Mówię Meg, że muszę coś jeszcze zabrać z domu i że do wieczora powinienem wrócić i zacząć oglądać jakieś filmy. Wzdycham ciężko, kiedy jestem na podjeździe. Wchodzę i wykorzystuję brak obecności Perrie. Biorę co potrzebuję i wychodzę. Na moje nieszczęście są straszne korki na mieście. Cholerne święta.
[Megha's P.O.V.]
Zapinam zamek granatowej lekko rozkloszowanej od pasa w dół sukienki z boku, kiedy słyszę dzwonek do drzwi. Dziwne, przecież Zayn zna kombinację kodu do windy... Wsuwam czarne obcasy i schodzę szybkim tempem na dół. Otwieram drzwi i widzę bukiet róż.
- Cześć! - mężczyzna odsłania się i czuję lekki zawód. To nie Zayn.
- Brad! - witam go z uśmiechem. - Co ty tu robisz?
- Pomyślałem, że wpadnę. - śmieje się. - Kwiaty i wino dla ciebie.
- Dziękuję. - mówię i przytulam go. - Miło cię widzieć.
- Ciebie również. - zaciska uścisk.
- Wejdź... - przepuszczam go w wejściu. - Ale niespodzianka. Nie widzieliśmy się dość sporo czasu.
- Rok... - mruczy. - Nigdy nie masz dla mnie czasu, więc pomyślałem, że wpadnę. Zawsze jesteś sama na święta.
- Właściwie to... - zaczęłam, ale on mnie wyprzedził.
- Ale się wystroiłaś! Czekasz na kogoś? - żartuje. - Przeszkodziłem w czymś?
- Nie, ale... - podejmuję się ponownie zaczęcia zdania, ale tym razem przerywa mi dzwonek do drzwi. - Rozgość się.
Stanowczym krokiem przemierzam hol i podchodzę do drzwi. Otwieram je i znów widzę kwiaty.
- Witam, piękna pani. - mówi mulat.
Wzdycham ciężko.
- Cudnie wyglądasz. - szczerzy się.
- Zayn, zanim powiesz coś jeszcze głupiego, ostrzegam. Mamy niespodziewanego gościa i proszę cię, byś był miły i w miarę panował nad wybuchem gniewu. Błagam... - szepczę cicho.
Nagle pojawia się zmarszczka między brwiami Mulata.
- Chodź. - mówię i łapię go delikatnie za dłoń. - Po co ci to wielkie pudło.
- Prezent dla ciebie, ale to dam ci, kiedy gość sobie pójdzie... - mruczy.
Odkłada pudło na bok i idzie ze mną.
- O! Zayn! Kopę lat stary! - śmieje się Brad i podchodzi, by przywitać się z Mulatem.
- Żartujesz sobie ze mnie? To ma być jakiś żart, czy coś? - Zayn patrzy na mnie zdenerwowany.
- Zayn... - mruczę. - Schowaj dumę do kieszeni i przetrwaj ten wieczór.
- Ha ha! Nie stęskniłeś się za mną, bracie? - pyta z uśmiechem Bradley.
- Ha ha! - kpi z niego Zayn. - Umierałem z tęsknoty, bracie!
- To będzie długi wieczór. - burczę sama do siebie.
- Regulujesz sobie brwi, stary? - pyta Brad przybliżając się do Mulata.
Siadam na kanapie czekając aż zaczną się bić. Wygląd zewnętrzny to delikatny temat dla Zayna.
- I oh! Pozbyłeś się aparatu na zębów i tych pryszczy! - śmiał się blondyn.
- A ty zwiotczałeś. Twoje ręce wyglądają jak flaki. - warczy Zayn zaciskając pięści.
CZYTASZ
lucky Z.M.S.G. ✔
FanfictionJak to jest kiedy pragniesz osobę której nienawidzisz z całego serca? Jak to jest kiedy zakochasz się w swoim nemesis? UWAGA: Opowiadanie zawiera treści i różnego rodzaju wulgaryzmy dopuszczalne od 16 roku życia. Czytasz na własną odpowiedzialność...