Kolejne dni spędziliśmy na ćwiczeniach. Po szkole od razu biegłem na stację kolejową by odebrać chłopaka. Następnie szliśmy do mojego domu i ćwiczyliśmy do późnego wieczora. Niestety moje oceny na tym ucierpiały. Nie miałem czasu na odrabianie pracy domowej czy uczenia się. Najważniejsze było dla mnie wypaść dobrze przed jurorami. Występ jest już jutro. Ten czas tak szybko zleciał. Mam wrażenie, że z każdym dniem piosenka wychodzi nam co raz lepiej. Również zbliżyliśmy się do siebie. Zachowujemy się jak bracia po tygodniu znajomości. Charlie pomógł mi w wielu sprawach. Jest jak anioł, który podnosi zabłąkane osoby. Moje prześladowania w szkole o jeden czy dwa procenty się zmniejszyły po tym jak przyszedł raz po mnie do szkoły. Jest starszy ode mnie, więc moi prześladowcy boją się go. Jestem ciekaw jaka będzie ich mina kiedy zobaczą nas w telewizji. Może zyskam szacunek.
Jest piątek. Dzień przed wielkim dniem. Od rana nie rozstaje się z telefonem. Praktycznie ciągle piszę z blondynem. Zaczynajac od tego w co się ubierzemy kończąc po strachu. Najgorsze będzie stawienie czołu całemu studio oraz spodobanie się jurorom. W szybkim tempie zjadłem śniadanie i poszedłem do szkoły. Wszystkie czynności, które rano wykonuje poszły mi dzisiaj mozolnie. Pewnie przez to, że nie mogłem na spokojnie założyć nawet spodni. Co chwilę skakałem do pokoju by odpisać na sms. Miałem dzisiaj wyjątkowo mało lekcji.Po czterech godzinach gadania o historii, geografii, bologii i chemii przyszedł na ostatnią lekcje. Wf
Mało powiedziane jest to, że nie lubię tej lekcji. Ja jej wręcz nie znoszę. Może i jestem trochę wysportowany i nie meczę się zbyt szybko, ale chodzi o coś innego. Przez ilość moich bransoletek na nadgarstku, których nie mogę zdjąć nazywaja mnie gejem. Jestem najmniejszy z klasy. Nauczyciel zazwyczaj każe nam grać w siatkówkę czy w koszykówkę. Przez moje blizny po dziesięciu minutach bolą mnie ręce. Nie mogę wtedy dobrze odbijać piłki. Jednak jest to obowiązkowe. Nie da się wypisać z wf-u chyba, że masz dobry powód i zaświadczenie od lekarza.
Pięć minut przed dzwonkiem szestnastka chłopaków wtargnęła do szatni. Ustawiłem plecak w kącie i wyjąłem torbę z strojem. Zdjąłem szary sweter i założyłem białą koszulkę. Następnie rozwiązałem buty i zdjąłem spodnie. Nie patrzyłem na nikogo ani się nie odzywałem. Naciągnąłem zielone spodenki i ułożyłem ubrania na kupkę. Założyłem spowrotem buty i zawiązałem sznurówki. Na salę dotarłem prawie ostatni. Równo z dzwonkiem nauczyciel wszedł na salę. Był to dość stary mężczyzna w długich, czarnych dresach. Na szyi zawsze miał żółty gwizdek.
- Dzisiaj zagramy w koszykówkę, zróbcie pięć kółek a ja przyniosę piłkę - powiedział i wyszedł z sali. Pierwsza osoba od prawej strony odwróciła się i zaczęła biec. Za nią podążyli wszyscy. Po dziesięciu minutach nauczyciel wrócił z piłką do koszykówki. Ustawiliśmy się ponownie w rzędzie i czekaliśmy.
- Smith, Kurton i Felix wybierajcie drużyny - trójka najwyższych chłopaków w klasie wyszła na środek.
Prawie wszyscy zostali wybrani po pięciu minutach. Zostałem tylko ja i "kujon". Tak naprawdę wspólczuję Marcelowi, poprostu dobrze się uczy i nie jest tak wysportowany jak reszta klasy. Jest trochę jak ja, ale ma starszego brata. Nikt nie znęca się nad nim ani się nie wyśmiewa ze względu na niego. Jak zwykle zostałem jako ostatni i poszedłem do drużyny Smitha.
- Dobra słuchajcie podajecie piłki do mnie i kryjecie resztę. - usłyszelismy taktykę. Graliśmy jako pierwsi. Wzięlismy czerwone szarfy i stanęliśmy na środku. Graliśmy przeciwko zielonym.
Na początku gra była w porządku. Podawaliśmy piłki do Paula a on trafiał prosto do kosza. Starałem się biegać z boku i uważać by dostać piłką. W końcu jutro był występ. Wyszystko szło po mojej myśli dopóki ktoś nie podał mi piłki. Przez chwilę nie wiedziałem co się dzieje. Nagle wszyscy biegli na mnie. Otrząsnąłem się i odwróciłem. Zacząłem kozłować piłkę i poszukiwać lidera. W końcu znalazłem czarne, krótko ścięte włosy i pognałem w tamtą stronę. Już miałem rzucać piłkę kiedy.
Trzask
I
Gwizdek
Nagle leżałem na podłodzę. Spojrzałem w górę i zobaczyłem wszystkich patrzących się na mnie z rozbawieniem w oczach. Nagle zauważyłem nauczyciela.
- Nic ci nie jest Leondre? - zapytał pochylając się nade mną.
- Nie wszystko w porządku - postanowiłem zlekceważyć bolącą kostkę. Nie chciałem wyjść na ciotę. W domu zrobię sobie opatrunek.
- Dobrze wszyscy do szatni koniec zajęć - krzyknął i zagwizdał w swój gwizdek. Szedłem najnormalniej jak potrafiłem. Chyba mi się udało, bo wyszedłem ze szkoły bez żadnych przeszków. Dopiero za zakrętem zacząłem kuśtykać i syczeć z bólu. Na szczęście mama była w pracy więc kiedy przyszedłem do domu nie było nikogo. Wziąłem płyn i bandaż z szafki. Usiadłem na krześle i zdjąłem but z prawej stopy. Zdjąłem skarpętę i ujżałem sine i spuchniętą kostkę. Jak ja mogłem iść normalnie i nie wiedzieć, że ti aż tak zle wygląda. Jednak nie powiedziałem tego mamie. Założyłem bandaż, skarpetę i zdjąłem buta z lewej stopy. Ustawiłem je na wycieraczce i pognałem na górę. Charlie dziś nie przyjdzie więc wziąłem się za prace domowe.