Claries pstryka mi jeszcze parędziesiąt zdjęć w przeróżnych strojach, aż każe mi się rozebrać. Dopiero teraz zaczynam odczuwać stres. Nie czuję się z tym dobrze. Szczególnie, że nikt nie zakrywa moich blizn. Staję się naga. Dosłownie i w przenośni. Makijaż zostaje także zmyty, włosy odzyskały naturalny wygląd. Wychodzę powolnym krokiem z garderoby. Wzrok wszystkich zebranych skupia się na mnie.
- Idealna... - szepce sama do siebie Claries. - Skąd ty ją wytrzasnąłeś, Zaynie Maliku?
- Urodzona i wychowana z okolic Londynu. Właśnie tam spotkałem ją po raz pierwszy. Była wściekła, bo próbowała udowodnić wszystkim wokół, że wcale nie wstydzi się przywitać z nowym chłopakiem z sąsiedztwa... Szpiegowała go w krzakach, bo była ciekawa skąd i kim jest... - Zayn szczerzy się jak głupi wlepiając swój wzrok we mnie.
- Wcale, że nie szpiegowała. - wywracam oczami. - I wcale się nie wstydziłam... Możemy mieć już to z głowy?
Staję na białym tle i zaczynam pozować. Claries próbuje mnie namówić na delikatne odsłonięcie piersi, lecz się nie zgodzam. W końcu Zayn przynosi swoją kurtkę, którą mu zabrałam i mnie nią okrywa. Prawdopodobnie przez to, że wciąż narzekam, że jest mi zimno. 40-latka wydaje się być coraz bardziej zadowolona ze zdjęć.
- Mamy to? - pytam zmęczona po godzinie pozowania.
- Nadal mi czegoś brakuje... - mówi marszcząc brwi w zamyśleniu. - Nie otwierasz się przede mną, Megha...
- Zajmę się tym. - odzywa się Zayn i podchodzi do mnie. - Coś się stało?
- Nie czuję się z tym komfortowo... - mruczę. - Naprawdę nie chcę tego robić, Zayn... Przykro mi... Jeszcze ci wszyscy ludzie się na mnie gapią i ciągle coś szepczą za moimi plecami... Chcę wrócić do domu. Do Londynu.
- Kochanie, nie ma się czego bać. - całuje mnie. - Jestem z tobą. Zawsze marzyłaś, żeby powiedzieć i pokazać im prawdę, no nie? - kiwam mu głową w odpowiedzi na tak. - Więc pokaż im na co cię stać. Ja to wiem. Nel i Niall także. A co z resztą świata? Niech płonie. Niech stanie w ogniu. Rozpalasz ogień Megha. Nikt nie da rady go zgasić, nawet ja. - uśmiecha się lekko. - Co cię uspokaja?
- Prócz twojego głosu i oczu i całego ogólnie ciebie to muzyka... - zagryzam wargę.
- Okay... - całuje mnie ponownie w usta i głaszcze mój policzek.
Poleciał flesz.
- Claries, co ty do cholery wyprawiasz? - pytam wychylając głowę zza ramienia Zayna.
- Jesteście idealni. Już wiem czego mi brakuje. Utęsknionej miłości, seksu i namiętności. Razem pokonujecie przeszkody i mimo wielkich, ogromnych problemów kochacie się. - tłumaczy.
- Francuzi są jebnięci. - opieram głowę o tors Zayna, co wywołuje u niego chichot.
Boszz co za piękny odgłos...
- Nikt nie jest bardziej jebnięty od nas. - mruczy mi do ucha Zayn.
- Zayn, stań do mnie przodem. - instruuje go Claries. - Megha niech stoi za tobą.
Zayn całuje mnie jeszcze raz i odwraca się do niej.
- Claries, ja nie biorę w tym udziału. - Zayn zasłania oczy, kiedy znów zabłysł flesz.
- Ty wciągnąłeś mnie w to gówno, więc utoniesz ze mną w tym gównie, Malik. - warczę ciągnąc go za koszulkę, gdy próbuje odejść po za zasięg aparatu.
- Pokażcie mi waszą miłość, tą wojnę i raj... - mówi Claries. - Megha wychyl głowę zza jego ramienia i zarzuć na jego barki swoje ręce. Spróbuj go rozebrać, rozerwij tą koszulkę! Pokaż mi, że on jest twój, że ja go chcę, ale go dostać nie mogę, bo on jest twój, nie mój, zawalcz o niego! A ty, Zayn, pokaż, że ty także jej nie oddasz żadnemu facetowi, nikomu. POKAŻCIE MI TĄ NAMIĘTNOŚĆ I ZAZDROŚĆ DO CHOLERY!
Claries wydaje się być wkręcona w to wszystko. Oboje z Zaynem pozujemy najlepiej jak umiemy, a blondi na szczudłach z ery dinozaurów jest usatysfakcjonowana. W końcu decyduję się zdjąć malikową kurtkę. Zayn odchodzi na bok, gdy Claries go wyrzuca z kadru.
- To jest to... - mówi Claries. - Naga piękność, naga dusza... Podoba mi się... Stałaś się naga i bezbronna. Flesze cię dopadły, tłamszą cię, jesteś złamana, zepsuta, zniszczona. Nie masz jak się ukryć. Świetnie, Megha. Pokazałaś mi to. Dałaś mi to, czego chciałam. - blondynka pstryka mi kolejne zdjęcia.
Kobieta każe mi usiąść na ziemi i spróbować się zakryć. Używa wciąż dużo metafor i przenośni, ale podoba jej się moje pozowanie. Po kilkunastu minutach moja bielizna, a właściwie tylko dolna część bielizny zostaje zmieniona a czarną z wysokim stanem, przez co czuję się bardziej komfortowo. Znów mam spróbować się zakryć, czy ukryć przed fleszami, przed wszystkimi. Mam pokazać swoją skrytość. To nawet nie ma sensu, ale taka praca... Kolejną godzinę później jestem już ubrana w swoje ciuchy i wybieramy najlepsze zdjęcia jakie mają znaleźć się w magazynie przy artykule, a jakie zdjęcie ma się pojawić na okładce. Claries podsumowuje to wszystko dwoma słowami: la relance , czyli z francuskiego na angielski: revival (odrodzenie). Nazywa mnie też Feniksem. Z prochu powstałam, w proch się obróciłam i się odrodziłam, 5 razy mocniejsza i silniejsza. Staję się Feniksem. To ja władam ogniem, więc nie może mnie on zranić. Staję się nie zniszczalna. Co mnie nie zabije to mnie wzmocni...
- Podoba mi się. - mówi Zayn. - Megha Pheonix Black. Pasuje do ciebie.
- Pheonix... - mruczę pod nosem.
CZYTASZ
lucky Z.M.S.G. ✔
FanfictionJak to jest kiedy pragniesz osobę której nienawidzisz z całego serca? Jak to jest kiedy zakochasz się w swoim nemesis? UWAGA: Opowiadanie zawiera treści i różnego rodzaju wulgaryzmy dopuszczalne od 16 roku życia. Czytasz na własną odpowiedzialność...