Paryski pokaz był udany. Tym razem Karen nie podłożyła mi nogi, jednakże moja kariera i tak wisiała na włosku. Jakkolwiek...Nic nikomu nie mówiąc wymknęłam się z hotelu do jednego z teatrów, gdzie dziś miał się odbyć jakiś koncert metalowego zespołu. Stwierdziłam, że czemu nie, a bilety i tak były stosunkowo tanie. W tłumie, jakoś w połowie koncertu zauważyłam dziewczynkę na oko 7 lat stojącą i płaczącą przy ścianie.
- Hej... - podeszłam do niej i użyłam swojego zacnego francuskiego. - Co jest? Zgubiłaś swoją mamę? Co ty tu w ogóle robisz?
- Moja mama nie żyje i przybiegłam tu... - zachlipała.
- Kochanie, nie żartuj sobie, błagam... - fuknęłam.
- Nie żartuję, oni zaraz przybędą tutaj! - rozpłakała się wtulając w moją nogę.
Jak na zawołanie do klubu wpadło kilku kolesi i zaczęli strzelać na ślepo. Wybuchła panika, a ja chwyciłam dziecko i przykucnęłyśmy w rogu hali. Krzyczeli Allahu Akbar. O nie...
- Na ziemię i oddajcie pokłon Allahowi! - krzyczał jeden z nich.
- Bądź cichutko... - powiedziałam przykładając jej dłoń do ust. - Będzie dobrze.
Nagle nie wiem skąd, nie wiem jak dostałam w ramię. Syknęłam, a dziewczynka zaczęła panikować. Kurde... Uspokoiłam ją w miarę, ale nie przestała szlochać.
- Ej ty! - wskazał na mnie palcem. - Ty z tym dzieckiem! Chodź tu!
Cholera. Zostawiłam ją i kazałam zostać a sama wstałam i zachowując spokój i nie okazując strachu przed przeciwnikiem stanęłam przed arabem.
- Znam cię... - powiedział. - Jesteś sławna... Klękaj i oddawaj cześć Allahowi.
- Zmuś mnie. - odparłam.
Dostałam mocno w twarz i poleciała kolejna kula, a właściwie dwie. Jedna w udo, druga obok pierwszej rany na ramieniu. Facet odszedł, a ja przeczołgałam się do dziewczynki. Mocno mnie przytuliła. Terroryści nie przestali strzelać, a ja wyciągnęłam szybko telefon i wykręciłam pierwszy lepszy numer.
- Halo? - usłyszałam jego głos.
- Zayn, błagam, przyjedź po mnie... - powiedziałam do telefonu. - Potrzebuję cię.
- Megha, gdzie ty jesteś?! - był przerażony.
- W teatrze Bataclan, błagam Zayn pospiesz się oni pozabijają wszystkich! - jęknęłam i rozłączyłam się.
Poleciały kolejne strzały.
[Zayn's P.O.V.]
- Znalazła się! - wybiegłem z pokoju do apartamentu Nel i Harryego.
- Gdzie jest? - spytała przerażona Nelly.
- Ej patrzcie! - przerwał Harry wskazując na telewizor.
"Zamach terrorystyczny w Paryżu w 6 miejscach m.in. w teatrze Bataclan, gdzie ilość ofiar szybko rośnie..."
- W Bataclan. - wymamrotałem. - Kurwa!
Wybiegłem z hotelu jak pojebany i zacząłem biec w kierunku teatru, który znajdował się jakieś... no dość spory kawałek od hotelu, ale chwilowo nie ma innego środka komunikacji, który tam by mnie zawiózł. Walnąłem w drzwi, a wzrok 4 terrorystów skupił się na mnie. Zajebiście.
- Spokojnie. - powiedziałem po arabsku. Dzięki ci tato, że kazałeś mi się go nauczyć...
- Kim jesteś? - zapytali w tym samym języku.
- Muzułmaninem. - odpowiedziałem twardo. - I chcę moją żonę i dziecko z powrotem.
- Nie jesteś za młody na żonę i dziecko? - prychnął jeden.
- Jest dziana i jest mi potrzebna. Chwilowo. - rzuciłem. - Chcę tylko je dwie. Żywe.
- Ze względu na rasę... Bierz je sobie zanim się rozmyślimy. - powiedział jeden z nich.
- Megha! - zacząłem jej szukać.
- Zayn! - pisnęła rzucając się na mnie z dzieckiem na rękach. - Przyszedłeś po nas...
- Bo mi zależy, kochanie... A teraz wczuj się w rolę i wychodzimy stąd. - szepnąłem jej na ucho.
- Megha, powinnaś zostać ukarana, za tą ucieczkę przede mną. Nie patrz mi w oczy jak do ciebie mówię! - zamachnął się, przez co się skuliłam.
- To jest przykład prawdziwego męża! - zaśmiał się jeden.
Jacy debile...
- Szybciej! - warknąłem w ich kierunku.
Drzwi za mną się zatrzasnęły i znów zaczęli krzyczeć. Chwyciłem Meghę za rękę i zacząłem ciągnąć zanim po nas wyjdą i zabiją. Dopiero kilka przecznic dalej Megha się zatrzymała.
- Już nie dam rady... - sapnęła i postawiła dziecko na chodniku.
- Jesteś ranna. - powiedziałem lustrując 21-latkę.
- W trzech miejscach, ale to nie ważne... - mruknęła i zaczęła mówić coś po francusku do dziecka, a potem spojrzała na mnie. - To sierota. Wymordowali jej całą rodzinę. Jej ojciec był wojskowym, który ledwie uszedł z życiem w Syrii.
- Co teraz? - spytałem.
- Nie wiem... Nie możemy jej zostawić... - powiedziała.
- Uratowałaś ją. - rzuciłem.
- A ty uratowałeś mnie, Zayn... - przytuliłam go. - Dziękuję.
- Wróćmy do hotelu, tam cię w miarę opatrzę, prześpicie się i rano zdecydujemy co dalej. Tu jest niebezpiecznie. - powiedziałem całując ją w czoło. - Dasz radę chodzić?
- Tak... - odparła. - Nie boli.
- Kłamiesz... - burknąłem.
- Serio. Z tej całej adrenaliny przestałam czuć cokolwiek. Dam radę. Weź ją. - powiedziała.
- Jak jej na imię? - spytałem. Nie umiem francuskiego, goddamn. Megha od razu się jej zapytała.
- Beatrice. - powiedziała dziewczynka.
- Tris. - powiedziałem. - Ładne...
Udało nam się wrócić bezpiecznie do hotelu, mimo iż w całym mieście panował zamęt i panika. Gdy od razu przekroczyliśmy próg wejścia na Meg rzuciła się Nel.
- Ty idiotko, martwiłam się! - zaczęła ją wyzywać.
- Ważne, że nic mi nie jest, dzięki Zaynowi... - mruknęła.
- Co to za dziecko? - kiwnęła głową na dziewczynkę.
- Megha się nią zaopiekowała, kiedy zaczął się cały atak. - powiedziałem.
- Jest sierotą. - dodała Meg.
- Rano zdecydujemy co z nią dalej, a jak na razie, chodźmy wszyscy spać... - rozporządziłem.
- Ej, ludzie... - odezwał się Harry. - Mam pomysł... Może będziemy dzisiaj spać WSZYSCY razem w jednym pokoju? Może nie w łóżku, ale byliśmy blisko, żeby stracić Meghę, a później i Zayna i to jest dowód na to, że w każdej chwili możemy stracić kogoś bliskiego...
- Oh Harry... - Mruknął Niall. - Nikogo z nas nie stracisz tak prędko...
- To jest świetny pomysł Harry. Powinniśmy spać dzisiaj wszyscy razem... - Powiedział Liam.
Chyba pierwszy raz w życiu widziałem takie przerażenie wśród moich przyjaciół. A drugi widzę ich łzy w oczach, tylko ciężko odróżnić czy to łzy smutku, strachu, czy ulgi, że nikt z nas śmiertelnie nie ucierpiał.
Chociaż teraz wątpię żeby ktoś zmrużył oko po tym co się stało, a właściwie to nadal dzieje...
- Jesteśmy wszyscy razem... - Objęłem Meg jedną ręką i pocałowałem w czoło. - Bezpieczni...
CZYTASZ
lucky Z.M.S.G. ✔
FanfictionJak to jest kiedy pragniesz osobę której nienawidzisz z całego serca? Jak to jest kiedy zakochasz się w swoim nemesis? UWAGA: Opowiadanie zawiera treści i różnego rodzaju wulgaryzmy dopuszczalne od 16 roku życia. Czytasz na własną odpowiedzialność...