Rozdział 27

676 73 13
                                    

*Chris*

Po pierwszej w nocy wyszedłem z domu Jessicy. Może i dziewczyna niesamowicie się postarzała, ale nadal umiała co nie co.

Było całkiem chłodno. Może miałem takie wrażenie, bo byłem rozgrzany. Zapiąłem bluzę pod samą szyję. W ręce trzymałem deskorolkę. Nie miałem siły na jazdę. Dziewczyna wykończyła mnie. W tamtej chwili zastanawiałem się dlaczego nadal nie mam samochodu. Marzy mi się duży, czarny samochód. W końcu mam prawo jazdy. Muszę załatwić sobie jakieś cudeńko. Długo nie wytrzymam bez samochodu. Muszę czymś podwozić pijane laski do domu.

W ciągu pół godziny dotarłem pod bramę domu. W ciemności trudno było dotrzeć do domu. Parę razy wszedłem w złą uliczkę.

W całym domu nie paliło się ani jedno światło. Zastanawiałem się jakim sposobem dostanę się do środka.

Postanowiłem jak najciszej otworzyć furtkę. To było trudne, bo była stara i wydawała z siebie dźwięki przy każdym pchnięciu. W końcu przedostałem się przez szpare. Nie chciałem otwierać jej całkowicie. Zamknąłem szybko furtkę i przebiegłem do drzwi. Po chwili przypomniało mi się, że nie mam kluczy.

Wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do brata. Miałem nadzieję, że odbierze.

- Czego? - usłyszałem szept i mimowolnie się uśmiechnąłem. Nie musiałem spać na dworze.

- Leo braciszku otwórz mi drzwi - poprosiłem opierając się o parapet.

- Chyba sobie żartujesz, jutro mam ciężki dzień - chłopak odparł i ziewnął. Ciekawe co było aż tak ważne. Nie podobała mi się wizja spania na tarasie. Robiło się co raz zimniej.

- A ja zaraz będę chory, otwórz te drzwi - traciłem cierpliwość. Tak trudno było mu zejść na dół i otworzyć.

- Nie - usłyszałem tylko i po chwili zapadła cisza. Ten idiota się rozłączył. No pięknie wrócę na studia chory.

Odepchnąłem się od parapetu i postanowiłem obejść cały dom. Musi być inna droga do środka. Przeszedłem do przodu obserwując uważnie okna. Starałem przypomnieć sobie czy zamykałem balkon. Byłem gotowy wspiąć się po rynnie.

Na balkonie stało krzesło i koc. Na szczęście mama czasami tam przesiadywała. Przypomniałem sobie o tym w ostatniej chwili.

Przetarłem dłonie i byłem gotowy wspinać się. Złapałem rękoma rynnę i zacząłem wspinać się nogami do góry.

- Co ty robisz idioto- usłyszałem znajomy głos i odwróciłem się w prawo. Na drodze stał mój brat w samej piżamie.

- Nie chciałem spać na dworzu jak pies - mruknąłem odrywając się od rynny.

- Może byś wtedy zmądrzał - chłopak mruknął. Nie chciałem się o tej godzinie bić, ale na pewno bym wygrał.

- Uważaj na słowa młody - wysyczałem i ruszyliśmy w stronę domu.

- Od rana mam być jutro w wytwórni, a ja nie śpię - mniejszy zaczął narzekać.

- Masz jeszcze parę godzin - mruknąłem. Poczułem się o wiele lepiej kiedy weszliśmy do środka. Od razu zrobiło mi się ciepło.

Leo bez słowa wszedł na górę. Pewnie poszedł się położyć. Nie mam pojęcia dlaczego tak bardzo się zdenerwował. Przecież ma jeszcze tyle godzin do świtu. Zdjąłem trampki i rzuciłem je obok innych butów. Poszedłem do kuchni z zamiarem zjedzenia czegoś. Dzisiejsze przygody mnie wykończyły.

Zapaliłem światło i skierowałem się do szafki. Wyjąłem z niej miskę i postawiłem ją na blacie. Postanowiłem zrobić sobie płatki. Znalazłem w lodówce mleko i szczęśliwie złapałem je. Zamknąłem lodówkę i wlałem odpowiednią ilość do garnka. Włączyłem gaz i zajrzałem do kolejnej półki. Wyjąłem miodowe kółka i wsypałem je do miski. Zaczekałem, aż mleko zacznie się podnosić i wyłączyłem gaz.

Angel ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz