[37] Say what you wanna say now.

143 9 0
                                    

- Nie mogę uwierzyć, że zawozisz mnie na moją pierwszą rozbieraną sesję. To takie durne! Zawróć samochód! - podciągam nogi do brody.

- Hej, będę tam z tobą, okay? Cały czas. - Zayn kładzie wolną dłoń na moim kolanie.

Spojrzałam na swojego chłopaka. Mimo iż wyglądał, jak facet z prawdziwego zdarzenia to zachowywał się jak skończony idiota i dzieciak. 

- I czego szczerzysz się jak głupi, co? - prycham. - Zawróć. Nie chcę tam lecieć. To były ciężkie miesiące, Zayn. W ogóle ten cały rok jest pojebany. A tą sesją zawieszam sobie pętlę na szyję. Chcę żyć, rozumiesz?

- To sesja, jak każda inna. I co ty nagle taka nieśmiała się robisz co? - patrzy na mnie ukosem i wraca wzrokiem na drogę.

Bierze swoją dłoń, by zmienić biegi. Sesja jak każda inna, huh?

- Sama nie wiem... Po prostu chcę uniknąć rozgłosu, że jestem pieprzoną dziwką. - opieram głowę o zagłówek.

- Serio, liczy się dla ciebie opinia świata bardziej, niż moja? - zatrzymuje auto, gdy zapala się czerwone światło.

- Serio, masz to w dupie, że będą wyzywać twoją dziewczynę od prostytutek? - cały czas na niego patrzę.

- Masz piękne ciało, Megha. Ty po prostu pokazujesz światu siebie, taką jaką jesteś. Powinnaś dojrzeć w tym artystyczny sens. Za niczym się nie chowasz. Wszystkie twoje blizny i rany są odkryte i widoczne... - Zayn wyciąga do mnie dłoń, którą chwytam. - Nikt nie nazwie cię prostytutką. A jeśli tak, to będzie znaczyć, że są zazdrośni, bo jesteś cholernie seksowna.

- Zgadzam się. - odzywa się z tyłu auta Louis. - Gdybym nie był gejem, poleciałbym na ciebie.

- Musiałeś, go zabierać ze sobą? - patrzę na Zayna. - Geje gejami, kocham moich homosiów, ale kurde, LOUIS?

- Też mam uczucia, okay? - Lou udaje obrażonego. - I my, homoseksualiści, nie lubimy określenia "homosie". To poniżające.

- Ktoś musi zabrać moje autko z powrotem na posiadłość. - Zayn wzrusza ramionami.

- Twoje autko. Ciekawe czy z twoim autkiem pieprzysz się tak mocno jak ze mną. - prycham.

- Gdzie moja nieśmiała Megha? - Malik zaczyna się śmiać.

- Odwal się ode mnie, dobrze? Skup się na jeździe. - zamykam oczy.

Zayn zastawia auto przed samym wejściem na lotnisko. Wysiada z auta i otwiera mi drzwi. Chwytam jego wystawioną ponownie do mnie dłoń i przyciągam go lekko do siebie nim wysiadam ja.

- Witam na dole. - uśmiecha się chłopak.

- No cześć. - śmieję się.

- Diabeł coś ode mnie chce, że mnie do siebie przyciąga? - żartuje.

- Tak... - przyciągam go jeszcze bliżej mojej twarzy. - Kocham cię, idioto.

- A ja kocham ciebie, wariatko. - Zayn łączy nasze usta w całość. - A teraz chodź, nim przegapimy nasz lot do Paryża.

Śmieję się, gdy Zayn niemalże wyciąga mnie z auta. Louis pomaga zapakować nam nasze bagaże na specjalny wózek i żegnamy się z nim. Nie minęła chwila a my siedzimy w samolocie, nie musieliśmy przechodzić przez odprawę. Dlaczego? Bo to pieprzony prywatny samolot Zayna. Kiedy on sobie kupił samolot?

- Czy Aniela, jako moja menadżerka nie powinna lecieć z nami? - pytam siadając na przeciwko Zayna.

- Dałem jej kilka dni wolnego. Powiedziałem, że ja przejmę jej obowiązki podczas tego wyjazdu. - Zayn wzrusza ramionami. - Chciałbym ten tydzień spędzić z tobą. Tylko z tobą. Tylko my.

- Podoba mi się ten pomysł. - przesiadam się na jego kolana.

- Myślałaś już nad Los Angeles? - pyta nagle.

- Tak. - kiwam głową.

- Więc nie trzymaj mnie w niepewności i powiedz mi. - całuje mnie.

- Tak sobie myślałam, że powinniśmy zacząć szukać domu. Chcę cholernie duży dom, z cholernie wielką sypialnią i ogromnym łóżkiem... - wplotłam palce w jego włosy.

- Na cholerę ci ogromne łóżko? - pyta z uśmiechem.

- Ty wiesz już do czego. - wybuchłam śmiechem.

- Kocham cię, Megh. - zaczął się bawić moją dłonią.

- Wiem. - wtulam się w jego ramię.

- Witam, państwo Malik. - do samolotu wsiada pilot.

- Dzień dobry, Steve. - Zayn uśmiecha się do niego.

- Miło cię poznać, Steve. Jestem Megha. - wyciągam do mężczyzny dłoń.

- Wiem kim pani jest, pani Malik... Przyjemność po mojej stronie.  - pilot uśmiecha się i całuje moją dłoń. - Możemy ruszać, czy jeszcze na kogoś czekamy?

- Możemy ruszać. - mówi Zayn.

- W porządku. - mężczyzna kiwa głową i wchodzi do kokpitu.

- Pani Malik? - patrzę na Zayna z uśmiechem na ustach.

- Pięknie brzmi, co? - Zayn ponownie mnie całuje.

- Rzekłabym, że idealnie. - śmieję się. - Ale najpierw chcę LA. Później możesz mi się oświadczać.

- W porządku. Mamy umowę. - pstryka mnie w nos. - Ale ja wybiorę miejsce, gdzie ci się oświadczę. To mój warunek.

- Niech ci będzie. Może być na wzgórzu przy napisie Hollywood. - śmieję się.

- Zero romantycznych kolacji? - jęczy niezadowolony.

- Zero. - odpowiadam.

Całe 2 godziny lotu minęły nam na rozmowie. Na prawdę to był najlepszy lot w moim życiu. Zero kłótni, po prostu rozmowa dwójki kochających się ludzi. Nagle przeszły mi przez myśl wszystkie nasze kłótnie, jak toczy się nasz związek. To jest dopiero przykład toksycznej miłości. Nasza relacja jest tak popieprzona, że bardziej być nie może.

- Megha? - Zayn zaczął machać rękoma przed oczami. - Nie słuchasz mnie, małpo...

- Powtórz. - Mówię.

- Pytałem, czy mogłabyś że mnie zejść, bo musimy wysiąść z samolotu. Od 20 minut jesteśmy na miejscu. - wzdycha.

- Nie mogłabym... - Całuję go w usta.

- Błagam cię... Gdybyśmy się nie spieszyli to właśnie teraz pieprzylibyśmy się tak mocno, że przez dobry tydzień nie mogłabyś chodzić. - Kładzie dłonie na moich biodrach.

- Obiecujesz? - Pytam uwodzicielsko.

- Przysięgam. - Cmoka mnie w policzek i zdejmuje mnie ze swoich kolan.

- Chyba przytyłam. - patrzę na brzuch i uda. - Przez ciebie, gnojku. Przestałam ćwiczyć ostatnimi czasy...

- Jasne, zwal wszystko na mnie, wiedźmo. - Zayn wywraca oczami i chowa swój telefon do tylnej kieszeni spodni. - To ja przytyłem. Zachciało ci się romantycznych kolacji z kubełkiem kurczaków z KFC w domu przed telewizorem...

- Af! jesteś taki romantyczny, Zayn! Nazwałeś mnie wiedźmą, jak uroczo! - piszczę i całuję go w nos.

- Spadaj na drzewo, malutka. - Zayn obejmuje mnie w pasie.

- Mała to jest... - zaczęłam

- Powiedziałem malutka, ha! - wciął się.

- Jeszcze coś wymyślę... - burczę i wysiadam z samolotu, dziękując uprzednio Steve'owi za miły i bezpieczny lot.

Nie lubię latać, więc cieszę się, że doleciałam na moją kochaną Ziemię. Jak i powietrza, nie lubię też wody, więc ogólnie wszelka komunikacja typu samolot, statek, autobus, to nie dla mnie.


lucky  Z.M.S.G. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz