[40] Take it Off / part I of II

148 11 0
                                    

- Megha, wyłącz ten jebany telefon zanim go rozpierdolę. Dzwoni już setny raz. - warczy Zayn w poduszkę.

- Pierdol się, to twój telefon. - burczę.

- Ja mam inny dzwonek, idiotko. Pewnie dzwonią ci z Vogue'a. - odpowiada.

Mamroczę coś pod nosem i patrzę na zegarek.

- Jestem spóźniona, debilu! - krzyczę wściekła.

Możliwe, że wieczorem po naszej emocjonalnej rozmowie zaczęliśmy zapijać nasze smutki winem. Nie wódką, żeby nie wyjść na popierdoleńców. Wino jest bardziej wyrafinowane i takie tam...

Wybiegam z łóżka i z walizki wyciągam białą boskerkę i jasne, poobdzierane na nogawkach jeansy typu boyfriendy i oczywiście białą bieliznę z koronką. Rezygnuję z makijażu i z prostowania włosów.

- Wstawaj dupku. - rzucam w Zayna jego butem.

- A śniadanie? - pyta.

- Pierdol się, nie ma czasu. Albo jedziesz ze mną, albo nie jedziemy wcale. - biegam po pokoju jak wariatka starając się w miarę ogarnąć, by w niedalekiej przyszłości nie straszyć ludzkości. Gdy starałam się założyć spodnie, duże dłonie Malika chwytają mnie w talii i ciągną z powrotem na łóżko. - Zayn nie ma czasu! - jęczę starając się wyrwać z uścisku.

Idiota przygniótł mnie swoim cielskiem.

- Uspokój się, błagam, moja kobieto. - zaczął całować moje nagie ramię. - Niech czekają. Ja czekałem sporo czasu i wiem, że warto czekać. Szczególnie na ciebie, gwiazdeczko...

- Nie nazywaj mnie gwiazdeczką. - jęczę.

- Będę, gwiazdeczko. - zaczął mnie całować.

- Tak bardzo cię nienawidzę, Malik. Staram się być stanowcza i poważna a ty wszystko rujnujesz. - zaczynam się szarpać, ale ten się tylko śmieje. - Jest jakiś sposób, żebyś odczepił się ode mnie?

- Nope. - szczerzy się.

- Mam zbrzydnieć? Zbrzydnę jeśli będzie trzeba. - mówię poważnie.

- Jesteś zbyt ładna. Nie dasz rady zbrzydnieć. - krzywi się.

- Rusz to dupsko i jedziemy na tą sesję. - pstrykam go palcem w nos.

Jakieś 10 minut później siedzę w samochodzie. Oczywiście Zayn nie byłby sobą, jakby czegoś nie zapomniał z hotelowego pokoju.

- Czasem mam go tak cholernie dosyć, wiesz to Avi? - rzucam do kierowcy.

- Zachowujecie się jak totalne nastolatki, wiesz? - śmieje się pod nosem żując gumę. - Najpierw pieprzycie jak cholerne króliki, a później kłócicie o byle gówna, a po tym wszystkim znów idziecie w ślinę. To porąbane i ty o tym wiesz, szefowo.

- To my jesteśmy porąbani... - burczę i owijam się bardziej malikową skórzaną kurtką.

Dzisiaj jest wyjątkowo chłodny dzień, więc dzięki Ci boże za to. Zayn wraca do auta i informuje Avi'ego, że możemy jechać. Zayn od razu rozsiada się na tylnym siedzeniu i przyciąga mnie do siebie.

- Ukradłaś mi ulubioną kurtkę, a ja jej szukałem jak debil po całym pokoju i musiałem wziąć bluzę, żeby pasowało do mojego outfitu... - muczy w moje włosy, na których składa czuły pocałunek. - Powinienem się obrazić, ale pasuje ci...

- Dlatego ją wzięłam. - uśmiecham się.

Zayn spłata nasze palce. Śmieszy mnie sposób w jaki się nimi bawi i jakie skupione miny robi... Całuję go w policzek.

lucky  Z.M.S.G. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz