XI: You are a fugitive But you don't know what you're runnin away from

262 26 2
                                    

Siedzieliśmy tak już od godziny. Po moim wyznaniu zapadła pewnego rodzaju niezręczna cisza, którą przerwał dopiero Matt.

- Więc chcesz wiedzieć jak to było z Zoe? Nie jestem gotowy na tą rozmowę. Mogę tylko powiedzieć, że jestem zbiegiem, a ty nie wiesz przed czym uciekam.

- "Old Yellow Bricks" - powiedziałam mimochodem. - Tak jakby. Wziąłeś ten tekst z piosenki Arctic Monekys, prawda? Uwielbiam ją. - wytłumaczyłam.

- Inteligentna bestia. No nic, lepiej już zmykaj do łóżka, jutro czeka nas wiele zwiedzania. - wyszczerzył się do mnie, a ja posłusznie ruszyłam się z jego łóżka. Zaległam w swoim, w osobnym pokoju i rozmyślałam.

Po pierwsze to chyba zacznę nazywać tę dzisiejszą pogawędkę Nocą Szczerości. Tak jakoś mi pasuje, a czuję, że zmieni coś w moim życiu.

Po drugie myślałam nad Mattem. Dlaczego nie powiedział mi nic więcej o tej sprawie z Zoe, chociaż ja skróciłam mu mój żywot? Czy go czymś uraziłam? Co zrobiłam źle? Co on zrobił, dlaczego boi się do tego przyznać?

I wreszcie zastanawiałam się nad tym, czy można się w kimś zakochać po tygodniu znajomości. Co prawda nie takie rzeczy dzieją się w tanich romansach, tam już po pięciu minutach znajomości kochają się bezmiernie a kobieta jest w siódmym miesiącu ciąży. W zasadzie to jeszcze jak kobieta to jest dobrze, gorzej jak to facet ma urodzić dziecko. Ponieważ walić wszystkie zasady biologii, prawda?

Zasnęłam z głową pełną myśli, jedna głupsza od drugiej.

Obudziłam się przez mojego towarzysza, który wbił do mojego pokoju i widocznie chciał porozmawiać. Nie obudził mnie tak bezpośrednio, bardziej zrobiły to skrzypiące drzwi. Pewnie wyglądałam strasznie, z zielonymi włosami w nieładzie i ogólnie taka poranna. Nikt o poranku nie wygląda dobrze, nawet Matt, który był jeszcze bledszy niż zazwyczaj i miał sińce pod oczyma.

- Spałeś ty w ogóle? - wypowiedziałam pierwszą myśl, która przyszła mi do głowy gdy na niego spojrzałam.

- Mało ważne. Chciałem cię przeprosić za wczoraj.

- A nie, nie ma sprawy, to twoje życie... - tutaj przeciągle ziewnęłam - więc to ty decydujesz o tym co chcesz mi o tym życiu przekazać. - podrapałam się po karku, żeby rozluźnić mięśnie. Źle ułożyłam sobie poduszkę i teraz cały mój kark był zesztywniały.

- Jednak jakoś tak głupio wyszło. Ty tyle powiedziałaś mi o sobie... Muszę tylko powiedzieć, że cię podziwiam, przeszłaś przez piekło, a jednak wciąż się trzymasz. Nawet bardzo dobrze trzymasz się. Powiem ci kiedyś o Zoe, okay? Ale jeszcze nie teraz, rana jest jeszcze nie zasklepiona.

- Czyli lepiej czekać, aż zostanie strup i potem go zerwać? Ciekawy sposób myślenia, mam taki sam. - odezwałam się, ponownie ziewając. Ja w stanie rozespania to prawdopodobnie jedna z najstraszniejszych klątw ludzkości.

- Dobra, już nie przeszkadzam, zbieraj się, idziemy na podbój Madrytu. - uśmiechnął się do mnie Matt i jeszcze bardziej zmierzwił moje i tak już rozwalone na wszystkie strony włosy.

Godzinę później rzeczywiście wyruszyliśmy. Pierwszym przystankiem było muzeum Prado. Nie potrafię opisać cudów, które się tam znajdowały. Może i nie przepadłam za hiszpańskim malarstwem, ale galeria sztuki robiła na mnie ogromne wrażenie. Drugie było Narodowe Muzeum Archeologiczne, do którego zaciągnęłam Matta praktycznie siłą. Kolejna z moich pasji: archeologia. Mogłabym spędzić tam cały dzień, ale godzina zamknięcia temu nie sprzyjała. Ostatecznie wyszłam stamtąd po dwóch godzinach. Zegar na wieży niedaleko muzeum wybił akurat czternastą. Szybki obiad w jednej z pobliskich knajpek i już jechaliśmy do Pałacu Królewskiego.

Następny dzień został w całości poświęcony na wszelkie zabytki Madrytu. I tak powinnam tu chyba siedzieć jeszcze z jakiś tydzień, żeby zwiedzić muzea i obejrzeć resztę zabytków.

Runaway [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz