Lot był długi i prawdę mówiąc byłam cholernie zmęczona. Od razu przesiedliśmy się do wypożyczonego przez Paula Higginsa - menagera chłopaków, samochodu i ruszyliśmy do ogromnego domu państwa Khaki. Miasto było opustoszałe, każdy był w świątyni. W końcu dotarliśmy do celu. Wysiadłam z samochodu i rozciągnęłam się, po czym jęknęłam przez niemiły strzyk w moich kościach. Akurat z domu wychodziła piękna brunetka w sari, z lekko zaokrąglonym brzuszkiem. W rękach trzymała tacę z typowymi porannymi przysmakami, które zabierało się do świątyni, czy jakoś tak.
- Priya! - krzyknęła uradowana Nel i rzuciła się z objęciami na naszą dobrą znajomą.
- Ziemniaczek! - zaśmiał się Harry wyciągając ręce ku dziewczynie.
- Harry, ciebie też miło widzieć... - przewróciła oczami.
- Hej Priya. Siemanko, maluszku. Twoja ulubiona ciotka wpadła w odwiedziny. - powiedziałam do brzucha ciężarnej.
- Megha... - powiedziała. - Mogę?
- Tradycja, to tradycja... - uśmiechnęłam się, a dziewczyna zrobiła mi tikę.
- Nareszcie! - krzyknął ojciec Priyi. - Nel! Megha! Czekaliśmy na was!
- Panie Khaki, to Niall, Harry, Liam i Louis. Są z nami... - powiedziała Nel.
- Ja ich zaprosiłam! Nie będą mi się włóczyli po hotelach. - wtrąciła Priya.
- Świetnie! Im więcej tym weselej! - zaśmiał się wesoło staruszek i zwołał wszystkich do środka.
- Jesteście w samą porę. - powiedziała do mnie Priya. - Wieczorem odbędzie się wielkie przyjęcie!
- Kocham Indie! - powiedziałam. - Ludzie tu nic innego nie robią, tylko imprezują! Marzenie.
- Ha! Żadnym marzeniem jest mieć codziennie kaca. - śmiała się Hinduska.
- Jesteście jak Rosjanie. Świętujecie byle co, upijacie się, ale różnica między wami jest taka, że wy jesteście fajniejsi o jakieś 10000000000%. - rzuciła Nel.
- Co fakt, to fakt... - potwierdziła Priya.
***
Właśnie wszystkie kobiety domu zaczęły przygotowywać kolację, tym czasem gdy mężczyźni oglądali mecz Indie - Niemcy. Dalej Indie!
- Jak z twoim ukochanym, Meggie? - spytała Priya.
Westchnęłam ciężko.
- Priya... - jęknęłam. - Przecież wiesz...
- Nie wiem, bo Nel twierdzi co innego. - mruknęła.
- Wrócił, okay? I nie znoszę tego zbyt dobrze. Jest natrętny... - burknęłam. - Jego przyjazd sprawił, że wszystkie wspomnienia wróciły. Chciałam tak bardzo zapomnieć, a on mi to utrudnia.
- Bo cię kocha... - oparła się tyłem o blat.
- Najbardziej boli to, że kiedy go widzę, widzę umierającą na moich rękach Aliah. Nie wiem co mam robić... Chcę płakać, chcę krzyczeć... Ale chcę go też przytulić, pocałować i po prostu być... Tylko nie mogę. Coś mnie blokuje. - spojrzałam na nią ze szklanymi oczami.
- Nikt nie mówił, że będzie łatwo... - mruknęła. - Jesteś silna, Meg.
- Każdy mi to powtarza... - przewróciłam oczami. - I do dnia dzisiejszego ledwie wiążę koniec z końcem.
- Zawrzyj z nim umowę. - powiedziała po chwili ciszy.
- Jaką umowę? Czysto-seksualną? - kpię.
CZYTASZ
lucky Z.M.S.G. ✔
Fiksi PenggemarJak to jest kiedy pragniesz osobę której nienawidzisz z całego serca? Jak to jest kiedy zakochasz się w swoim nemesis? UWAGA: Opowiadanie zawiera treści i różnego rodzaju wulgaryzmy dopuszczalne od 16 roku życia. Czytasz na własną odpowiedzialność...