38. Wildest Dreams

278 22 2
                                    

Wlepiam wzrok w podłogę, nie wiedząc co właściwie powinnam mu powiedzieć. Bo przecież tak naprawdę mogę powiedzieć mu o mnie i Connorze sprzed chwili. Jesteśmy przyjaciółmi, więc nie powinien mieć o to żadnych pretensji. O ile w ogóle by je miał.
Ale też z drugiej strony czuję się jakbym teraz naprawdę go zdradziła. Przecież to zrobiłam; pocałowałam innego.
Wydaje mi się jakby usta zaczynały mnie piec, przez to, co zrobiłam. Tak samo jak moje ręce, którymi go dotykałam. Wszystko mnie parzy, przez co zaczynam dziwnie trząść rękoma.

I thought heaven can't help me now

- Wszystko okej? - Pytają mnie równocześnie, podczas gdy ja zachowuję się, jakbym miała w sobie ducha, który mnie nawiedził.
Nie wiem czym jest to spowodowane. Wiem tylko, że zaczynam się coraz bardziej denerwować. Co powinnam zrobić?
- Źle się czuję. - Wymyślam na poczekaniu.
Widzę, że Brad już zorientował się o moim kłamstwie, ale nic się nie odzywa. Connor powoli wstaje, cały czas patrząc na mnie. Wiem, że on nie jest z tych osób, które kogokolwiek by oceniały, ale nic nie poradzę na to, że czuję się, jakby właśnie to robił.
- Kwiat można przesadzić w dwa różne miejsca. W jednym uschnie albo się przyjmie. Zależy które miejsce się wybierze. - Ostatni raz spogląda na mnie swoimi błękitnymi oczyma i opuszcza mój pokój. Dopiero po chwili rozumiem sens jego słów. To mądry chłopak, tylko ja nie potrafię jeszcze wybrać najlepszej dla nas wszystkich drogi.
- Widzę, że dobrze potrafisz sobie zagospodarować czas wolny. - Kpi ze mnie brunet, przechodząc przez pokój i rozkładając się na moim łóżku.

You see me in hindsight (...)
Burn it down

Nie mogę uwierzyć, że istnieje człowiek tak piękny jak on. Jego głowa tak delikatnie spoczywa na mojej poduszce, tworząc idealny kontrast pomiędzy białą poduszką a jego ciemnymi lokami. Pamiętam jak jeszcze całkiem niedawno potrafiłam się nawet budzić w nocy i patrzeć jak śpi. Wyglądał wtedy jak mój własny, osobisty anioł. Niestety Bóg postanowił go ode mnie zabrać.
- Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi. - Spoglądam na niego z góry. - To już chyba nie do końca twój interes z kim i jak spędzam swój wolny czas. - Odgryzam się.
- Wiesz, że masz rację? Nie obchodzisz mnie już. Co ja tu właściwie robię? - Mówi obojętnie, patrząc prosto w moje oczy.
Jego słowa są jak zatruta strzała pomiędzy moje żebra. Czuję jak opadam ze wszystkich sił życiowych.

Nothing lasts forever
But this is getting good now

W swoim umyśle wyśmiewam głośno Connora, który mówił mi o swojej wizji zdruzgotanego przyjaciela, który cierpi po stracie swojej ukochanej. Widzę jak bardzo mu źle. Ale tym razem nie będę cierpieć w samotności.
- To świetnie. Pewnie to, że pocałowałam Connora też Cię nie interesuje. - Na moich ustach pojawia się nieszczery uśmiech.
Brad od razu podnosi głowę i wlepia we mnie swój wzrok.
- Co tak się na mnie patrzysz? - Teraz to ja kpię sobie z niego. - Przecież jesteś moim przyjacielem, chyba nie jesteś zazdrosny?
- Pff, oczywiście, że nie! - Prycha, ale ja wiem, że dotyka go to w ten sam sposob, co jego słowa wcześniej mnie.
I taki był mój cel.
Bradley wstaje z mojego łóżka i powoli podchodzi do mnie, cały czas patrząc na mnie. Nie czuję się już pewnie, gdy jest tak blisko mnie.
- Podobało Ci się? - Pyta, gdy nasze twarze niemalże się stykają.
Mój oddech natychmiastowo przyśpiesza. Nie mogę nic poradzić na to, że on tak na mnie działa.
- Wolisz kiedy to on Cię całuje? - Trąca swoim nosem o mój, ale ja się wycofuję.
I tak idziemy; on do przodu, ja do tyłu, a jego oczy cały czas utrzymują kontakt z moimi.
- Dotykał Cię? - Odzywa się ponownie, gdy uderzam plecami o ścianę.
Myślę nad odpowiedzią, podczas gdy czuję go coraz bliżej mnie. Dobić go jeszcze bardziej czy przyznać mu rację, że całując jego przyjaciela myślałam o nim? Chociaż właściwie już jest zraniony przeze mnie, dlaczego by nie zranić go jeszcze bardziej? Mogę mu się pięknie odwdzięczyć za wywiad.
- Nawet nie wiesz jak on cudownie całuje. Jego dziewczyna była strasznie głupia, że z nim zerwała. Ale to nawet dobrze, mogę spróbować...- Brnę w swoim kłamstwie, ale ostatecznie przeszkadzają mi jego usta na moich.
Próbuję się mu wyrwać, uderzam kilka razy w jego klatkę piersiową, sygnalizując by przestał, choć właściwie wcale tego nie chcę. Pragnę by to wszystko wróciło, by on wrócił, ale jeśli zdecydował nie wracać, nie chcę wymuszać tego na nim. Nie chcę tego, jeśli mamy się oboje ranić. To wszystko wydaje się chore, ale chcę tego.
Chcę jego.
Brad unieruchamia moje ręce chwytając je w nadgarstkach i przyciąskając je do ściany. W końcu poddaję się i oddaję mu pocałunek, za którym tak bardzo tęskniłam. Wyczuwam jak Bradley uśmiecha się przez niego, widząc, że ma nade mną kontrolę. Nie mogę też nic poradzić na to, że moje ręce powoli wyślizgują się z jego uścisku i lądują w jego bujnych włosach.

He's so tall, and handsome as hell
He's so bad, but he does it so well

Usta Brada wędrują po moim prawym policzku przez moją szczękę aż do mojej szyi, gdzie znajduje się mój czuły punkt, o którym on doskonale wie. Szybko przechodzi w tamto miejsce i zasysa tam skórę.
- Nadal. Wolisz. Kiedy. To. On. Cię. Całuje? - Pyta w przerwach od ssania mojej skóry.
- Kłamałam. - Przyznaję się mu, oddając się zupełnie przyjemności, którą mi daje.
- Za kłamstwo jest kara. - Szepcze, zasysając moją skórę w jeszcze kilku miejscach. Za każdym razem ciągnę go za włosy, przez co ssie skórę jeszcze mocniej.

I say 'no one has to know what we do'

Czy tak zachowują się "przyjaciele"?
Oczywiście, że nie.
My nigdy nie będziemy przyjaciółmi.
Ale będziemy tak udawać, dopóki któreś z nas się nie złamie. To wszystko zabawa i durne gierki, dopóki ktoś nie straci rozumu.
Brad swoją pracę kończy na moim obojczyku, gdy odrywa się ode mnie.
- Teraz przynajmniej każdy będzie wiedział, że tylko ja mogę Cię całować. - Oblizuje usta, patrząc na moją odkrytą szyję. - Ah i tak w ogóle. Jutro jedziemy wszyscy na wywiad a wieczorem mamy iść na randkę.
Mówi do mnie i tak po prostu wychodzi. Wychodzi i zostawia mnie całkowicie skołowaną.

Brad

- Następną piosenką napisaną przez was jest Lovestruck. - Mówi prezenter, miotając po nas swoim wścibskim wzrokiem. - Opowiedzcie nam coś o niej.
- Cóż, zaczęło się od refrenu, który napisał Brad. Właściwie to jego część refrenu nadała całokształt tej piosence. - Zaczyna James, który właściwie gada przez większą część tego wywiadu. - Nadaliśmy też jej specjalny rytm, inny od pozostałych piosenek na płycie, gdyż jest to ważna piosenka.
- Ważna? Dla kogo? - Dopytuje prezenter.
- Dla Brada, rzecz jasna. Ciągle brzdąka do niej na swojej gitarze. - Śmieje się Tristan i ma całkowitą rację.
Oprócz gapienia się godzinami w mój telefon i przerzucania jednego jej zdjęcia na kolejne, to to jest to, co robię przez resztę czasu.
- Ta piosenka jest dla mnie osobistym hymnem w walce o miłość. - Zaczynam swoją wypowiedź. - Gdy spotkasz dziewczynę już wiesz, że musisz ją zdobyć, nawet jeśli nie wiesz jak. Ale musisz ją zdobyć, bo wiesz, że bez niej nie będzie tak samo. Jesteś nawet gotów spać na jej kanapie, byleby była twoja.
- Uhu, widzę, że Hana to prawdziwa szczęściara. - Odwraca się za siebie i macha do niej.
Również na nią spoglądam i widzę jak się uśmiecha. Mogę rozpoznać, że jest to jej jak najbardziej szczery uśmiech. Czuję jak moje policzki pieką, a moje usta wciąż czują jej.
Muszę przyznać, że byłem strasznie wkurzony tym, że Connor odważył się ją całować, wiedząc w jakiej jesteśmy sytuacji. Ale w sumie miałem wymówkę, by móc ją pocałować.

Say you'll see me again even it's in your wildest dreams

Tak bardzo mi tego brakowało, że już nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Moje dłonie wciąż szukają jej, ale ich nie ma.
- Tak..To piękna historia. - Mruczy pod nosem. - A co z She Was The One? Album dopiero co wyszedł a fani już spekulują.
- To ostania piosenka dodana na album. W większej mierze napisał ją Brad, znowu. - Mówi radośnie James. - Wraz z chłopakami dodaliśmy tylko niewielki wkład od nas.
- Cóż, jakby nie patrzeć chodzi z jedną z najlepszych tekściarek w tej branży, to do czegoś zobowiązuje. - Prezenter próbuje być zabawny, ale mnie wcale to nie śmieszy.
Nie przy tej piosence.
- Tak, można to też tak ująć. - Próbuję się uśmiechnąć. - Czasem jest tak, że wszystko się sypie i niestety traci się pewną osobę, choć dla nas była tą jedyną. Podczas pisania jej byłem zły ale też zraniony, co można zauważyć. Coś wyślizgnęło się z moich rąk a ja zamiast to ratować, pozwoliłem temu upaść. Ale została mi nadzieja, że to kiedyś wróci do mnie. - Mówię i znów spoglądam w miejsce, w którym stoi Tori.
Jednak już jej tam nie ma. Widzę, jak szybko ucieka stamtąd.
U

ciekła.

Someday when you leave me
I bet these memories follow you around

Heartbroken (Bradley Simspon fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz