[17] You can't fix someone's mistake, babe...

233 15 0
                                    

Nareszcie doczekałam się Londyńskiego powietrza. To nie to, że nie lubię podróżować. Kocham bywać codziennie w innym miejscu. W ten sposób odrywam się od monotonii jaka kiedyś panowała w moim życiu, jednakże lubię czasem do tego wrócić, chociaż na chwilę...

- Miło było spędzić z tobą czas... - powiedział Zayn.

Czemu musiałam się zgodzić na jego propozycję odwiezienia mnie do domu?

- Wzajemnie... - uśmiechnęłam się lekko. - Uważaj na drodze.

- Będę. - mruknął.

- Zabolało cię twoje męskie ego? - zachichotałam.

- Tak, bo nie ufasz mi, kiedy prowadzę. - burknął

- Nie ufam nikomu, kto prowadzi. Nie czuj się gorszy. - odpowiedziałam.

- Nie zaprosisz mnie na kawę? - spytał zaczepnie.

- Mam cię dosyć, jedź do domu, odpocznij... Jesteś zmęczony Zayn... - uśmiechnęłam się przyjaźnie.

- No właśnie. Jestem zmęczony. Łatwo spowodować mi wypadek w tym stanie... - przewrócił oczami.

- No dobra... - uległam mu. - Będziesz spał na kanapie.

- Znęcasz się nade mną, panno Black. - uśmiechnął się wychodząc szybko z samochodu.

- I nie zapomnij o walizkach. - machnęłam mu ręką.

Szybko weszłam do apartamentowca, no cóż, Zaynowi trochę zajmie czasu na dołączenie do mnie.

- Tony, jeśli przyjdzie tu Zayn pełen toreb i walizek udaj, że jesteś bardzo zajęty i powiedz, że winda się zepsuła. - szepnęłam do młodego chłopaka.

- Tak jest, panno Black. Ah! Zapomniałbym! Martha dzwoniła i mówiła, żeby oddzwoniła pani jak najszybciej to będzie tylko możliwe. Niestety, nie chciała powiedzieć o co chodzi... - powiedział.

- Czemu nie zadzwoniła na komórkę? Mówiła ci to? - spytałam.

- Nie... - mruknął. - Była bardzo roztrzęsiona przez telefon.

- A kiedy dzwoniła? - ciągnęłam.

- Dziś w nocy, proszę pani. - odpowiedział.

- W porządku. Dziękuję, Tony. - posłałam chłopakowi lekki uśmiech i skierowałam się do wind.

- I położyłem pani pocztę na aneksie kuchennym! - zawołał, gdy drzwi windy się zamykała.

Mam gdzieś pocztę. Ważna jest Martha. Od razu gdy wysiadłam chwyciłam za telefon i wykręciłam numer do niej. Po paru sygnałach odebrała.

- Martho, dostałam informację od Tonyego, że dzwoniłaś i, że to pilne... - zaczęłam szybko.

- Panienko złe rzeczy się dzieją! - płakała do telefonu.

- Martha, oddychaj... - powiedziałam. - Co się dzieje?

- Tak strasznie mi głupio prosić o to panienkę, już tyle od panienki pożyczyłam... To nie oto chodzi, że mi panienka za mało płaci, czy coś... - zaczął jej się język plątać.

- Martha, spokojnie. O co chodzi? Na co potrzebujesz te pieniądze? - spytałam.

- Mój mąż stał się tyranem, panienko Black, ja nie mogę tu zostać, boję się o siebie i dzieci... - szlochała.

- Rozumiem cię, Martho i uwierz mi, że chciałabym ci pomóc, ale wszystkie loty są odwoływane, ja sama miałam problem, żeby dotrzeć do domu. Najwcześniej będę mogła cię sprowadzić do Londynu po nowym roku... - powiedziałam. - Gdybym tylko mogła coś zrobić... Cholera... Zaraz! Postaram się coś zdziałać i jutro nad ranem powinniście być na miejscu. Zaraz do ciebie zadzwonię, Martho.

lucky  Z.M.S.G. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz