Wygraliśmy Życie.

502 36 8
                                    

Daryl znowu otarł moje łzy. Znowu spojrzał na mnie tym wzrokiem, próbującym dodać mi sił na kolejne dni. Ale ja nie mogłam tak skończyć. Po prostu wstałam, otarłam łzy i spojrzałam na niego.

-Wymagam od ciebie dużo, prawda?

-Nie - odpowiedział bez chwili zastanowienia - Uważam, że zbyt wiele na ciebie nałożono .

-Nikt o tym nie decydował - mówiąc to, wzięłam torbę która leżała obok i ruszyłam przed siebie. Po chwili Daryl szedł obok. Spojrzałam na niego swoimi spuchniętymi od łez oczami jak trzymał w dłoniach tą swoją kuszę a potem spojrzałam dookoła. Wzdrygnęłam się, kiedy znów spojrzałam na martwe ciała. Poruszały się, jęcząc niemiłosiernie.

-Jedziemy na wycieczkę ? - spytał odwracając od nich moją uwagę

-Gdzie ?

-Gdzieś, gdzie będziemy mogli zebrać zapasy. Można by wykorzystać wyjazd na różne sposoby - poczułam jak jego dłoń lekko, nieśmiało splata się z moją. W jego oczach wyczytałam pragnienie wyrwania mnie stąd choć na chwilę, oderwanie mojej uwagi od tego co mogłoby mnie znowu przytłoczyć. Zgodziłam się. Poszliśmy jeszcze dogadać się z resztą mieszkańców co byłoby najbardziej potrzebne, po czym wsiedliśmy do starego gruchota którego najmniej byśmy żałowali. Kobieca część społeczności miała to gdzieś, jaki samochód biorą, jednak faceci nadal mieli sentyment do niektórych zabawek w mieście. Pierwsze dziesięć minut jechaliśmy pustą drogą która prowadziła wprost do Alexandrii. Jedną i drugą stronę ulicy otaczał las, starałam się więc obserwować obie. Na tylnych siedzeniach leżała moja torba, łuk z którego miałam dziś nauczyć się strzelać, oraz kilka pistoletów i naboi. Ja osobiście preferowałam cichy młotek. Był cichy, dopóki odgłos rozłupywanej czaszki nie przerwał ciszy. Spuściłam wzrok udając, że szwendacze w lesie są czymś normalnym. Chciałam stać się lepszą wersją samej siebie, bardziej przystosowanej do życia w tym świecie ale coś mnie blokowało. Może miałam za dużo wspomnień, a może starałam się z dnia na dzień mocniej o uczucia chłopca z kuszą? W ogóle, jakim prawem nazywam go chłopcem ? Ma prawie czterdzieści lat, no może dwa lub trzy mniej, a ja ledwie ledwie dwadzieścia. Spojrzałam na niego, a później wlepiłam wzrok w szybę. Przypominałam sobie wszystkich żywych, którzy mieli na mnie wpływ. Każdy z nich miał na mnie jakiś wpływ, ale nikt nie mógł mnie zmienić, ulepszyć tak abym dawała sobie radę tutaj. Daryl schwytał mnie za dłoń po chwili, nie spuszczając jednocześnie wzroku z drogi.

-Czemu tak bardzo się boisz ? - spytał przerywając tę gęstą ciszę

-Nie boję się - ale nawet wypowiadając te słowa się bałam. Ale czego ?

-To widać, że strach cię opanowuje z każdym momentem kiedy zamykasz się w sobie. To nie jest dobre. Nie teraz. Ten świat to pole walki. Ci, którzy mieli wprowadzić w nasze życie najważniejsze wartości, już to zrobili. A jak my je wykorzystamy, zależy jedynie od nas nie sądzisz?

-Masz rację - uśmiechnęłam się - Domyślam się, że poświęcasz się wkładając w to dużo wysiłku aby tak mówić.

-Nie. Przychodzi mi to z łatwością. Może działa jakieś radio ? - spytał kręcąc gałką od radia samochodowego. Otworzyłam skrytkę naprzeciwko mnie - były tam jakieś płyty z piosenkami, audycjami radiowymi. Ktoś, kto był właścicielem tego auta, musiał lubić historię gdyż trzy płyty były z audycjami historycznymi trwającymi jedna półtorej godzinie. Właściciel ledwo zmieścił się z napisaniem tytułów audycji. Wręczyłam mu jedną z płyt.

-Wątpię, żeby ktokolwiek jeszcze żył w jakiejkolwiek stacji radiowej - zaśmiałam się. Kolejne pół godziny mijaliśmy opuszczone miasto. Było spore, a po nim walały się stare reklamówki, gazety, żadnej żywej osoby. Nagle rzuciłam okiem na lewo - wielki magazyn, przed którym leżało nieco trupów. Delikatnie położyłam mu rękę na jego lewym udzie, po czym wskazałam ruchem głowy zaryglowany magazyn.

Walking Alone || Podążając samotnie ( Tom  I ) ZAKOŃCZONYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz