XX: You'll always be the only one Always be the only one

238 32 6
                                    

I po raz kolejny ze snu wyrwał mnie irytujący dźwięk. Nawet zbytnio nie wiedziałam co to za dźwięk. Obudziłam się leżąc na tym stukniętym w sumie to chyba socjopacie, aka moim chłopaku. Wciąż starałam się ogarnąć co to właściwie był za dźwięk, ale czyjeś usta na moich skutecznie przerwały te rozmyślania.

- Dzień dobry kochanie. - wlepiał się we mnie tymi idealnymi oczyskami i lekko uśmiechał. No po prostu idealny poranek, może tak być zawsze. Ale nie byłabym sobą gdybym tak po prostu dała się omamić i również się uśmiechnęła.

- Wali ci z ust. - po wygłoszeniu tejże uwagi zostałam zrzucana z dotychczasowego miejsca pobytu i przeturlałam się przez materac, tym razem lekko się uśmiechając.

- Jesteś okropnie nie romantyczna. - poskarżył się Matt.

- Teraz się zorientowałeś? Morduję latające wokół serduszka jednym spojrzeniem! - zaśmiałam się, co miało wyjść złowieszczo, ale raczej nie wyszło.

- A idź pan! - było jedynym co otrzymałam w odpowiedzi. Obrażony delikwent obrócił się do mnie plecami i udawał, że dalej śpi. W takim układzie rzeczy nie zostało mi nic innego jak tylko wziąć część swoich rzeczy i iść do łazienek się ogarnąć.

Wracając zastałam jeden z najbardziej uroczych widoków w dotychczasowym życiu: Matt i dzieci. A dokładniej to ten walnięty socjopata rozmawiający z jakąś małą dziewczynką, która dotychczas chyba płakała, ale już się uspokoiła. Mój siódmy zmysł Sherlocka Holmesa podpowiadał mi, że mała musiała się zgubić.

- O, widzisz Lucy? To jest Andromeda, ona też jest bardzo miła. - odezwał się widząc mnie, niosącą ręcznik, stare ubrania i kosmetyczkę.

- Cześć Lucy! Co się stało? - uśmiechnęłam się do dziewczynki, która spojrzała na mnie załzawionymi oczyma koloru skoszonej trawy. Były bardzo zielone. Mniej więcej tak jak moje włosy.

- Mama poszła. - odpowiedziała. Odłożyłam kosmetyki i resztę rzeczy i przykucnęłam obok dziewczynki. Zasadniczo to nie przepadam za dziećmi, no ale kto mógłby odmówić takiej małej damie w potrzebie? Ponadto brytyjskiej bądź amerykańskiej damie, bo znała angielski będąc w Hiszpanii.

- Co za mama! Nie wiesz może jak ją znaleźć? - spytałam. Dziewczynka zaprzeczyła ruchem głowy.

- Trudno. I tak sobie poradzimy. Prawda Matt? Zaprowadzimy księżniczkę do mamy! - uśmiechnęłam się do niej.

- Oczywiście. - on też się uśmiechnął. I tak oto zaczęły się wielkie poszukiwania. Lucy oczywiście nie znała drogi powrotnej do namiotu gdzie mieszkała z rodzicami, no bo po co nam dodatkowe udogodnienia, prawda?

Na szczęście szukaliśmy tylko jakieś pięć minut. Potem natknęła się na nas jakaś pokaźnej budowy Angielka i z wyraźnym akcentem ruszyła ku nam gadając coś tam o porywaczach i innych takich zboczeńcach.

- Jak śmiecie dotykać mojej córki! - wydarła się na początek.

- Proszę się uspokoić. Mała się zgubiła, chcieliśmy tylko jej pomóc... - Matt nie zdążył powiedzieć nic więcej ponieważ kobieta znów się wydarła.

- Ja wam dam taką pomoc! - bardzo stanowczym ruchem prawie wyrwała mi rękę ze stawu i chwyciła Lucy. - Ah, Lucy, co oni ci zrobili? - zapytała płaczliwym głosem.

- Kiedy my tylko... - mnie również przerwano.

- Nie obchodzi mnie to! Zobaczę was raz jeszcze to dzwonię po policję! - wzięła dziewczynkę na ręce i, choć ta się wyrywała, zaniosła w stronę namiotu.

- I to by było na tyle jeżeli chodzi o bycie uprzejmym. - skwitował Matt. Pokiwałam powoli głową. Ograniczone, paranoiczne umysły niektórych wciąż mnie zaskakują. 



N/A: Rozdział dedykowany przemiłej pani z autobusu linii numer 9, która prawie zaczęła okładać mnie parasolką i wyzywać od złodziei, gdy zwróciłam jej uwagę na rozpiętą torebkę. 

Generalnie to zaczynam ferie, rozdziały prawie codziennie, kto się cieszy? 

Runaway [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz