Dzisiaj oczekujcie jeszcze jednego lub dwóch rozdziałów :)
/to zdjęcie B)
-Dlaczego zawsze musisz być takim dupkiem?- warknęłam, kiedy chłopak ponownie zrzucił mnie z siebie i przygniótł swoim ciałem. Po chwili szarpaniny spadliśmy z łóżka, ale żadne z nas zbytnio się tym faktem nie przejęło. Próbowałam go obezwładnić, ale muszę przyznać, że wyzwanie było trudne.
-Dlaczego zawsze musisz być taką suką?- odbił pałeczkę, gdy to znów ja dominowałam. Ze złością przycisnęłam jego ręce po dwóch stronach podłogi, z satysfakcją słysząc lekki syk. Dla pewności, że brunet tak łatwo mnie nie zrzuci usiadłam okrakiem na jego brzuchu, przez co nie mógł się podnieść.
-Myślisz, że ze mną wygrasz?- prychnął, wzrokiem wręcz rzucając mi wyzwanie. Oboje byliśmy już nieźle zdyszani, ale nie zanosiło się na koniec walki. Każde było zdeterminowane, bo przegrana oznaczałaby nie tyle co straty fizyczne, ale psychiczne. Nie chcieliśmy pokazać, że jesteśmy słabsi.
-Jesteś frajerem, więc tak, tak właśnie myślę- wycedziłam i jeszcze mocniej przygwoździłam go do ziemi. -I co, jakoś nie wyglądasz mi na zwycięzcę- odparłam sarkastycznie się uśmiechając.
-Nie powinno się bić dziewczyn- wypalił sucho, nagle rozluźniając napięte przez wcześniejszą bitwę mięśnie. Dźwięcznie się roześmiałam.
-Po prostu jesteś za słaby- wytknęłam mu, z niejakim rozbawieniem widząc determinację w jego ciemnych oczach. Ze złością uwolnił swoje ręce i usiadł tak, aby nasze klatki piersiowe niemal się stykały. Na ustach mogłam wyczuć urywany oddech, a zamglone tęczówki wlepione prosto w moje trochę mnie onieśmielały. Obrócił nogę tak, że nawet nie zauważyłam kiedy znalazłam się pod nim. Próby wyrywania się, spychania go, a nawet nieudolnego kopania spełzły na niczym. Mogłam poczuć jego ciężar dopiero, kiedy wręcz na mnie leżał, przez co niekoniecznie czułam się komfortowo.
-Dobrze wiesz, że nie masz szans, Hailee- rzucił, przybierając ten swój irytujący uśmieszek. Ostatni raz spróbowałam się oswobodzić, jednak dałam sobie spokój. Szczerze mówiąc sądziłam, że jestem silniejsza, ale przy jego rozbudowanych ramionach faktycznie miałam nikłe szanse na wygraną.
-Dlaczego tak bardzo chcesz mieć nade mną władzę?- zapytałam ciężko oddychając. Szarpanina to w końcu też jakaś forma aktywności fizycznej!
-Księżniczko, nie chcę żadnej władzy, ja po prostu chcę cię chronić- odparł, poluzowując uścisk na moich rękach.
-Przecież to tylko spotkanie ze znajomymi- mruknęłam, spuszczając wzrok.
-Hailee, może wreszcie przestaniesz mnie oszukiwać- poprosił, ironicznie się uśmiechając. Przez chwilę przez myśl przeszło mi, że Brooklyn zna prawdę, ale to raczej niemożliwe. Nie miał się od kogo dowiedzieć, przecież nie znał nikogo... chyba.
-Nie wiem, o czym ty mówisz- spróbowałam się roześmiać, ale mina bruneta jasno potwierdzała, że to nie czas na żarty.
-Znam Stylesa, więc wiem, że nie robi żadnej imprezy. Znaliśmy się już wcześniej, ale wolałbym wiedzieć, co kombinujesz- mruknął i tym razem mocniej przygwoździł moje ręce do podłogi, a sam nachylił się nad moim uchem. -A teraz bądź grzeczną dziewczynką i powiedz mi, gdzie i po co chciałaś iść- wyszeptał, specjalnie zahaczając zębami o płatek ucha. Głośno przełknęłam ślinę, ale nie chciałam okazać przed nim słabości.
-Do koleżanek, babski wieczór i w ogóle- zająknęłam się lekko podczas odpowiedzi. -Nie chciałam ci mówić, bo znów byłbyś niezadowolony, że cię zostawiam.
-Jesteś inteligentna, to prawda, ale ja też nie jestem głupi. No dalej, skarbie, powiedz grzecznie gdzie chciałaś iść- jego głos wciąż był cichy i spokojny, co coraz bardziej wyprowadzało mnie z równowagi.
-Nigdzie. Chciałam siedzieć w domu i obejrzeć kolejny sezon jakiegoś serialu- westchnęłam teatralnie, co nie zrobiło na nim większego wrażenia. Kłamałam. Kłamałam i czułam się z tym naprawdę źle.
-Słońce, wiesz, że wszystkich oszukasz, ale mnie nie? W takim razie może zadam inne pytanie. Do kogo chciałaś iść?- zapytał, wciąż nie wypuszczając mnie ze swoich objęć. Przewróciłam oczami.
-Jeśli zaraz mnie nie puścisz to zacznę krzyczeć- zagroziłam unosząc jedną brew. Normalnie pogroziłabym mu jeszcze palcem, ale w obecnej sytuacji sama mina musiała wystarczyć. Zachichotał pod nosem, co zirytowało mnie jeszcze bardziej.
-No dalej, krzycz- podpuszczał mnie, kręcąc głową z dezaprobatą. -Nie słyszę- wymruczał tuż przy moich ustach, tak, że czułam na sobie jego oddech. Robiło mi się gorąco za każdym razem, kiedy delikatnie muskał moje usta swoimi i ledwo powstrzymywałam się przed podniesieniem głowy, by się w nie wpić.
-Chciałam iść na urodzinową imprezę mojego byłego- wymamrotałam, bojąc się jego reakcji.
-No i widzisz, jak to łatwo powiedzieć prawdę!- stwierdził, delikatnie całując mnie w usta.
-Wiedziałeś?- jęknęłam, oblewając sie rumieńcem. A ja wymyślałam tyle wersji, że mogłabym napisać z tego książkę. Ale chwilka, to on zawinił. Czemu w ogóle mieszał się w moje sprawy? Chyba to nic złego iść na przyjęcie!
-A jak myślisz, księżniczko?
![](https://img.wattpad.com/cover/52055232-288-k426986.jpg)
CZYTASZ
Hey, you! || Brooklyn Beckham
Ngẫu nhiênZamiana idealnie zwyczajnego, szarego życia na nowe, w błysku fleszy. Czy to szczyt marzeń? "-Hej, ty! Nawet nie waż się uciekać, dupku!" Kontynuacja ''Freedom''. Jeśli jej nie przeczytałyście, to w zasadzie nie musicie, ale wszystko będzie bardzie...