13. I know

462 34 4
                                    

-Pilnuj jej. I zmieniaj wodę na świeżą. Oczywiście wyprowadzaj na spacery, to pewnie już wiesz. Ale nie na zbyt długie, pamiętaj, jeszcze zmarznie- Hailee po raz dziesiąty dawała mi instrukcję opieki nad szczeniakiem. Wywróciłem oczami, bo wolałabym zająć się z nią innymi rzeczami, niekoniecznie psem.

-Księżniczko, ja naprawdę nie chcę kwestionować twoich poleceń, ale to tylko kilka godzin. Skoro mi ufasz, pewnie wiesz, że nie zamierzam zjeść psa, którego sam ci dałem. Baw się dobrze, myśl o mnie- mruknąłem, po raz kolejny całując ją w miękkie usta. Roztargniona ostatni raz przeczesała mi włosy i jeszcze raz mi machając wyszła.

***

-Czy według was to jest właśnie najważniejszy temat do rozmowy!?

-Bo tak w ogóle to całkiem niezły ten twój Brooklyn, po tatusiu! Od jego tyłów po prostu nie można oderwać wzroku! Pewnie z przodu też ma czym się pochwalić- wypaliła Sam, jak zawsze z szerokim, zadziornym uśmieszkiem i bez ogródek.
Na jej słowa od razu spłonęłam rumieńcem. Chyba nie istnieje ktoś, kto ma mniej oporów od niej. Chyba, że aktorka z filmów dla dorosłych, ale to się nie liczy. Temat tabu nie istnieje, czasami to tylko przysparza mi problemów.

-Nie wierzę, widziałaś!?- pisnęły wszystkie trzy, a ja chciałam tylko zapaść się pod ziemię. Już miałam powiedzieć, że są nienormalne, ale kolejne krzyki radości mi przerwały.

-Nasza Hails dorasta! Już jesteś kobietą, czy co tam mówi matka, jak jej córka pierwszy raz poszła z kimś do łóżka... nieważne- Hill klasnęła w dłonie z entuzjazmem. -Idziemy to uczcić!

No tak, pewnie znowu będą próbowały mnie gdzieś wyciągnąć, jakby samo to, że muszę dawać sprawozdania ze swojego życia towarzyskiego nie wystarczało. Jeszcze powinnam filmy nagrywać.

-Muszę?- mruknęłam tylko, wiedząc, że teraz już raczej się nie wymigam.

-No dawaj! Hail, na ostatniej imprezie byłaś lata świetlne temu!- Sam ciągnęła mnie za rękaw, podskakując w miejscu jak pobudzony królik. Po raz setny tego dnia przewróciłam oczami. A pomyśleć, że mogłam teraz leżeć z Brookiem i oglądać jakąś komedię. To byłoby o wiele lepsze.

-I było beznadziejnie! Jak sobie ją przypominam to odechciewa mi się iść nawet na czyjeś imieniny!- żeby pokazać moje zdegustowanie przeciągle jęknęłam.

-Leander, nie zachowuj się jak moja matka!- Hillary zamachnęła się i klepnęła mnie w ramię. Zrobiłam nieokreślony grymas i pokręciłam głową.

-Gdybym była twoją matką to wychodziłabym za mąż już po raz... właściwie... który?- zmarszczyłam brwi i popatrzyłam się na czarnowłosą z dezorientacją.

-Ostatnio trochę przystopowała, ma tylko "chłopaka"- nakreśliła cudzysłów manualny, a ja cicho zachichotałam.

-Chłopak, spódniczki, których praktycznie nie widać i kolczyk w nosie... co jeszcze ma w zanadrzu?- Vivi zarechotała, a wszystkie jej zawtorowałyśmy.

-Zacznę się martwić, jak przefarbuje się na różowo- mruknęła pod nosem, a na jej twarzy wciąż widniał zniesmaczony uśmiech.

-A tak w ogóle to, Hill, moja kochana, jak tam twój romans z naszym uroczym Harrym?- zapytałam z głupim uśmieszkiem. Oczywiście najpierw oberwałam, a chwilę potem dziewczyna zrobiła się czerwona.

-Nic- wymamrotała, ale rumieńce na policzkach dały dam sprzeczną odpowiedź.

-Jak z nim rozmawiałam to pochwalił się, że zaprosił cię na randkę- stwierdziła Sam.

-Boże, powiedział wam!?- Hillary wytrzeszczyła na nas oczy.

-Mówiłam, że do siebie pasujecie!- klasnęłam w dłonie z radością, że wreszcie dziewczyna przyznała, że jest coś między nimi.

-Ej! Nie wolno kłamać!- zarumieniła się po uszy, a my tylko się roześmiałyśmy. -Okay. Jakoś przeżyję, ale tylko jeśli z nami pójdziesz- postawiła ultimatum patrząc się na mnie wzrokiem zwycięzcy.

-Dlaczego ja muszę ze szczegółami opowiadać, co robię z Beckhamem, a ona nawet nie mówi, że zaprosił ją na randkę?- zaoponowałam, bo ta sytuacja była zbyt niesprawiedliwa, by po prostu ją pominąć.

-Bo Hazz to prawie jak rodzina, a jak wiesz twojego kochasia nie znamy aż tak dobrze- puściła mi oczko, na co pokazałam jej język. -No nie udawaj, że nie lubisz o nim rozmawiać.

-Lubię, ale tylko te fragmenty, które są normalne- wymamrotałam, znowu się czerwieniąc.

-Nic co ludzkie nie jest nam obce- zaśmiały się, a ja zdążyłam wyjąć telefon.

Me: pomocy

Me: one są bardziej niewyżyte od ciebie

Brook: jak wrócisz, to ci pokażę, że nikt nie jest bardziej perwersyjny ode mnie

Me: czy wy wszyscy tylko o jednym?

Brook: jakbyś musiała oglądać samą siebie to też zostałaby pół-nimfomanką

Brook: uwierz mi

Me: ja nie mam takich zapędów

Brook: szkoda

Me: wiem

Hey, you! || Brooklyn BeckhamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz