Wszystkie wspomnienia jakie posiadamy

472 38 3
                                    

-Wszystko w porządku?- usłyszałam za plecami gdy wracaliśmy do Alexandrii. Odwróciłam głowę w jego kierunku posyłając mu niepewne spojrzenie.Przez moment miałam ochotę wybuchnąć płaczem, ale szybko doszłam do wniosku że to nie miałoby żadnego sensu. Wzięłam tylko głęboki oddech i ruszyłam przed siebie. Myśli kłębiły się w mojej głowie bez przerwy. Historia z farmą mnie trochę przerosła. Wciąż przed oczyma miałam ''żywą'' twarz Katheriny, jej wisiorek ze zdjęciem rodzinnym w środku, film nagrany przez jej młodszego brata. To wszystko mnie przytłoczyło. Cieszyłam się w głębi serca, że obok w tym momencie był przy mnie Daryl. Spojrzałam na niego kątem oka; wiedziałam, że się o mnie troszczy. Jednak to wszystko wywarło na mnie zbyt wielkie odczucie.

-Tak, jest okej- odparłam jakoś bez przekonania

-Wiem, że jest ci ciężko. Możemy przejść się na spacer. Nie musimy wracać.

-Myślałam że nie lubisz spacerów..?-na moim policzkach pojawiły się rumieńce. Poczułam to niczym fala gorąca zalewająca purpurą moje policzki.

-Z Tobą każda rzecz może nabrać nowego znaczenia...-mruknął cicho splatając moją dłoń ze swoją.Nie powiedziałam już nic, ponieważ zabrakło mi słów. Otworzyłam usta na moment po to, by zaraz je zamknąć. Zamknęłam oczy, aby rozkoszować się tą cudowną chwilą która dla mnie mogła trwać wieki. Po chwili poczułam jak jego dłoń gładzi mój policzek, pozwalając bym się uśmiechnęła. Ruszyliśmy wzdłuż rzeki, mijając ogrodzenie Alexandrii. Zawsze, kiedy stawałam obok tego płotu, czułam się..dziwnie. Naprawdę. Jakby ta brama oddzielała nasz stary świat od obecnego. Od szwendaczy oddzielał nas długi płot który ciągnął się daleko, daleko na północ jak i wschód. Miał być, jak do Diana określiła wczoraj, ''drogą Bezpieczeństwa'' ale inni ocalali mówili na to po prostu ''droga do ziemskiego nieba''. Dziwne określenie, choć w tych czasach bardzo trafne. Z jednej strony boję się odwrócić głowę, spojrzeć w bok, znów zobaczyć wyblakłe oczy, odchodzące powoli od ciała płaty skóry, mięśni, a z drugiej strony tak bardzo chciałabym spojrzeć na nich i z odwagą odebrać życie. Życie za życie a odebranie im życia byłoby najlepszą zemstą za moją rodzinę. Wiem, że Diana starała się podarować mi ciepło, którego brakuje mi tak od dawna a Daryl próbuje dać mi poczucie bezpieczeństwa, jednak mimo wszystko gdzieś tęsknię za poprzednim życiem. Mimo, że nie było ono jakoś specjalnie ułożone i nie było kolorowo. Ale miałam swój świat, wszystko jakoś istniało a każdy dzień nie był balansowaniem na granicy życia i śmierci. Pocałunek z Darylem zapewne zmienił część mnie, nadał mi nowych uczuć, nowego koloru w mojej duszy ale również zapewnił mnie że potrzebujemy siebie nawzajem. Ja potrzebuję jego, on potrzebuje mnie. W głębi serca pragnęłam aby mnie znów pocałował. Miał takie miękkie usta mimo że otaczał je zarost, pociągające oczy, dłonie delikatne a twarde zarazem. To było najpiękniejsze uczucie na całym świecie. Jego dłonie na mojej talii, jego wzrok pełen pożądania...to są odczucia, które prawie zanikły w tym świecie. Spojrzałam przed siebie, mając nadzieję że znajdziemy tam dla siebie wspólną przyszłość. Poczułam jak Daryl ściska nieco mocniej moją dłoń spoglądając na mnie wystraszonym spojrzeniem. Posłałam mu równie zdziwione spojrzenie, po czym wysiliłam wzrok próbując dostrzec pałętające się po drodze postacie. Z daleka wyglądali jak szwendacze, ale z każdym krokiem byli bliżej nas.

-Oni nie idą jak szwendacze- zauważyłam po krótkiej chwili- To ludzie....To ludzie, to ludzie, żywi ludzie!-z każdą sekundą wymawiałam to coraz głośniej i głośniej, jakbym próbowała zrobić wszystko aby te słowa stały się prawdą. Dla mnie oraz dla niego. Kosmyki jego brązowych włosów opadły na niebieskie oczy które badawczo spoglądały przed siebie. Spojrzałam na jego przetłuszczone włosy, na twarz naznaczoną bólem oraz doświadczeniem ostatnich miesięcy, spoglądałam na niego z miłością której nie czułam nawet do Jody'ego. Może dojrzałam? Może zaczęłam rozumieć niektóre sprawy w inny sposób? Ten krótki czas kiedy świat poszedł się pieprzyć nauczył mnie pokory, tolerancji, naznaczył mój świat bólem ale także podarował mi nadzieję. Już samym darem był fakt, że przeżyłam mimo wielu okazji do utraty tego daru przez swoją głupotę, naiwność, oraz co gorsza zadumę która nie opuszczała mnie co dzień przypominając mi o śmierci moich najbliższych którzy stanowili psychiczną podporę przez całe moje dotąd dwudziestoletnie życie. Teraz tą podporą był Daryl, chłopak z kuszą a raczej mężczyzna z kuszą zbliżający się powoli do wieku czterdziestu lat, który mógłby być prawie moim ojcem a jednak jest osobą sprawiającą że moje serce bije szybciej a umysł zatraca się w nim równocześnie z sercem. Tą podporę dawała mi także Deanna która sprawiała wrażenie, że stałam się jej jedyną nadzieją i powodem do życia. Nie czułam się z tym faktem najlepiej, zważywszy że sama czułam się dotąd niepotrzebna. Nagle miałam się stać dla kogoś powodem do życia? Przecież Deanna nawet mnie nie znała, mimo że tamtego wieczora skróciłam jej prawie całą historię mojego życia niczym zafascynowane ekscytującym dniem dziecko którego nagle zaczęto z uwagą słuchać. A mimo to wiele razy mój umysł pragnął być szybszy niż język i krzyknąć do niej ''mamo''. Jednak nigdy nie odważyłam się tak do niej zwrócić bojąc się, że mogę się tym u niej jakkolwiek narazić.

Walking Alone || Podążając samotnie ( Tom  I ) ZAKOŃCZONYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz