I po raz kolejny ze snu wyrwał mnie irytujący dźwięk. Nawet zbytnio nie wiedziałam co to za dźwięk. Obudziłam się leżąc na tym stukniętym w sumie to chyba socjopacie, aka moim chłopaku. Wciąż starałam się ogarnąć co to właściwie był za dźwięk, ale czyjeś usta na moich skutecznie przerwały te rozmyślania.
- Dzień dobry kochanie. - wlepiał się we mnie tymi idealnymi oczyskami i lekko uśmiechał. No po prostu idealny poranek, może tak być zawsze. Ale nie byłabym sobą gdybym tak po prostu dała się omamić i również się uśmiechnęła.
- Wali ci z ust. - po wygłoszeniu tejże uwagi zostałam zrzucana z dotychczasowego miejsca pobytu i przeturlałam się przez materac, tym razem lekko się uśmiechając.
- Jesteś okropnie nie romantyczna. - poskarżył się Matt.
- Teraz się zorientowałeś? Morduję latające wokół serduszka jednym spojrzeniem! - zaśmiałam się, co miało wyjść złowieszczo, ale raczej nie wyszło.
- A idź pan! - było jedynym co otrzymałam w odpowiedzi. Obrażony delikwent obrócił się do mnie plecami i udawał, że dalej śpi. W takim układzie rzeczy nie zostało mi nic innego jak tylko wziąć część swoich rzeczy i iść do łazienek się ogarnąć.
Wracając zastałam jeden z najbardziej uroczych widoków w dotychczasowym życiu: Matt i dzieci. A dokładniej to ten walnięty socjopata rozmawiający z jakąś małą dziewczynką, która dotychczas chyba płakała, ale już się uspokoiła. Mój siódmy zmysł Sherlocka Holmesa podpowiadał mi, że mała musiała się zgubić.
- O, widzisz Lucy? To jest Andromeda, ona też jest bardzo miła. - odezwał się widząc mnie, niosącą ręcznik, stare ubrania i kosmetyczkę.
- Cześć Lucy! Co się stało? - uśmiechnęłam się do dziewczynki, która spojrzała na mnie załzawionymi oczyma koloru skoszonej trawy. Były bardzo zielone. Mniej więcej tak jak moje włosy.
- Mama poszła. - odpowiedziała. Odłożyłam kosmetyki i resztę rzeczy i przykucnęłam obok dziewczynki. Zasadniczo to nie przepadam za dziećmi, no ale kto mógłby odmówić takiej małej damie w potrzebie? Ponadto brytyjskiej bądź amerykańskiej damie, bo znała angielski będąc w Hiszpanii.
- Co za mama! Nie wiesz może jak ją znaleźć? - spytałam. Dziewczynka zaprzeczyła ruchem głowy.
- Trudno. I tak sobie poradzimy. Prawda Matt? Zaprowadzimy księżniczkę do mamy! - uśmiechnęłam się do niej.
- Oczywiście. - on też się uśmiechnął. I tak oto zaczęły się wielkie poszukiwania. Lucy oczywiście nie znała drogi powrotnej do namiotu gdzie mieszkała z rodzicami, no bo po co nam dodatkowe udogodnienia, prawda?
Na szczęście szukaliśmy tylko jakieś pięć minut. Potem natknęła się na nas jakaś pokaźnej budowy Angielka i z wyraźnym akcentem ruszyła ku nam gadając coś tam o porywaczach i innych takich zboczeńcach.
- Jak śmiecie dotykać mojej córki! - wydarła się na początek.
- Proszę się uspokoić. Mała się zgubiła, chcieliśmy tylko jej pomóc... - Matt nie zdążył powiedzieć nic więcej ponieważ kobieta znów się wydarła.
- Ja wam dam taką pomoc! - bardzo stanowczym ruchem prawie wyrwała mi rękę ze stawu i chwyciła Lucy. - Ah, Lucy, co oni ci zrobili? - zapytała płaczliwym głosem.
- Kiedy my tylko... - mnie również przerwano.
- Nie obchodzi mnie to! Zobaczę was raz jeszcze to dzwonię po policję! - wzięła dziewczynkę na ręce i, choć ta się wyrywała, zaniosła w stronę namiotu.
- I to by było na tyle jeżeli chodzi o bycie uprzejmym. - skwitował Matt. Pokiwałam powoli głową. Ograniczone, paranoiczne umysły niektórych wciąż mnie zaskakują.
N/A: Rozdział dedykowany przemiłej pani z autobusu linii numer 9, która prawie zaczęła okładać mnie parasolką i wyzywać od złodziei, gdy zwróciłam jej uwagę na rozpiętą torebkę.
Generalnie to zaczynam ferie, rozdziały prawie codziennie, kto się cieszy?
CZYTASZ
Runaway [ZAKOŃCZONE]
FanficDlaczego po prostu nie uciekniemy? Nigdy nie spoglądając za siebie, nieważne co powiedzą. Znajdziemy swoją drogę, kiedy słońce zajdzie, a w tym mieście nie zostanie nikt poza nami. Okładkę stworzyła @JBrooks258 i chwała jej za to. Opowieść posiada s...