47. As Long As You Love Me

293 21 6
                                    

Brad

Pierwsze show ma miejsce w Toronto, w Kanadzie. Przede mną rozciąga się morze osób, które trzymają różnokolorowe glowsticki, plakaty i flagi ich ojczystego kraju. Nigdy w życiu nie byłem w Kanadzie. W ciągu tej trasy koncertowej będę więcej razy zagranicą niż byłem w czasie ostatnich 19 lat swojego życia. Wszystko dzięki mojej wspaniałej dziewczynie, która spełnia moje najskrytsze marzenia. Chyba nigdy nie przestanę jej być za to wdzięczny.
Dziś zaczynamy od Smile Avril Lavigne. Tori zdecydowała się na to, ponieważ twierdzi, że jest to najbliższa jej sercu kanadyjska artystka. W sumie, muzykę ma nawet niezłą, więc jest spoko.
Tłum skanduje jej imię coraz to głośniej. Aż w końcu wybiega zza sceny; ubrana w czarną, skórzaną sukienkę oraz jej ukochane czarne lity. Dobrze pamiętam, jak jeszcze w samolocie chyba przez około godzinę opowiadała mi, jak bardzo kocha te buty. Ja jednak chyba nigdy nie zrozumiem tej całej kobiecej miłości do butów i torebek.
- Hej Kanada! - Macha swoim fanom po skończonym utworze, a oni wydają z siebie jeszcze głośniejszy okrzyk radości. - Nazywam się Hana - robi się jeszcze głośniej. - A to mój młodszy brat i chłopcy z The Vamps! Witamy was na Sweet Depression World Tour!

I'll be your Hova
You can be my Destiny's Child on a scene girl

No i wraz z tym tłum już absolutnie szaleje. Nigdy nie byłem po żadnej ze stron, aż do teraz, ale muszę przyznać, że stojąc na scenie i obserwując ich wszystkich, to jest jeszcze bardziej cudowne uczucie niż może się komukolwiek wydawać.
- Zróbcie trochę hałasu dla chłopaków, a ja w tym czasie szybko się przebiorę i zaczynamy naszą zabawę kochani! - Przesyła im buziaka w powietrzu i znika za sceną, zostawiając nas z tym wielkim tłumem.
Wraz z James, Connorem i Johnym równocześnie idziemy dalej sceną, wchodzą w tłum fanów. Gramy na naszych gitarach, udając gwiazdy rocka. Machamy głowami i robimy głupie miny do tych wszystkich dziewczyn, które stoją w pierwszym rzędzie. W tle Tristan przygrywa nam na perkusji, co wywołuje kolejny pisk fanek. Nagle przez słuchawki dostajemy sygnał, że Tori jest już gotowa do występu i zaczynamy grać regularną część piosenek z trasy. Pierwszą jest stworzony przez nas mashup „Talk About Us/Somebody To You".
Hana pojawia się na scenie w czarnej sukience, w drobne kwiaty. Na głowie ma duży kapelusz, który już w czasie refrenu ląduje w morzu rozwrzeszczanych i zapłakanych fanek. Jedna z nich to prawdziwa szczęściara.

* * *

- Hej, Hanators! - Zwraca się do nich, gdy jesteśmy już w połowie koncertu. - Myślę, to mój czas na taką mini-przemowę. Zwłaszcza, że kolejną piosenką, którą wam zaśpiewamy będzie „Better". Ja, um, cóż - zabawnie się jąka, wprawiając nas wszystkich w lekki chichot. - To jest jedna z tych piosenek, które napisałam jako nastolatka. Jeszcze, gdy przebywałam w Polsce. Podczas wybierania piosenek na trasę koncertową sugerowałam się tym, że większość z was też jest w tym nastoletnim wieku i będzie mogło bardzo łatwo odnaleźć samych siebie w tej piosence. - Szeroko uśmiecha się do swoich fanów, po czym następuje chwila ciszy.
Wyjmuje swój mikrofon ze stojaka i idzie w głąb fanów.
- Przychodzi taki dzień w waszym życiu, kiedy to spotykacie osobę, która jest inna niż wszystkie. Która powoduje, że czujecie uczucia, których nigdy wcześniej nie znaliście. Między innymi, niesie ze sobą rozczarowanie, ponieważ dla niej nie jesteście tą osobą, którą ona jest dla was. W takich momentach popadamy w ogromny smutek, zawód, rozpacz i nawet depresję. Ale pamiętajcie, że nie jesteście w tym sami. Nigdy nie jesteśmy sami. Ja miałam to szczęście i była ze mną moja przyjaciółka. Tak w ogóle, to kocham cię Liv! - Macha do jakiejś przypadkowej fanki, która jak jedna z wielu ją nagrywa, więc pewne jest, że to wideo szybko dotrze do jej przyjaciółki.

We both know it's a cruel world

- Wracając, pewnego dnia powiedziała mi te banalne dla wielu słowa: „będzie lepiej". I wiecie co? Uwierzyłam jej. Takie proste? Oh, nie. Wiele razy się łamałam, chciałam się poddać. Ale nie mogłam. Wiedziałam, że ona mnie nie okłamała. Wiedziałam, że będzie lepiej. I tak się stało. Niby najprostsza rada na świecie, a jak wiele zmieniła. Zaczęłam nowe życie. Kochani, wiem, że niektórzy z was też są w takiej sytuacji. Straciliście kogoś, kogo nie przypuszczaliście, że możecie stracić. I wiem także, że to jedno z najbardziej rozdzierających serce uczuć na świecie. Płaczcie. Krzyczcie. Jedzcie czekoladę. Lody. Pizzę. Zamykajcie się w pokoju. Wychodźcie ze znajomymi. Róbcie wszystko, by było wam lepiej. Bo będzie lepiej. Uwierzcie w to, a się tak stanie. - Po jej głosie mogę stwierdzić, że gdzieś tam, w pewnym momencie spłynęła jej łza po policzku.
Ta trasa koncertowa, te piosenki to część jej. Jej bycia. Jej człowieczeństwa. Jej własnej historii, spisanej i opowiedzianej tutaj. Jestem z niej tak cholernie dumny.
- Ej, tam coś się dzieje. - James wskazuje na kilka fanek, które stoją w pierwszym i drugim rzędzie po lewo, i przymierzają się do rzucenia butelkami z wodą w moją dziewczynę.
Próbuję ją w jakiś sposób ostrzec, lecz jest za bardzo oddalona ode mnie. Idę w jej kierunku, jednak one okazują się szybsze i rzucają kilkoma butelkami wody w nią. Jedna trafia ją w kolano, przez co od razu nieco je zgina. Druga natomiast leci nieco wyżej i uderza ją w tyłek. Mimo wszystko widzę jak się krzywi od tych uderzeń, choć nadal kontynuuje śpiewanie.

Heartbroken (Bradley Simspon fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz