Rozdział 6

70 8 0
                                    

Mechi Pov

Całą noc męczyłam się z kaszlem i nie mogłam spać. Przebudzałam się co godzinę i za każdym razem męczyłam się z ponownym zaśnięciem. Obudziłam się o 8:30 i postanowiłam że w takim stanie na pewno nie pójdę na plan. Sięgnęłam po telefon i napisałam wiadomość do Pablo:

"Hej. Jednak dziś nie pojawię się w studiu. Przez całą noc męczyłam się z kaszlem i nadal nie czuję się najlepiej. Jeśli reżyserowi by coś nie pasowało w mojej nie obecności napisz do mnie. Miłego dnia i dzięki za wszystko xx"

Po paru minutach dostałam odpowiedź.

"Okej. Przekażę wszystkim. Kupić ci jakieś lekarstwa? Umówiłaś wizytę u lekarza? Jak będziesz chciała żebym wpadł, to pisz"

"Nie dziękuję. Nie potrzebuję lekarza. Będziemy w kontakcie."-odpisałam, odłożyłam telefon i zamknęłam oczy 

Spałam tak do jakiejś 12. Gdy się obudziłam nie chciało mi się już spać. Śnił mi się ojciec. Dobiło mnie to. Zaczęłam myśleć o tym jak opiekował się mną gdy miałam 4 latka i byłam bardzo chora. Potrzebowałam go teraz. Nie miałam dużo sił ale musiałam się przewietrzyć, więc na piżamę narzuciłam najcieplejszy sweter jaki miałam i skórzaną kurtkę. Wyszłam i od razu poczułam mroźny wiatr. Szłam przed siebie aż zobaczyłam jak koło mnie zatrzymuje się znajomy samochód, a z niego wysiada Pablo.

-Mer! Co ty robisz w taką pogodę chora na dworze? Zwariowałaś? Tylko ci się pogorszy.-spojrzał na mnie z gniewem w oczach, mimo wszystko wiedziałam że się martwi 

-Chciałam się tylko przejść. Wyluzuj nawet nie mam już gorączki.

Podszedł bliżej i przyłoży do mojego czoła rękę

-Może gorączki nie masz ale stan podgorączkowy na pewno. Wsiadaj do mojego samochodu, zawiozę cię do domu. 

-Nie chcę się jeszcze przejść. A ty chyba powinieneś być na planie? Co tu robisz?-nie zamierzałam pozwalać mu by mną rządził

-Skończyliśmy nagrywać wcześniej więc nas wypuścili. Wsiadaj!

Odeszłam bez słowa. Nie chciałam z nim jechać potrzebowałam wszystko przemyśleć...i nie zamierzałam wracać. Ale on szedł za mną. Wiedziałam że się tak łatwo nie podda. 

-Dlaczego jesteś taka uparta?! Dobrze wiesz że jak dalej będziesz szła tak ubrana w tym zimnie skończy się to źle.

Chwycił mnie za nadgarstek i z całej siły pociągnął. 

-Nie rozumiesz że chcę zostać sama! Daj mi spokój

Już chciał odejść gdy...eh nie wiem dlaczego to zrobiłam. Zatrzymałam go i z całej siły wtuliłam się w niego.

-Jedźmy.-powiedziałam, nadal będąc otulona jego rękami

Wróciliśmy się do samochodu. On wyczuł że coś jest nie tak. Po 5 minutach drogi spędzonej w ciszy byliśmy na moim podjeździe. Jedyne co powiedziałam to "pa" i nawet nie spojrzałam w jego stronę. Szłam w stronę drzwi z kamienną twarzą. Gdy byłam już za drzwiami wejściowymi wybuchłam płaczem. Miałam dość powstrzymywania łez. Jednak po 20 minutach stwierdziłam że potrzebuję się komuś wygadać. Nie wiem dlaczego napisałam akurat do niego. Pięć minut po jego odpowiedzi usłyszałam dzwonek do drzwi. Podeszłam i otworzyłam.

-Hej. Co się dzieje? 

-Hej. Wejdź.

Zamknęłam drzwi, on zdjął buty oraz kurtkę i usiedliśmy na kanapie. 

-Chcesz obejrzeć jakiś film?-próbowałam wyglądać na radosną 

-Przyszedłem tutaj by z tobą pogadać i ci pomóc.-odpowiedział z powagą 

-Co się stało? Przecież widzę że jesteś smutna i to na pewno nie przez chorobę.-dodał

-Nic takiego po prostu potrzebowałam być teraz z kimś, to wszystko.

-Mer, po to tu jestem byś mi powiedziała prawdę, dobrze wiem że to coś więcej.

-Eh, przyśnił mi się ojciec.

-To cię tak dobiło?-chciał wiedzieć więcej

-On...nie-nie żyje od 10 lat... W tym śnie mówił coś do mnie a potem był ten cholerny wypadek... Nic z tego nie pamiętam. Przez to po prostu wróciła do mnie przeszłość.-odpowiedziałam po chwili z zaszklonymi oczami 

On nic nie odpowiedział po prostu przybliżył się do mnie i przytulił. Już chciał mnie puścić, ale ja nie chciałam. Dalej go obejmowałam a łzy zaczęły spływać mi po policzkach i wsiąkać w jego sweter. Mogłam tak siedzieć z nim w nieskończoność, ale było mi głupio więc puściłam go. Odwróciłam się do niego plecami by nie patrzeć mu w oczy.

-Przepraszam...-to jedyne co byłam w stanie teraz powiedzieć

-Nic się nie stało. Mechi nie wiem co powiedzieć, jak ci pomóc...

Wstał z kanapy i ukląkł naprzeciwko mnie by spojrzeć mi w oczy. Nie chciałam by widział mnie tak zapłakaną ale już nie miałam jak ukryć łez. On otarł je swoją ręką.

-Proszę nie płacz. Jestem z tobą. Mogę ci jakoś pomóc?

Spojrzałam mu w prosto w oczy, widziałam w nich że się o mnie bardzo martwił. 

-Po prostu przytul mnie jeszcze raz.

Błyskawicznie znalazłam się w jego ramionach.

-Nie pyszczę cię dopóki nie będzie lepiej.-wszeptał

I tak było... 


Taki los napisało nam życie~MechiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz