wyszłam. Usiadłam na pierwszej lepszej  ławce i oddychałam zimnym powietrzem które mogło mnie jeszcze bardziej przeziębić ale miałam to gdzieś, bo właśnie tego potrzebowałam. 

Pablo Pov

Nie myślę teraz o niczym innym niż to wszytko co wydarzyło się z Mercedes...Jestem coraz bardziej pewien że coś do niej czuję. Ona jest kimś więcej niż koleżanką, teraz już jestem tego pewien. To jak spała wtulona we mnie, jak wykończona zasnęła na moich rękach...wtedy zrozumiałem ile dla mnie znaczy. Kocham patrzeć jak się rumieni a najbardziej na świecie kocham jej uśmiech. 

"Znam ją parę dni to przecież niemożliwe. Miłość od pierwszego wejrzenia nie istnieje."-męczyła mnie ta myśl

***

Mechi Pov

Na spacerze byłam jeszcze jakieś 10 minut po czym wróciłam do domu. Otworzyłam komputer i nie robiłam nic pożytecznego. W moich myślach był on i tylko on. Tak spędziłam resztę wieczoru aż wróciła mama. Usłyszałam brzęczenie kluczy i otwieranie drzwi. Po chwili drzwi mojego pokoju uchyliły się:

-Hej. Mogę wejść?-usłyszałam głos mamy

-Tak jasne.

-Bo wiesz dziś wróciłam po pracy i zobaczyłam ciebie z jakimś chłopcem? Kto to był? Chyba o czymś nie wiem. Nie chciałam wam przeszkadzać więc od razu wyszłam i pojechałam do Steph. 

-Emm to Pablo kolega z planu. Który się  mną dziś zaopiekował. Po planie przyszedł sprawdzić jak się czuję i postanowiliśmy obejrzeć film ale ja ze zmęczenia zasnęłam...

-No dobrze rozumiem Mer. Chociaż muszę ci powiedzieć że wyglądało to jak byście byli parą. Lepiej się już czujesz?

-Nie nie jesteśmy i nie będziemy mamo. To tylko kolega. Tak lepiej. Jestem wykończona całą tą chorobą. Pójdę już spać, dobranoc

-Dobranoc, słodkich snów.-odpowiedziała i wyszła

Odłożyłam laptopa i przykryłam się kołdrą. Zgasiłam światło. Na prawdę chciałam zasnąć jak najszybciej, ale nie mogłam...


Taki los napisało nam życie~MechiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz