Przywitaj się z szwendaczami

664 44 4
                                    

Nowy dzień w Aleksandrii, mój drugi. Tutaj istnieje pewna więź wśród społeczeństwa która sprawia że ludzie cieszą się że świat mógł odrodzić się na nowo. Jednak mnie przeraża fakt jakim kosztem zostało to wykonane. Wyszłam przed dom rozglądając się dookoła. W domu nie było Daryla, zastanawiałam się więc gdzie się podziewa. Nagle podszedł do mnie Carl podając mi rękę. Uścisnęłam go w zamian mocno, uśmiechając się przy tym przyjaźnie.

-Jak się czujesz?-spytał kiedy zaczęliśmy iść przed siebie

-Myślę, że wspomnienia które wczoraj z siebie wyrzuciłam pozwoliły mi odetchnąć. Głęboko. Ale to nie znaczy że zapomniałam.. że kiedykolwiek zapomnę

-Wiesz, ja też straciłem mamę..Za to podarowała nam Judith. Widziałaś moją młodszą siostrę, prawda?

-Tak, jest cudowna-zaśmiałam się cicho przypominając sobie widok małej dziewczynki gaworzącej najgłośniej z nas wszystkich

-To ja musiałem strzelić mamie w głowę. Aby nie stała się jedną z nich...-w tym głosie nie było smutku. Tylko pewność siebie. Spojrzałam na niego przerażona a on spokojnie spojrzał na mnie-To była konieczność. Taka sama, jaką podjęła Twoja mama. Zabijając siebie oraz Holly, Tommy'ego i Savyer'a.

-Tęsknisz za nią?-spytałam po przejściu kilku metrów

-Najbardziej na świecie... Była wsparciem dla mnie i taty. Była ze mną od początku. Ale ja dorosłem, wiesz? Zrozumiałem pewne sprawy, nauczyłem się jak strzelać z broni ale nigdy nie wykorzystywałem tego przeciw ludziom.

-Dobrze Carl-uśmiechnęłam się do niego. Fakt, nie znałam go ale po kilku słowach rozumiałam że jest niesamowicie dojrzały. Uniosłam wzrok oglądając domy dookoła nas, kręcących się ludzi, rozmawiających, śmiejących się. Nie byłam jedynym..dzieckiem które przeszło przez to piekło. Carl mógł mieć może z... czternaście lat, nie więcej. Widział wszystko jako dziecko, i przebrnął przez to. Podziwiałam go, a co za tym idzie pragnęłam go poznać. Jego, Ricka, wszystkich którzy tu dotarli. Poznać ich historie, i spróbować zrozumieć przez co przeszli.

-A Ty? Strzeliłaś kiedyś do kogoś?

-Nie..Nie. Tylko groziłam bronią. Tylko tyle.

-Komu?

-Gubernatorowi. Zanim przyszła ta blondynka... no..

-Andrea?-spytał uśmiechając się do mnie

-Andrea!Skąd ją znasz?

-Była częścią  naszej grupy jak jeszcze mieszkaliśmy w opuszczonym więzieniu niedaleko Woodbury. Jeszcze wtedy żył Hershell..i reszta ważnych osób. No ale co z nią?

-Ah, no tak. Zanim przyszła Andrea, która zaczęła się kleić do nieznanego jej jeszcze Philipa Blake'a który naprawdę miał na imię Brian a Penny była jedynie jego bratanicą, nie córką, ja byłam kochanką Blake'a.. Kiedy mu odmawiałam, groził mi Penny. Kiedy uciekałam, groziłam mu bronią ale nie strzeliłam oczywiście.

-Nieźle-mruknął Carl-Podoba ci się w Alexandrii?

-Jest pięknie. Przypomina mój dom, szkoda tylko że brakuje tutaj znajomych twarzy. Mam nadzieję, że szybko was poznam wszystkich i się zbliżymy. Brakuje mi przyjaciół-westchnęłam ciężko.

-Nie martw się, Daryl niedługo wróci. Domyślam się, że opiekuje się Tobą dopóki się tutaj nie zaklimatyzujesz.?

-Tak, mieszka ze mną. Śpi w salonie. Wczoraj obudził mnie ponieważ krzyczałam przez sen..-spuściłam głowę zawstydzona-Mówił, że wołałam mamę bo Holly znowu bawiła się ogniem przy kuchence. To kilka nielicznych wspomnień pozytywnych z dawnego życia.

Walking Alone || Podążając samotnie ( Tom  I ) ZAKOŃCZONYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz