[19] Don't be mad but...

238 15 1
                                    

Mówię Meg, że muszę coś jeszcze zabrać z domu i że do wieczora powinienem wrócić i zacząć oglądać jakieś filmy. Wzdycham ciężko, kiedy jestem na podjeździe. Wchodzę i wykorzystuję brak obecności Perrie. Biorę co potrzebuję i wychodzę. Na moje nieszczęście są straszne korki na mieście. Cholerne święta.

[Megha's P.O.V.]

Zapinam zamek granatowej lekko rozkloszowanej od pasa w dół sukienki z boku, kiedy słyszę dzwonek do drzwi. Dziwne, przecież Zayn zna kombinację kodu do windy... Wsuwam czarne obcasy i schodzę szybkim tempem na dół. Otwieram drzwi i widzę bukiet róż.

- Cześć! - mężczyzna odsłania się i czuję lekki zawód. To nie Zayn.

- Brad! - witam go z uśmiechem. - Co ty tu robisz?

- Pomyślałem, że wpadnę. - śmieje się. - Kwiaty i wino dla ciebie.

- Dziękuję. - mówię i przytulam go. - Miło cię widzieć.

- Ciebie również. - zaciska uścisk.

- Wejdź... - przepuszczam go w wejściu. - Ale niespodzianka. Nie widzieliśmy się dość sporo czasu.

- Rok... - mruczy. - Nigdy nie masz dla mnie czasu, więc pomyślałem, że wpadnę. Zawsze jesteś sama na święta.

- Właściwie to... - zaczęłam, ale on mnie wyprzedził.

- Ale się wystroiłaś! Czekasz na kogoś? - żartuje. - Przeszkodziłem w czymś?

- Nie, ale... - podejmuję się ponownie zaczęcia zdania, ale tym razem przerywa mi dzwonek do drzwi. - Rozgość się.

Stanowczym krokiem przemierzam hol i podchodzę do drzwi. Otwieram je i znów widzę kwiaty.

- Witam, piękna pani. - mówi mulat.

Wzdycham ciężko.

- Cudnie wyglądasz. - szczerzy się.

- Zayn, zanim powiesz coś jeszcze głupiego, ostrzegam. Mamy niespodziewanego gościa i proszę cię, byś był miły i w miarę panował nad wybuchem gniewu. Błagam... - szepczę cicho.

Nagle pojawia się zmarszczka między brwiami Mulata.

- Chodź. - mówię i łapię go delikatnie za dłoń. - Po co ci to wielkie pudło.

- Prezent dla ciebie, ale to dam ci, kiedy gość sobie pójdzie... - mruczy.

Odkłada pudło na bok i idzie ze mną.

- O! Zayn! Kopę lat stary! - śmieje się Brad i podchodzi, by przywitać się z Mulatem.

- Żartujesz sobie ze mnie? To ma być jakiś żart, czy coś? - Zayn patrzy na mnie zdenerwowany.

- Zayn... - mruczę. - Schowaj dumę do kieszeni i przetrwaj ten wieczór.

- Ha ha! Nie stęskniłeś się za mną, bracie? - pyta z uśmiechem Bradley.

- Ha ha! - kpi z niego Zayn. - Umierałem z tęsknoty, bracie!

- To będzie długi wieczór. - burczę sama do siebie.

- Regulujesz sobie brwi, stary? - pyta Brad przybliżając się do Mulata.

Siadam na kanapie czekając aż zaczną się bić. Wygląd zewnętrzny to delikatny temat dla Zayna.

- I oh! Pozbyłeś się aparatu na zębów i tych pryszczy! - śmiał się blondyn.

- A ty zwiotczałeś. Twoje ręce wyglądają jak flaki. - warczy Zayn zaciskając pięści.

lucky  Z.M.S.G. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz