Rozdział 4

94 7 0
                                    

Mechi Pov

Reszta dnia minęła bardzo szybko, dalej w tak rodzinnej atmosferze. Śpiewaliśmy, tańczyliśmy, rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Jak wróciłam do domu? No oczywiście Pablo nie mógł oprzeć się pokusie i zaproponował mi że mnie podwiezie a ja...no cóż nie dałam rady odmówić. Przez całą drogę śmialiśmy się do rozpuku. Gdyby ktoś nas wtedy zobaczył stwierdziłby że znamy się od wieków ale przecież znałam go jakieś 2 dni?!

W końcu byliśmy już przy moim domu, Pablo zdziwiony zapytał:

-To tutaj mieszkasz?

-Tak, a co?

-Mieszkam dwa domy stąd.-odpowiedział roześmiany całą tą sytuacją

Nie wiedziałam co powiedzieć więc postanowiłam że będę stać jak idiotka i czekać aż on się odezwie

-Jak mieszkamy tak blisko to mógłbym codziennie cię podwozić? Tak było by wygodniej.-zaproponował z uśmiechem od ucha do ucha

-Hmm nie wiem. Nie będzie to dla ciebie problemem?

-Podwozić codziennie taką księżniczkę jak ty i móc spędzać te 25 minut więcej z nią to zaszczyt.

Stałam cała zarumieniona, czując motyle w brzuchu.

"Nieeee. Tak nie może być."-pomyślałam

-Nie praw mi już zakłamanych komplementów, wolę dojeżdżać sama, ale bardzo dziękuję za propozycje. Pa.-chciałam go jak najszybciej spławić

-Będę na ciebie czekał o 8:50, na planie mamy być o 9:30 więc spokojnie zdążymy. Do zobaczenia jutro Mer.

Westchnęłam tylko i odeszłam.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Następnego dnia

Obudziłam się. Nie zamierzałam od razu wstać. Położyłam się na plecach i zaczęłam wpatrywać się w sufit. Zaczęłam myśleć o wczorajszym dniu. Większość moich myśli dotyczyła jego. Dziś najbardziej na świecie pragnęłam zostać w łóżku, nie iść na plan i zostać pod kołdrą cały dzień. Potrzebowałam to wszystko przemyśleć, ale wiedziałam że muszę się tam pojawić. Po 15 minutach zebrałam się z łóżka i poszłam wybrać ubrania na dziś oraz się umyć. Gdy byłam już umalowana, uczesana i ubrana spojrzałam na zegarek. Była 9:03, dziś miałam na 9:30, już się przestraszyłam że się spóźnię gdy przypomniało mi się ze miałam jechać z Pablo. Wzięłam plecak i wyszłam z domu. Zamknęłam drzwi, odwracam się, na moim podjeździe stał samochód a koło niego Pablo. Było mi głupio bo wiedziałam że czeka tak już jakieś 15 minut.

-Hej.-przywitał się

-Hej. Serio na mnie czekałeś? Długo już tak stoisz?

-Tak powiedziałem że będę to jestem. Nie tylko chwilę. Wsiadaj.-otworzył drzwi

-Przepraszam cię, zapomniałam że miałam z tobą jechać.

-Nic się nie stało, jakoś dojedziemy na czas.

Tym razem droga minęła w większości w ciszy. Co jakiś czas próbował zacząć rozmowę ale ja szybko ją ucinałam i wpatrywałam się w widoki za oknem.

-Wszystko ok? Dziwnie się jakoś dziś zachowujesz.

-Nie wiem dlaczego tak uważasz. Wszystko jest dobrze.

Nagle zrobiło mi się strasznie zimno i trochę zaczęłam się trząść. On od razu to zobaczył, na czerwonym świetle ściągnął kurtkę i zarzucił mi na ramiona. Po jakichś 3 minutach byliśmy na miejscu. Gdy wyszłam z auta chciałam mu ją oddać ale on jak tylko zobaczył że ja ścigam powiedział że mam ją nosić dopóki nie będzie mi cieplej. Dziś nic mi nie szło, czułam się źle. Z chwili na chwilę coraz gorzej.

Dzisiaj nagrywaliśmy scenę w której po raz pierwszy śpiewaliśmy. Było to połączenie teledysku z występem. Nie miałam siły na nic a tym bardziej na taniec. W końcu dziewczyny zaczęły się martwić, pytały co się dzieje a ja nie odpowiadałam bo sama nie wiedziałam. Było mi raz gorąco, raz zimno. Przechodziły mnie dreszcze. Po godzinie 11 podszedł do mnie scenarzysta i zapytał co mi jest. Opowiedziałam że nie wiem. Przyłożył rękę do mojego czoła i rozkazał mi że mam natychmiast iść do domu i się wychorować bo mam okropną gorączkę. Zanim pozwolił mi odejść zapytał się obsady kto mnie odwiezie do domu bo nie ma mowy bym wracała tramwajem. Od razu wyrwał się Pablo i powiedział że on się mną zajmie. Chciałam zaprotestować ale nie miałam sił. Zabrałam swoje rzeczy i poszliśmy do samochodu. Włączył silnik i podkręcił ogrzewanie na maksa ale dużo to nie dało bo jak już wcześniej opowiadał ma zepsutą klimę i w samochodzie prawie nie grzeje.

-Zatrzymamy się tutaj na chwilkę, wejdę tylko do apteki.-nagle samochód stanął, gdy spojrzałam w stronę siedzenia kierowcy jego już nie było

Po trzech minutach wrócił z siatką lekarstw.

-Proszę, weź to wszytko jak najszybciej.-podał mi siatkę i posłał lekki uśmiech

-Bardzo dziękuję.-powiedziałam z wdzięcznością

Jechaliśmy w ciszy, co jakiś czas spoglądaliśmy na siebie ale nie odzywaliśmy się ani słowem. Po jakimś czasie w końcu byliśmy na miejscu. Wysiadłam i chciałam iść na własnych nogach gdy on podszedł do mnie i wziął mnie na ręce. Nie chciałam tego ale czułam się bardzo źle więc pozwoliłam mu na to. Wtuliłam się w niego a on wyciągnął mi klucze z plecaka i otworzył drzwi. Dalej nie wiem co się działo bo zasnęłam.

Obudziłam się na kanapie przykryta kocem. Obok, na stoliku stała jeszcze gorąca herbata i kartka na której było napisane:

"Mam nadzieję że długo pośpisz, przyjdę do ciebie około 16 zobaczyć jak się czujesz. Pamiętaj o lekarstwach! Do zobaczenia. Pablo xx"

Pomyślałam że nawet mu nie podziękowałam za wszytko co dla mnie zrobił...Nadal się źle czułam choć było już trochę lepiej. Otuliłam się kocykiem i poszłam po lekarstwa oraz termometr by sprawdzić jak wysoką mam gorączkę. Nie było tak źle. Wróciłam do łóżka i poszłam dalej spać. Obudziłam się po 30 minutach.

"Czy ja śniłam o nim?! Nie nie możliwe...". -zaczęłam się zastanawiać

Miałam na dziś dość wszystkiego więc włączyłam TV i wybrałam jakiś dramat by na chwilę zapomnieć o wszystkim innym...


Taki los napisało nam życie~MechiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz