8.

640 33 1
                                    

Eddie

Wróciliśmy na salę.

- To ja ciebie porywam - oznajmiła Millington i pociągnęła rudą w stronę jednego ze stołów.

- Ja idę - odparła Joy i poszła do Justina.

- Eddie chodź - poprosił Alfie a ja westchnąłem i poszedłem za nim.

- Żarłoku może starczy co? - zaśmiałem się widząc jak je ciastka

- Nie - zaprzeczył i jadł dalej. Rozejrzałem się po sali. Wzrok zatrzymałem na Amber i Patrici.

- Twoja dziewczyna męczy twoją przyjaciółkę - zaśmiałem się.

- Co? - podniósł głowę i na mnie spojrzał

- Wytrzyj się i idź do Amber co? - zaproponowałem

- Dobra - mruknął po czym poszedł do swojej dziewczyny.

- Mam jej dosyć - westchnęła gaduła podchodząc do mnie.

- Czemu? - śmiałem się

- Weź spróbuj odpowiadać na jej pytania jakim cudem namówiłam Joy do pogadania z Justin'em - burknęła.

- Właśnie jak ty to zrobiłaś? - spytałem

- Uhg... - zdenerwowała się.

- Spokojnie. Żartowałem.

- Bałwan z ciebie wiesz?

- Zatańczysz z tym bałwanem? - podszedłem bliżej niej

- Co? - wydukała zdziwiona

- Wyraźnie mówię nie? - zapytałem retorycznie

- Yy... Ja... Muszę gdzieś iść. Cześć - szybko wyszła z sali.

- A ona gdzie poszła? - zaciekawił się Jerome podchodząc z Marą

- A bo ja wiem?! - mruknąłem - Zaraz wracam - wyszedłem z sali a później ze szkoły.

- Po co do mnie dzwonisz? - usłyszałem głos Patrici i zobaczyłem ją obok jednej z ławek - Nagle sobie o mnie przypomniałaś tak? - z tonu jej głosu wnioskuje, że jest zdenerwowana - Nigdy się mną nie interesowałaś więc przestałam uważać cię za matkę - przyznała. - Właśnie Piper. Ona zawsze była dla ciebie ważniejsza. Mi nawet głupich życzeń na urodziny nie złożyłaś - odparła z pretensją. - Dobra nie mam ochoty z tobą dłużej gadać - odsunęła słuchawkę od ucha i usiadła na ławce. Podszedłem do niej.

- Wszystko ok? - spytałem a ona na mnie spojrzała

- Ty mnie śledzisz? - zapytała

- Nie.

- To jakim cudem za każdym razem jak gdzieś idę to leziesz za mną?

- Przypadek - zaprotestowałem.

- Akurat - burknęła a ja usiadłem obok niej.

- Na pewno wszystko ok? - upewniałem się

- Taa - szepnęła.

- Nie wygląda na to ale nic nie mówię - przyznałem.

- Co wy tu robicie? - podszedł do nas Victor

- Siedzimy... Jesteś już tak stary, że oślepłeś? - dziewczyna na niego spojrzała a ja o mało nie wybuchłem śmiechem

- Chyba żartujesz nie jestem stary. Mam 47 lat - zaprotestował.

- Jeśli się twój wiek podzieli przez 3 - syknęła.

- Do środka - rozkazał a my wstaliśmy i wróciliśmy do szkoły.

Peddie - moja wersja ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz