Hana
Wychodzę z łazienki. Jest już prawie 23, a po chłopakach jakby ślad zaginął. Jak wyszli na rozmowę z zarządem, tak nie mogę się z żadnym z nich skontaktować.
Można powiedzieć, że zaplanowaliśmy z Bradem taki 'nasz wieczór'. Tylko my dwoje. Ale jak widać na załączonym obrazku "nasz" przerodziło się w "mój".
Wstaję z łóżka, po czym okrywam się szlafrokiem. Niby okna są zasłonięte, ale w moim świecie nigdy nic nie wiadomo. A nie chcę widzieć jutro siebie na okładce i to w dodatku w samej bieliźnie.
Powoli zaczynam gasić świeczki, które zapaliłam dla odpowiedniej atmosfery. Jestem już chyba przy szóstej, gdy słyszę kroki na korytarzu. Czyżby już wrócił? Ponadto, słyszę głosy chłopaków. Czyli jeszcze nie wszystko stracone! Szybkim ruchem zrzucam z siebie szlafrok gdzieś na ziemię. Nie dbam o to gdzie. Staję obok drzwi, bym mogła go jeszcze bardziej zaskoczyć. Wchodzi, a ja natychmiast kładę mu dłonie na oczach. Dziwię się, że pomimo założenia wysokich obcasów, nadal muszę stać na palcach by dosięgnąć jego twarzy.
- Hej - staram się obniżyć swój głos, by brzmiał seksownie. - Chyba bardzo stresujące było to spotkanie, jesteś strasznie spięty. Może mogę ci to w jakiś sposób wynagrodzić, skarbie?
- No nie wiem, czy ty nie byłabyś spięta, gdyby twoje rodzeństwo proponowało ci seks. - Odzywa się po polsku mój brat.
Jasna cholera!
- Alan! - Odskakuję od niego jak poparzona. - Co ty tu u diabła robisz!?
- Jesteś półnago, nie będę tak z tobą rozmawiał. - Informuje mnie, zasłaniając sobie oczy.
Pomimo tego, że w pokoju panuje półmrok, czuję jak się rumienię. Jeszcze nigdy nie miałam tak żenującej sytuacji z moim bratem. Nie wiem jak wyjść z tego z kamienną twarzą.
- Ej, siostra, ubrałaś się już? - Pyta, odsłaniając nieco oczy. - Dobra, widzę, że tak. Odpowiedz mi tak serio. Zabezpieczacie się, prawda?
Nie, już gorzej być nie może. Mentalnie daję sobie w twarz. Mam ochotę zakopać się pod ziemią, tylko nigdzie nie dostrzegam żadnego narzędzia, do wykonania tego.
- Tak, mój bracie najjaśniejszy, a teraz pozwól mi zbierać resztki mojej godności z podłogi w samotności. - Wzdycham, próbując wypchnąć go za drzwi, które w tym momencie się otwierają a w progu stoi mój chłopak.
Mała poprawka, mojej godności już nie ma.
- Przegapiłem coś? - Unosi pytająco jedną brew.
- Nie, nic. Już wychodzę. - Odpowiada mu mój brat z głupim uśmieszkiem na ustach.No oxygen, can barely breathe
Widzę jak jego sylwetka znika za rogiem, a swoją uwagę skupiam na Bradzie. Przechodzi obok mnie obojętnie i siada na łóżku.
- Przebierz się. Dziś na nic zda się twój strój. - Prosi, chowając głowę w swoich dłoniach.
Dostrzegam, że coś go zasmuca, ale nie wiem co. Czyżby aż tak źle poszło na spotkaniu?
- Wszystko okej? - Pytam, przybliżając się do niego.
- Daj spokój. Nieważne. - Burczy w moją stronę, nawet na mnie nie spoglądając.
- Brad, proszę Cię - kucam przed nim.
Próbuję poruszyć jego rękoma, by na mnie spojrzał, lecz są one twardo położone na jego kolanach.
- Muszę skoczyć pod prysznic. - Wymija mnie i idzie w kierunku łazienki.
Wzdycham głośno i upewniam się, że wszystkie okna są zasłonięte. Powoli zdejmuję bieliznę i zakrywam swoje nagie ciało jakąś przypadkową koszulką i spodenkami. Teraz to już naprawdę będę musiała zgasić te świeczki.
Mój oddech delikatnie obejmuje płomień, gdy słyszę huk, dochodzący z łazienki.
- Bradley? - Wołam. - Wszystko w porządku?
Nie odpowiada. Podchodzę do drzwi i szarpę za klamkę. Zamknięte.
- Skarbie, coś się dzieje? - Pytam ponownie, licząc na jakąś odpowiedź odpowiedź jego strony.
- Nie, wszystko dobrze. - Wydaje mi się albo on się jąka.
Ale może jestem teraz zbyt przewrażliwiona?
Uznając, że mówi prawdę, dalej zajmuję się gaszeniem świeczek. Aż tak źle poszło na spotkaniu? Muszę go koniecznie o nie wypytać.
Wtem drzwi od łazienki otwierają się i wychodzi z niej Brad. Obserwuję go przez moment i mogę śmiało dostrzec jego dziwne zachowanie. Pląta się bez sensu po pokoju, jakby szukał sobie miejsca. W końcu opada zrezygnowany na hotelowe łóżko. Kolejny raz przebiega dłońmi po swojej twarzy, jakby był czymś sfrustrowany. Gaszę ostatnią świeczkę i siadam obok niego.
- Skarbie? - Głaszczę go po włosach. - Powiedz, coś tam się stało? Jesteś strasznie przygaszony, odkąd stamtąd wróciłeś.
Wtedy zdejmuje swoje dłonie z twarzy i mogę dostrzec czerwone okręgi pod jej oczami. To nie był wcale akt frustracji; on po prostu wycierał swoją mokrą od łez twarz.Nobody's gonna love me like you
- Hej, co się dzieje? - Pytam zaniepokojona.
- Mogę się przytulić? - Pyta słabym głosem.
Natychmiast obejmuję jego talię, kładąc mu głowę na klatce piersiowej. - Zostaniesz ze mną, prawda?
Ton, którego używa przy wypowiadania tych słów sprawia, że w mój żołądek skacze we wnętrzu mojego brzucha. Jest taki słaby, choć bardzo mocno mnie trzyma.I swear no one
Can love me like you doJakby był kawałkiem szkła, po którym ktoś rysuje gwoździem i próbuje zrobić dziurę, ale szyba ostatkiem sił się broni.
- Oczywiście, że zostanę i będę przez cały czas. Zostanę, bo to jest miejsce, do którego należę. - Całuję go we włosy, na co on wtula się we mnie bardziej.
Nie żebym narzekała na takie czułości, ale martwi mnie to, że jest smutny i to robi.
Głaszczę go delikatnie po plecach, starając się go w ten sposób uspokoić. Upływa kilkanaście dobrych minut, gdy czuję jak jego mięśnie stają do mniej napięte a on sam jest bardziej zrelaksowany.
- Kocham Cię. Bardzo Cię kocham. - Łka w moje ramię. - Zostań ze mną. Jestem już zmęczony byciem sam.
Jego głos jest cichy, niczym skradający się do ofiary drapieżnik. Tak samo jego łzy na moim ramieniu. Bezdźwięcznie torują sobie drogę mną mojej skórze.No heart, no hands, no skin, no touch
Can get me there, nowhere enough
To love me like you do.Czuję się jak piórko na ogromnym wietrze. Bezsilna. Absolutnie nie wiem, co powinnam mu powiedzieć, by poczuł się lepiej. Zwłaszcza, że sama czuję jak łzy napływają do moich oczu.
- Nie jesteś sam. Jestem zawsze przy tobie. - Ukrywam twarz w jego włosach, próbując odgonić wodę z kącików oczu.
Jego ręce mocniej zaciskają się wokół mojej talii. Brad płacze jeszcze bardziej w moje ramię a serce łamie mi się na coraz mniejsze kawałki. Oczywiście, to cudowne uczucie mieć ukochaną osobę w ramionach. Ale to wszystko obraca się w koszmar, gdy ta osoba przeżywa swój koniec świata. Kiedy słowa są delikatne jak płatki najpiękniejszego kwiatu, a zarazem sposób ich wypowiadania kłuje Cię niczym najostrzejszy z cierni. Nic z tego, płaczę razem z nim.
- Przepraszam, tak bardzo Cię przepraszam. - Rozkleja się bardziej, a ja razem z nim.
Nie mogę znieść tego, jaki ból sprawia mu mówienie. Czuję się jakby sama egzystencja go raniła. Ale jak to jest w ogóle możliwe? Przecież to on zawsze był tym, który mnie podnosił i kazał walczyć o siebie. To on zawsze jest tym najbardziej roześmianym. Lubiącym różne wygłupy z chłopakami. Nigdy nie spodziewałabym się, że taka sytuacja będzie mieć miejsce i to ja będę pocieszać jego, a nie odwrotnie.
- Nie przepraszaj. Nie masz za co. - Całuję go ponownie w głowę, pokazując, że cały czas jestem i chcę mu pomóc.No one compares, could ever begin
To love me like you do- Prędko cofniesz te słowa. - Próbuje wyswobodzić się z mojego uścisku.
Już prawie mu się to udaje, gdy jednak jedną ręką przyciskam go wciąż do siebie.
- Dokąd to? - Pytam smutno.
- Taki dupek jak ja nie zasługuje na tak dobre traktowanie z twojej strony. - Ostatecznie wyrywa się z mojego uścisku.
Jest mi chłodno i pusto bez niego obok. Spoglądam na niego zdziwiona. Za czym stoi jego nagła zmiana nastroju?
- Powiesz mi wreszcie co tam się stało? - Wstaję za nim.
- Miłość wymaga poświęceń, prawda? - Stoi do mnie tyłem, a i tak mogę stwierdzić, że ani na chwilę nie przestał płakać.
- O czym Ty mówisz? - Jestem zdezorientowana.
Nie mogę odczytać tego, co chce mi przekazać i wywołuje to u mnie skurcz żołądka.
- Chcesz mnie zostawić? - Mówię to z wielkim trudem, ale musiałam o to zapytać.
- Nawet tak nie mów. Nigdy Cię nie zostawię. - Łapie mnie za rękę.
Drugą gładzi mój policzek, ścierając przy tym wszystkie łzy, które zdążyły po nim spłynąć. Szepczę do niego jak bardzo go kocham. Odpowiada mi tym samym. Wymieniamy się uśmiechami. Po chwili czuję jak jego ciepłe usta dotykają mojego czoła, a następnie mocno mnie do siebie przytula.
I oto jest miejsce, w którym czuję się bezpiecznie. Oto jest miejsce, do którego należę.I don't want nothing else, not when I had the best
I don't want nothing else 'cause you showed me the best
CZYTASZ
Heartbroken (Bradley Simspon fanfiction)
Fanfiction- Prosiłam Cię, nie zakochuj się we mnie. - Krecę głową ze łzami w oczach. - Nie mogę poradzić nic na to, że Cię kocham. - Próbuje złapać mnie za ręce, ale od razu się od niego odsuwam. - Nie mogę nic poradzić na to, że to uczucie Cię zniszczy i z...