Moje dni z Darylem u boku mijają naprawdę cudownie. Staram się nie myśleć o tych wszystkich jękach zza płotu, o problemach które lada moment nas dotkną ponieważ kiedyś się ta cała żywność skończy, skończą się również naboje tak jak wszystko inne. Rick coś ostatnio napominał o jakiejś zmianie miejsca, o co pokłócił się z Michonne. Chris oraz Jane zniknęła ostatnio z dziećmi. Postanowili poszukać miejsca niedaleko nas, spróbować mieszkać, jak to określili, na ''własną rękę''. Mieszkań im nie brakuje, zapewne tak jak niebezpieczeństw dookoła. Czasami myślę jakby to było, gdybym teraz była w ciąży. To byłby spory problem, ale przecież z Darylem dalibyśmy sobie radę. Maggie też była w ciąży, teraz ma maleńką córeczkę, Sonny. Ona i Glenn zostali szczęśliwymi rodzicami dokładnie kilka dni temu.
Do teraz pamiętam komplikacje związane z porodem, dostała krwotoku ale na szczęście był wśród nowych uchodźców lekarz, doświadczony, który uciekał z rodziną. Wzięliśmy ich tutaj po tym, jak Chris wraz z Jane wyruszyli w dalszą drogę. Clementine nie chciała się żegnać, pragnęła zostać z nami.. ale oni jej nie pozwolili. Nie wiem, jak szybko z początku lata zrobiła się jesień. Tak wiele się w tym czasie wydarzyło... narodziny Sonny, odejście Chrisa z rodziną, przybycie doktora Aleksandra wraz z rodziną.. Ja jednak nadal czekałam. Czekałam aż Daryl mi się oświadczy i staniemy się pełnoprawną rodziną, malżeństwem jak Glenn wraz z Maggie.Dziś mamy 29. listopada, jednak nie jestem pewna co do roku. 2019? 2020? Nie wiem, naprawdę nie wiem.
Tego dnia wybrałam się w tajemnicy przed Darylem do miasta obok. Wiedziałam, że są tam nietknięte sklepy wszelakich różności. Było to miasteczko na uboku, a żywych coraz mniej. Zdawałam sobie sprawę z tego jak trudne zadanie, jednak zbliżały się 40. urodziny Daryla. Ktoś mógłby pomyśleć, że taka różnica między mną a nim będzie przeszkodą jednak nie odczułam nic takiego.
Dopiero świtało, więc wiedziałam że mam większe szanse na szybką akcje. Byłam sama wyposażona w mój łuk, dwa długie noże myśliwskie, jedną flarę i jeden pistolet Glock 17. Centrum Handlowe w Breaderstorm było ogromne, dwa razy większa hala niż ten market niedaleko Aleksandrii. Podróż tam zajęła mi prawie całą noc, wymknęłam się z ramion Daryla chwilę po północy. Aby tam wejść musiałam zajść od tyłu i wyłamać zamek. Nie było to łatwe, ale ku mojemu zdziwieniu nigdzie ICH nie było. Panowała tak przerażająca cisza, że reagowałam nawet na ciche smagnięcie papierka przez wiatr. W środku panował półmrok, oraz ta głucha cisza. Zapaliłam pochodnie szukając jakiegoś źródła światła. Zobaczyłam dźwignię przy wejściu więc pociągnęłam. Chwila niepewności, i światła zaiskrzyły. Moim oczom ukazał się dosłownie raj: dziesięć regałów, każdy z innego rodzaju. Można było dostać tam wszystko, żywność, kusze, ubrania, broń która była zabezpieczona za szklaną szafką, biżuterie wszelakiej maści, dosłownie wszystko. Druga część hali zawierała podobny asortyment, ja jednak zachwycona podeszłam do stoiska z kuszami. Wzięłam dwie paczki bełtów sportowych, uznałam że ich lekkość oraz szybkość będą niezwykle przydatne. Następnie skierowałam swe kroki do działu odzieżowego, skąd wzięłam odzież dla mnie i Daryla: kilka koszulek, spodnie, podkoszulki, bielizna. Innymi słowy mówiąc to, co akurat było najpotrzebniejsze. Postanowiłam zwędzić także coś do jedzenia, jednak chciałam zabrać coś czego jeszcze nie jedliśmy. W mojej dośc głębokiej torbie wylądowało kilka słoików z gołąbkami, spaghetti w słoiku, potrawka w ryżu z białym sosem, kilka rodzajów jogurtów, oraz inne wyjątkowe dania którymi Aleksandria nie dysponowała. W hali panował chłód więc nie przejmowałam się trwałością tych produktów. Podeszłam jeszcze do stoiska z biżuterią i znalazłam zawieszkę w kształcie mojej litery imienia. Uśmiechnęłam się po czym wsunęłam ją w kieszeń mojej koszulki.
Trzeba będzie zebrać ekipę i wziąć to wszystko... - pomyślałam przyglądając się sporym zapasom.
CZYTASZ
Walking Alone || Podążając samotnie ( Tom I ) ZAKOŃCZONY
Horror20-letnia Emma jest jedną z ocalałych podczas apokalipsy Zombie. Od czasu wybuchu epidemii jest sama, widziała śmierć swoich najbliższych i jako jedyna przemierzyła tysiące kilometrów, by dotrzeć do zniszczonego Światowego Centrum Zdrowia, i zrozumi...