[12] I need you.

224 16 0
                                    


Paryski pokaz był udany. Tym razem Karen nie podłożyła mi nogi, jednakże moja kariera i tak wisiała na włosku. Jakkolwiek...

Nic nikomu nie mówiąc wymknęłam się z hotelu do jednego z teatrów, gdzie dziś miał się odbyć jakiś koncert metalowego zespołu. Stwierdziłam, że czemu nie, a bilety i tak były stosunkowo tanie. W tłumie, jakoś w połowie koncertu zauważyłam dziewczynkę na oko 7 lat stojącą i płaczącą przy ścianie.

- Hej... - podeszłam do niej i użyłam swojego zacnego francuskiego. - Co jest? Zgubiłaś swoją mamę? Co ty tu w ogóle robisz?

- Moja mama nie żyje i przybiegłam tu... - zachlipała.

- Kochanie, nie żartuj sobie, błagam... - fuknęłam.

- Nie żartuję, oni zaraz przybędą tutaj! - rozpłakała się wtulając w moją nogę.

Jak na zawołanie do klubu wpadło kilku kolesi i zaczęli strzelać na ślepo. Wybuchła panika, a ja chwyciłam dziecko i przykucnęłyśmy w rogu hali. Krzyczeli Allahu Akbar. O nie...

- Na ziemię i oddajcie pokłon Allahowi! - krzyczał jeden z nich.

- Bądź cichutko... - powiedziałam przykładając jej dłoń do ust. - Będzie dobrze.

Nagle nie wiem skąd, nie wiem jak dostałam w ramię. Syknęłam, a dziewczynka zaczęła panikować. Kurde... Uspokoiłam ją w miarę, ale nie przestała szlochać.

- Ej ty! - wskazał na mnie palcem. - Ty z tym dzieckiem! Chodź tu!

Cholera. Zostawiłam ją i kazałam zostać a sama wstałam i zachowując spokój i nie okazując strachu przed przeciwnikiem stanęłam przed arabem.

- Znam cię... - powiedział. - Jesteś sławna... Klękaj i oddawaj cześć Allahowi.

- Zmuś mnie. - odparłam.

Dostałam mocno w twarz i poleciała kolejna kula, a właściwie dwie. Jedna w udo, druga obok pierwszej rany na ramieniu. Facet odszedł, a ja przeczołgałam się do dziewczynki. Mocno mnie przytuliła. Terroryści nie przestali strzelać, a ja wyciągnęłam szybko telefon i wykręciłam pierwszy lepszy numer.

- Halo? - usłyszałam jego głos.

- Zayn, błagam, przyjedź po mnie... - powiedziałam do telefonu. - Potrzebuję cię.

- Megha, gdzie ty jesteś?! - był przerażony.

- W teatrze Bataclan, błagam Zayn pospiesz się oni pozabijają wszystkich! - jęknęłam i rozłączyłam się.

Poleciały kolejne strzały.

[Zayn's P.O.V.]

- Znalazła się! - wybiegłem z pokoju do apartamentu Nel i Harryego.

- Gdzie jest? - spytała przerażona Nelly.

- Ej patrzcie! - przerwał Harry wskazując na telewizor.

"Zamach terrorystyczny w Paryżu w 6 miejscach m.in. w teatrze Bataclan, gdzie ilość ofiar szybko rośnie..."

- W Bataclan. - wymamrotałem. - Kurwa!

Wybiegłem z hotelu jak pojebany i zacząłem biec w kierunku teatru, który znajdował się jakieś... no dość spory kawałek od hotelu, ale chwilowo nie ma innego środka komunikacji, który tam by mnie zawiózł. Walnąłem w drzwi, a wzrok 4 terrorystów skupił się na mnie. Zajebiście.

- Spokojnie. - powiedziałem po arabsku. Dzięki ci tato, że kazałeś mi się go nauczyć...

- Kim jesteś? - zapytali w tym samym języku.

- Muzułmaninem. - odpowiedziałem twardo. - I chcę moją żonę i dziecko z powrotem.

- Nie jesteś za młody na żonę i dziecko? - prychnął jeden.

- Jest dziana i jest mi potrzebna. Chwilowo. - rzuciłem. - Chcę tylko je dwie. Żywe.

- Ze względu na rasę... Bierz je sobie zanim się rozmyślimy. - powiedział jeden z nich.

- Megha! - zacząłem jej szukać.

- Zayn! - pisnęła rzucając się na mnie z dzieckiem na rękach. - Przyszedłeś po nas...

- Bo mi zależy, kochanie... A teraz wczuj się w rolę i wychodzimy stąd. - szepnąłem jej na ucho.

- Megha, powinnaś zostać ukarana, za tą ucieczkę przede mną. Nie patrz mi w oczy jak do ciebie mówię! - zamachnął się, przez co się skuliłam.

- To jest przykład prawdziwego męża! - zaśmiał się jeden.

Jacy debile...

- Szybciej! - warknąłem w ich kierunku.

Drzwi za mną się zatrzasnęły i znów zaczęli krzyczeć. Chwyciłem Meghę za rękę i zacząłem ciągnąć zanim po nas wyjdą i zabiją. Dopiero kilka przecznic dalej Megha się zatrzymała.

- Już nie dam rady... - sapnęła i postawiła dziecko na chodniku.

- Jesteś ranna. - powiedziałem lustrując 21-latkę.

- W trzech miejscach, ale to nie ważne... - mruknęła i zaczęła mówić coś po francusku do dziecka, a potem spojrzała na mnie. - To sierota. Wymordowali jej całą rodzinę. Jej ojciec był wojskowym, który ledwie uszedł z życiem w Syrii.

- Co teraz? - spytałem.

- Nie wiem... Nie możemy jej zostawić... - powiedziała.

- Uratowałaś ją. - rzuciłem.

- A ty uratowałeś mnie, Zayn... - przytuliłam go. - Dziękuję.

- Wróćmy do hotelu, tam cię w miarę opatrzę, prześpicie się i rano zdecydujemy co dalej. Tu jest niebezpiecznie. - powiedziałem całując ją w czoło. - Dasz radę chodzić?

- Tak... - odparła. - Nie boli.

- Kłamiesz... - burknąłem.

- Serio. Z tej całej adrenaliny przestałam czuć cokolwiek. Dam radę. Weź ją. - powiedziała.

- Jak jej na imię? - spytałem. Nie umiem francuskiego, goddamn. Megha od razu się jej zapytała.

- Beatrice. - powiedziała dziewczynka.

- Tris. - powiedziałem. - Ładne...

Udało nam się wrócić bezpiecznie do hotelu, mimo iż w całym mieście panował zamęt i panika. Gdy od razu przekroczyliśmy próg wejścia na Meg rzuciła się Nel.

- Ty idiotko, martwiłam się! - zaczęła ją wyzywać.

- Ważne, że nic mi nie jest, dzięki Zaynowi... - mruknęła.

- Co to za dziecko? - kiwnęła głową na dziewczynkę.

- Megha się nią zaopiekowała, kiedy zaczął się cały atak. - powiedziałem.

- Jest sierotą. - dodała Meg.

- Rano zdecydujemy co z nią dalej, a jak na razie, chodźmy wszyscy spać... - rozporządziłem.

- Ej, ludzie... - odezwał się Harry. - Mam pomysł... Może będziemy dzisiaj spać WSZYSCY razem w jednym pokoju? Może nie w łóżku, ale byliśmy blisko, żeby stracić Meghę, a później i Zayna i to jest dowód na to, że w każdej chwili możemy stracić kogoś bliskiego...

- Oh Harry... - Mruknął Niall. - Nikogo z nas nie stracisz tak prędko...

- To jest świetny pomysł Harry. Powinniśmy spać dzisiaj wszyscy razem... - Powiedział Liam.

Chyba pierwszy raz w życiu widziałem takie przerażenie wśród moich przyjaciół. A drugi widzę ich łzy w oczach, tylko ciężko odróżnić czy to łzy smutku, strachu, czy ulgi, że nikt z nas śmiertelnie nie ucierpiał.

Chociaż teraz wątpię żeby ktoś zmrużył oko po tym co się stało, a właściwie to nadal dzieje...

- Jesteśmy wszyscy razem... - Objęłem Meg jedną ręką i pocałowałem w czoło. - Bezpieczni...

lucky  Z.M.S.G. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz