Mechi Pov
*Z rana*
Obudziłam się. Pewnie jak to czytacie myślicie że leżę w swoim domu, w swoim łóżku. Ale nie! Jest 8:30 a ja leżę na dachu wtulona w Pablo. W nocy jeszcze dużo rozmawialiśmy i nawet nie wiem w którym momencie zasnęłam. Gdyby mama była normalnie w domu to miałabym przechlapane. Z rana, jakoś godzinę temu jakby przez sen czułam że Pablo uwolnił się ode mnie przykrył mnie kocem i gdzieś poszedł. Wtedy nie byłam pewna czy to sen czy na prawdę to czuję i byłam zbyt nie wyspana by się przebudzić ale gdy się teraz parę minut temu otworzyłam oczy zrozumiałam że to była prawda. Koło nas leżała taca z wielkim śniadaniem. Pablo znów się postarał. Powiedział że chciał zrobić mi niespodziankę i sam przygotował wszystko w kuchni pizzeri.
-Jemy?-zapytał cicho gdy nadal leżeliśmy spokojnie, przytuleni, nie przejmując się czasem, choć powinnyśmy
-Może powinnaś napisać do mamy i zapytać o której wraca do domu?-zaproponował gdy zaczęłam już przeżuwać gofra z nuttelą
-Kurde masz rację, nie pomyślałam o tym. Lepiej żeby mnie zastała w domu jak wróci.
Po tym chwyciłam telefon i wystukałam krótką, treściwą wiadomość.
-A twoja się nie martwi że nie było cię przez całą noc?-zaryzykowałam zapytać
-Nie mieszka tutaj ze mną, mieszkam tylko z siostrą. Zresztą nawet jak by tutaj była, mało by ją to obchodziło.-odpowiedział zachmurzony
-Przykro mi. Nigdy nie pytałam o twoją rodzinę. Mało o niej w ogóle wiem.-nagle wyparowałam co było błędem
-Może i dobrze.-odpowiedział poważnie, jego oczy w tej chwili nie błyszczały jak zawsze, chyba pierwszy raz widziałam w nich smutek
-Zmieniając temat, zawsze tyle jadłaś?-powiedział żartobliwie, niby się śmiejąc ale widziałam ze był to fałszywy śmiech, zmienił temat i udawał że wszystko jest okay
-Hah nie. Kiedyś miałam problemy z żywieniem...Czekaj czy to aluzja do tego że jestem gruba?!-też próbowałam się śmiać choć teraz mi nie było do śmiechu na wspomnienia o mojej chorobie
-Hahaha nie głuptasie! Masz piękną figurę. A co ci dokładniej było?
-Dziękuję. Emm chorowałam na bulimię...miałam 13 lat i byłam strasznie głupia i zakompleksiona. Czułam się źle ze swoim ciałem i za każdym razem gdy patrzyłam w lustro wydawało mi się że jestem coraz grubsza. Nigdy nie miałam nadwagi ale mimo to za wszelką cenę chciałam być coraz chudsza, więc zaczęłam się zmuszać do wymiotów. Tak bardzo mi za to wstyd. Nie wiem jak mogłam być taką idiotką. Gdy prawie trafiłam przez to do szpitala zrozumiałam jak okropne to ma skutki i byłam zmuszona wziąć się w garść.-pierwsze słowa ledwo wydobyłam z siebie, gdy kończyłam mówić po mojej twarzy powolnie spływała jedna pojedyncza łza ale wiedziałam ze na niej się nie skończy
-Mechi przepraszam że zapytałem...Tak mi smutno. Nie byłaś idiotką po prostu nie wiedziałaś co robisz. Każdy popełnia błędy, ty nie rozumiałaś jeszcze jakie to może mieć skutki. Najważniejsze że z tego wyszłaś i że to już przeszłość. Już jest dobrze. I tak zostanie. A teraz chodź do mnie.-pełen troski wyciągnął ręce i czekał aż sie do niego zbliżę.
W jego ramionach zawsze czułam się bezpiecznie. Czułam że na prawdę wszystko jest okay. Kochałam zapach jego perfum, uspokajał mnie. Jeszcze chwilę cicho szlochałam a on głaskał mnie po głowie.
---------------------------------------------------------------------------
Od autorki:
Dziś taki krótki rozdział i myślę że teraz większość będę się starać pisać krótsze bo te moje długie nudne wypracowania chyba zniechęcają was do czytania. Powoli zastanawiam się nad zakończeniem tej historii. Buziaki xoxo
CZYTASZ
Taki los napisało nam życie~Mechi
FanfictionFanfiction o życiu Mechi Lambre, o jej związkach i przyjaźniach. Pierwszą swoją prawdziwą miłość poznałam na planie Violetty, oczarował mnie już pierwszego dnia...Tak to się zaczęło a co było dalej? Jak znalazłam przyjaciół na całe życie i zdobyłam...