Rozdział 7

84 8 0
                                    

3 tygodnie później...

Mechi Pov

Od tamtego dnia gdy jeszcze bardziej zbliżyłam się do Pablo, minęło już dużo czasu i nie wracaliśmy do tego tematu ani nie rozmawialiśmy o tym dniu. Dziś są moje urodziny i tym bardziej nie chcę o tym myśleć. Chyba nikt oprócz Tini i Alby nie wie o moich urodzinach. Cieszę się z tego powodu, nie mam ochoty obchodzić ich jakoś hucznie... Ubrałam się normalnie w czarne jeansy z dziurami i szarą bluzę. Wygrzebałam z szafy jakąś starą parę nike i to właśnie ją założyłam. Na prawdę nie chciałam zwracać zbytnio na siebie uwagi.

***

Gdy weszłam od razu na szyję rzuciła mi się Lodo.

-Hej aniołku! Wszystkiego Najlepszegoooooo!-prawie wykrzyczała, radosna jak zawsze

-Hej. Bardzo dziękuję ale skąd wiesz że dziś mam urodziny?-dobrze wiedziałam że to Tini jej powiedziała ale chciałam się upewnić

-Tini i Albita się wypaplały haha no nie ważne. Jak chcesz spędzić dzisiejsze urodzinki? Może wszyscy razem się spotkamy i poświętujemy?

-Hmm sama nie wiem, planowałam spędzić je w domu.

-Nie nie ma mowy! Nie pozwolimy ci na to.-nagle obok nas pojawiła się Cande

-Ale ja na prawdę nie chcę ich spędzać jakoś wyjątkowo...

-To spędzisz je normalnie ale w naszym towarzystwie.

-I nie ma innej opcji.-dodała Lodo

-Eh no dobrze.

Po chwili podeszła do nas Tini.

-O czym rozmawiacie?

-O urodzinach Mechi.

-Aaa no tak zapomniałam wam powiedzieć...Emm Mer kochanie możemy cię na chwilę zostawić samą?

-Spoko, idźcie i planujcie mi niespodziankę której wcale nie chcę.-byłam dziś w parszywym humorze, na koniec się do nich uśmiechnęłam bo nie chciałam by im było przykro

I poszły a ja zostałam sama i najchętniej wróciła bym do domu. Wyciągnęłam telefon i zobaczyłam że dostałam już parę sms'ów z życzeniami. Schowałam telefon i podniosłam głowę, zobaczyłam że Pablo idzie w moją stronę.

-Hej. Wszystkiego co najlepsze. Zdrowia, szczęścia, chłopaka...-i zaczął wymieniać wszystkie te rzeczy które mówi się składając życzenia

-Dobra, dobra już wystarczy. Bardzo dziękuję.-przerwałam mu w połowie

-Nie ma za co. Jakie masz plany na dziś? Może poszłabyś ze mną na te lody które mi obiecałaś już dawno temu?-zaproponował

-Zmierzałam spędzić je w domu nic nie robiąc ale dziewczyny się uparły że mam je spędzić z nimi. Teraz knują jakąś imprezę niespodziankę.

-W domu byś się nudziła a dzięki nim będziesz się dobrze bawić, zobaczysz. A wiesz może czy to będzie bardziej babska impreza czy też bym mógł przyjść?

-Nie wiem, zapytaj się ich. Mam nadzieję że nie będzie za dużo osób.

-Oj już nie podchodź do tego tak pesymistycznie. Ja muszę lecieć. Miłego dnia i do zobaczenia.

Odpowiedziałam ciche "pa" i już go nie było. Poszłam do szafek poszukać mojego szczęśliwego naszyjnika. Znalazłam go i założyłam. Był dla mnie bardzo ważny. Dostałam go od taty na czwarte urodziny. Gdybym go zgubiła załamałbym się. Przypominał mi o ojcu i sama nie wiem czy to dobrze ale dzięki niemu czułam jak by tata był obok mnie co mi często pomagało. Spojrzałam na zegarek i poszłam w kierunku sali z instrumentami ponieważ zostały 3 minuty do nagrywania. Spojrzałam w scenariusz. Pierwszy raz czytałam scenę którą będziemy odgrywać dziś oraz jutro. Po przeczytaniu miałam ochotę uciec z planu. Ludmiła miała w najbliższych odcinkach zbliżyć się do Tomasa i go pocałować. Od razu poczułam że nie dam rady tego zrobić...Całowałam się wcześniej parę razu ale to nie to było problemem. Dziwnie będzie mi całować kogoś na niby ale tak by to wyglądało jak na prawdę. Boję się że ten pocałunek w końcu wyjdzie tak że naprawdę go pocałuje a on pomyśli że coś do niego czuję. Może i czuję sama nie wiem. Nawet jeśli to coś to nie chcę by wiedział. Na razie chcę żeby nasze relacje pozostały takie jakie są. Boję się tej sceny i zaczynam się stresować. Zachowuję się jak 12 latka bojąca się pierwszego pocałunku i zaczyna mnie to śmieszyć. Wołają już że zaczynamy nagrywać. Pablo do mnie podchodzi.

Taki los napisało nam życie~MechiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz