V: Ain't nothing I would rather do

359 41 3
                                    


Właśnie dotarliśmy na kontynent. Całą drogę przegadaliśmy. A teraz nie mogłam się nacieszyć widokiem Francji. Niby nie widziało się jakiejś wielkiej różnicy, ale jednak, nowy kraj, nowy kontynent! Uciekam przed przeszłością i to w jakim stylu!

- Wolisz jechać nad morzem, przynajmniej przez jakiś czas czy też przez sam środek Francji? - zapytał Matt, który siedział na przednim fotelu z rozłożoną mapą. Akurat stanęliśmy na jakiejś stacji benzynowej bo autko potrzebowało jedzonka.

- A gdzie jedziemy? - odpowiadanie na pytania nie należało do moich mocnych stron, szczególnie gdy nie wiedziałam dlaczego jestem pytana.

- Jak to gdzie? To Paryża moja słodka! Przyznaj, kusi cię żeby zwiedzić Luwr i zobaczyć wieżę Eiffela. - uśmiechnął się do mnie. Zaniemówiłam. Tak, historia sztuki była moją największą pasją, musiałam mu się o tym wygadać. Zawsze marzyłam o zwiedzeniu Luwru, to byłoby coś. I Musse d'Orsay, jestem wielką miłośniczką Van Gogha!

- Co tak na mnie patrzysz jakbym był co najmniej twoim nowym bogiem? To tylko wycieczka do stolicy Francji, nic wielkiego.

- Czy ty się gościu słyszysz? Spełnię twoje największe marzenie, bo tak mi się podoba, nic wielkiego! Chyba naprawdę zacznę cię czcić niczym boga! Jedziemy jak ci wygodniej. I nie mam pojęcia dlaczego to robisz.

- Proste. Wydajesz się być miła, uciekamy od tego samego i samotność jest beznadziejna. Nie narzekaj tylko rezerwuj jakiś hotel, dobra? - tak a więc wyciągnęłam smartfona i zaczęłam poszukiwać jakiegoś noclegu.

- Ibis, niedaleko placu Bastylii, może być?

- Jasne. To którędy jedziemy?

- Nad morzem panie kierowco! - i tak oto wyruszyliśmy w podróż do stolicy Francji. Sama jazda zajęła nam jakieś trzy godziny, do tego doszedł postój na obiad i poszukiwanie miejsca parkingowego w Paryżu, więc w naszym pokoju byliśmy po piątej po południu. Nie było mowy żeby o tej porze zdążyć jeszcze do jakiegoś muzeum albo katedry, postanowiliśmy więc przejść się na plac Bastylii. Zgarnęliśmy najpotrzebniejsze rzeczy, Matt swoją torbę z aparatem fotograficznym i obiektywami i ruszyliśmy. Po drodze rozmawialiśmy na temat całej podróży. Chłopak zdradził, że chce zwiedzić całą zachodnią Europę, a potem zahaczyć jeszcze o środkową i zapytał czy zechcę mu towarzyszyć. Szczerze mówiąc to czułam się jakbym znała go całe życie, więc oczywiście się zgodziłam. Ale wtedy padło pytanie, na które odpowiedzi po prostu nie mogłam zdradzić. Był to pytanie dlaczego tak nagle wyjechałam z Anglii. I tak jakoś nagle poczułam jakbym rozmawiała z obcym człowiekiem. Oczywiście mu nie powiedziałam. Chciałam jeszcze być wredna i zapytać dlaczego on tak szybko opuścił Wyspy, ale stwierdziłam, że to nie byłoby w moim stylu.

Nie wiem ile zdjęć pod napisem "Bastille" kazałam sobie zrobić, wiem tylko, że Matt z uśmiechem wykonywał każdą fotografię. Ktoś może zapytać dlaczego tak jarała mnie ta nazwa, odpowiedź jest prosta: zespół. Tak, Bastille również zaliczają się do mojego gustu muzycznego, nie mogłam więc odebrać sobie przyjemności fotografii z nazwą zespołu. Może to głupie i dziwne, ale taka właśnie jestem.

Powrót upłynął nam w miłej atmosferze. Ulice Paryża wieczorem, gdy zapadał już zmrok, a wszystkie lampy zaczynały się świecić, wyglądały cudownie. Szłam obok niego i przypatrywałam się szczęśliwym zakochańcom popijającym wino w mijanych restauracjach i marzyłam o przyszłości. Wreszcie mogę zostawić za sobą przeszłość i nacieszyć się tym co nadejdzie.

A/N: Właśnie podczas spaceru na plac Bastylii wpadłam na pomysł na to opowiadanie, więc po prostu musiałam tutaj to umieścić. Jednocześnie chcę poinformować, że rozdział został napisany przed atakami w Paryżu, ale chyba nie powinno się to liczyć. Pamiętajmy o tych ofiarach. Pamiętajmy o tym, że ludzie giną codziennie. I rozważmy czy coś jest warte mordowania niewinnych, przypadkowych osób. 


Runaway [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz