- Jesteś na mnie zły? - pytam.
Zayn odkąd wróciliśmy do hotelu się do mnie nie odzywa. Martwi mnie to. Może znów go uraziłam? Wciąż mi powtarzał, że mam mówić tylko i wyłącznie prawdę. Powiedziałam, a on milczy?
- Zayn odezwij się, błagam... - chwytam go za rękę. - Powiedz coś... Cokolwiek...
- Co mam ci powiedzieć, Meghs? - pyta głupio i siada obok mnie na łóżku.
- Jesteś na mnie zły? - zaciskam dłoń na jego. - Nie chcę cię stracić przez jeden głupi wywiad...
Jedna pojedyncza łza spada na nasze dłonie.
- Megh... - Zayn wciąga mnie na swoje kolana. - Drżysz...
- Bo się boję, pustaku... - wtulam się mocno w jego ciało.
- Nie jestem na ciebie zły... Myślę o Aliah... - całuje mnie w czubek głowy.
- O Aliah? - dziwię się i patrzę mu w oczy.
- Mhm... Ale nie o tym, że umarła i, jakim to ja pierdolonym kutasem jestem, że was zostawiłem, tylko o tym jak by teraz wyglądała, do jakiej szkoły by poszła, jaka byłaby z charakteru, do kogo byłaby bardziej podobna, a nawet jaki by miała głos... - uśmiecha się smutno.
- Nie jesteś pierdolonym kutasem... - mówię głaszcząc go dłonią po zarośniętym policzku. - Jesteś kochanym kutasem. Moim kutasem. Moją męską dziwką, Zayn...
- Tylko twoją. - całuje mnie.
- Błagam nie zamęczaj się, jebany masochisto. Liczy się tu i teraz, tak? - patrzę mu w oczy.
- Dzięki, Meghs. - prycha pod nosem.
- Chodźmy na dach. - wstaję z jego kolan i ciągnę go do wyjścia. - Rusz się...
- Chcesz mnie zgwałcić na dachu? - śmieje się.
- Nie myślałam w prawdzie o tym, ale... Zanotuję to. - puszczam mu oczko.
Dziś jest dość ciepła noc. Na niebie świeci od chuja gwiazd, przez co jest jeszcze piękniej. Poczułam się jak dawniej, kiedy nie było problemów, byłam tylko ja i Zayn, leżący na dachu gówniarze, którzy nie wiedzą nic o życiu...
- Nigdy nie udało nam się policzyć gwiazd... - mówi.
- I pewnie nigdy nam się nie uda tego zrobić... - szepczę.
- Dlatego tak długo jak będziemy liczyć te gwiazdy, tak długo będę cię kochał... - bierze moją dłoń i delikatnie ją całuje.
- Romantyczny się ostatnio zrobiłeś... - patrzę mu w oczy.
- Zmieniłaś mnie... Totalnie ocipiałem na twoim punkcie. - uśmiecha się.
- Kocham cię, Zaynie Javaddzie Maliku. - wpijam się w jego pełne usta. - I zgadzam się na to, byś porwał mnie do Los Angeles...
- Serio? Gdzie haczyk? - szczerzy się szeroko.
- Nie ma haczyka. - zapewniam go.
- Czyli na bank jest haczyk... - wywraca oczami. - Mam ci kupić większy dom, powiększyć ogród, uzbroić go w kwiatki, czy co?
- Uzbroić dom w kwiatki? Nie dzięki. Nic nie chcę. - przewracam się na bok tak, że leżę na nim. - Nic nie chcę, Zayn. W szczególności od ciebie, bałwanie. Po prostu chcę z tobą spędzić resztę swojego życia. Tylko z tobą, z nikim więcej.
- Czy to mają być oświadczyny? Bo jeśli tak, to są do dupy, bo swoim kolanem gnieciesz mi jaja. - jęczy.
- Spierdzielisz każdy romantyczny moment! A gdyby to były oświadczyny to co?! Tak samo byś jęczał, dupku?! - wstaję z niego.
Staję na krawędzi i odpalam papierosa. Czuję ciepłe ręce owijające się wokół mojej talii. Zaciągam się papierosem, pozwalając by dym zniszczył doszczętnie moje płuca. Zayn wyciąga czynnik niosący śmierć z moich ust i wywala go.
- Ej! - jęczę. - To był mój ostatni papieros!
- Przestań palić. Tylko ja w tym związku mogę palić papierosy. - mówi stanowczo.
- Wal się. Panuje równouprawnienie, słyszałeś kiedyś o tym gnoju? - warczę.
W kieszeni jego kurtki znajduję jeszcze jedną paczkę pełną ćmików. Odpalam kolejnego, ale Zayn go wywala. I tak się dzieje z każdym kolejnym, dopóki ta paczka także się nie kończy. Zrezygnowana rzucam pudełko na ziemię. Zaczynam śmiać się z bezsilności. Kocham, jak robi się "tym władczym i opiekuńczym" w związku.
- Gdyby to były oświadczyny to powiedziałbym tak, debilko. Czemu sądzisz, że mogłoby być inaczej? To tylko żarty, kochanie... - mruczy mi do ucha.
- Nie oświadczyłabym ci się, ośle. To ty nosisz spodnie w tym związku. - odwracam się do niego.
- Wściekłbym się na ciebie, gdybyś mi się oświadczyła. Wiem, że w dzisiejszych czasach jest to na porządku dziennym, ale ja jestem tradycjonalistą, jeśli chodzi o te sprawy... - całuje mnie tuż pod uchem. - Mam już wszystko zaplanowane, wiesz? Kiedy przylecimy do LA, coś ci pokażę...
- Co takiego? - pytam.
- Coś. - śmieje się
- Co do twojego tradycjonalizmu... - zaczynam. - Nie licz, że będę bawiła się w kurę domową. I nie ma szans, że kiedykolwiek podniesiesz na mnie rękę. Nie wierzę w tradycjonalizm muzułmański, przepraszam. Wiem, że to brzmi rasistowsko, ale za dużo złego się dzieje teraz na świecie. Cholera, nawet tego doświadczyłam! Pierdolony Paryż...
- Widziałaś kiedyś, żeby mój ojciec bił moją matkę, albo moje siostry, czy nawet mnie? - pyta.
- Nie... - odpowiadam.
- Obrałem sobie jego za wzór, wiesz? Powinienem czuć się urażony za to co powiedziałaś, ale tak się nie czuję. Boisz się, to normalne. Prawda jest taka że Naród Islamski spierdolił sprawę i stawia nas wszystkich w złym świetle... Wiedz, że nie będę kazał ci się bawić w kurę domową, ani że podniosę na ciebie kiedykolwiek rękę. Znasz mnie, Meghs. - odciąga mnie od krawędzi i odwraca do siebie.
- Przepraszam... Nie potrzebnie to powiedziałam. - wtulam się w jego tors.
- Kocham cię, Meghs, taką jaką jesteś i nie zamierzam cię zmieniać. Nie wymagam od ciebie, że po ślubie staniesz się nie wiadomo kim... - całuje mnie w czoło.
- Wpadłam na szalony pomysł. Taki bardzo szalony, nie? - wybucham maniakalnym śmiechem.
- Mam się bać? - pyta szczerząc się.
- Zróbmy sobie tatuaże. Ja zrobię tobie, a ty zrobisz mi. Gdziekolwiek będziemy chcieli. - mówię.
- Więc jeśli będę chciał ci zrobić tatuaż na cycku... Będę mógł go zrobić? - zastanawia się.
- A jeśli, zechcę ci zrobić tatuaż na kutasie... Będę mogła go zrobić? - odpowiadam pytaniem na pytanie.
- Nie ma opcji. - opowiada od razu.
- Właśnie odpowiedziałeś sobie na pytanie, czy będziesz mógł zrobić mi tatuaż na cycku. - wymijam go i idę w kierunku schodów przeciwpożarowych.
- Gdzie idziesz? - pyta idąc za mną.
- Wracamy do Londynu. - mówię.
CZYTASZ
lucky Z.M.S.G. ✔
FanfictionJak to jest kiedy pragniesz osobę której nienawidzisz z całego serca? Jak to jest kiedy zakochasz się w swoim nemesis? UWAGA: Opowiadanie zawiera treści i różnego rodzaju wulgaryzmy dopuszczalne od 16 roku życia. Czytasz na własną odpowiedzialność...