Mieliście kiedyś tak, że dookoła was wszystko wydawało się martwe ? Ja tak miałam, gdy szłam rano do szkoły. Wszyscy jeszcze spali, nawet samochody nie jeździły. Kompletna pustka i cisza, potęgowana jeszcze lekkimi szumami wiatru. Teraz NAPRAWDĘ jest wszystko martwe. I idę. Sama. Poprzez porzucone auta, naznaczone rdzą, śmierdzące od ciał które znajdują się w środku. Idę pustą drogą przed siebie, słysząc w oddali pojękiwanie włóczących się żywych trupów. Mam jedynie nóż, cóż to jest w tłumie martwych morderców którzy kiedyś byli ludźmi? Może nie wszyscy popełnili samobójstwo. Może.. po prostu ktoś przerażony obecną sytuacją wypchnął ich z okna, zabił, zamordował. Oby było ich jak najmniej, i żeby żywi mogli żyć. Ale nie... martwi nie odeszli.Z każdą minutą było ich więcej. Za jednego żywego pojawiało się trzech martwych. Pamiętam, jak w szkole Ben powiedział mi, na samym początku tego strasznego koszmaru, że słyszał w szkole plotki o tej epidemii. Ona nie znajduje się w naszej krwi, to nie jest żaden wirus w naszych ciałach. Ten wirus znajduje się w powietrzu. Nikt w szkole mu nie wierzył, bo był taką ciotą. Spokojny, cichy, nie odzywał się za dużo. Taki typowy przygłup. Ale w jednym miał rację - to, co się pojawiło prawie półtora roku temu, to była zagłada. Z mojej rodziny nie przeżył nikt. Mój chłopak, moja matka, moi bracia oraz siostra.. Kiedy wróciłam ze szkoły, widziałam ją ze spluwą w ręce, dziurą w głowie a moje rodzeństwo leżało na swoim jednym, wielkim idealnie pościelonym łóżku trzymając się za dłonie. Każde z nich miało dziurę w głowie. Zapewne postrzeliła ich matka, aby oszczędzić im tego widoku. Tak, pamiętam każdy szczegół tych kilku minut: miętową sukienkę Holly, jej blond włosy naznaczone krwią, Tommy'ego ubranego w jeansowe ogrodniczki a pod tym żółta koszulka.. No i oczywiście Savyer z swoimi długimi, ciemnobrązowymi włosami ubrany jedynie w czarną koszulkę oraz ciemne spodenki. Tak, moja rodzina nie żyje. Zabili się, by uniknąć tego co było nieuniknione. Idę już kolejny miesiąc z rzędu mając nadzieję, że w końcu odnajdę kogoś komu będę mogła zaufać i kto mnie zauważy. Trafiłam już na kilka grup, ale zawsze gdy spotykałam żywych wyglądałam jak trup: moje brudne blond włosy, czasami twarz od krwi, ubrania nie uprane dobrze od kilku miesięcy trzymały się w miarę dobrze na moim szczupłym ciele. Kiedy mnie taką widzieli, chcieli mnie atakować więc zawsze wycofywałam się. Kiedyś trafiłam na farmę niesamowitego człowieka. Miał na imię Hershell, miał farmę, żonę oraz dwie córki Maggie oraz Beth. Pozwolili mi zostać tam na jakiś czas, więc postanowiłam się im jakoś odwdzięczyć. Pomagałam Beth zrozumieć obecną sytuację, rozmawiałam z nią, Maggie uczyła mnie jazdy konno, a Hershell dawał mi lekcje jak zasiać rośliny w trudnych terenach. Bardzo mi się to przydało, więc często rozmawiałam z nimi jak z rodziną. Opowiadałam o sobie z dnia na dzień więcej, i więcej. A oni to przyjmowali bez słów, pomagając mi poczuć się kochaną jak w czasach gdy żyła moja rodzina. Tutaj, na tej farmie z dala od tych potworów, oni żyli normalnie. Bez jęków, bez walki, bez martwych czy żywych. Żyli. Po jakimś czasie zrozumiałam że naprawdę czas iść. Wykorzystałam ich czas, jedzenie oraz cierpliwość. Pożegnałam się z nimi ciepło, obiecując że będę na siebie uważać. Dostałam także buty od Beth oraz nową odzież od Maggie. Z całego serca pragnęłam tam zostać. Hershell był odzwierciedleniem mojego ojca, ciepła oraz poczucia bezpieczeństwa a jego małżonka Patricia była tak cudowną kobietą, że aż żal było patrzeć jak przeżywa to wszystko co się dzieje. Mimo wszystko, nie mogłam tam pozostać. Miałam okazję także trafić na grupę z małą dziewczynką, miała chyba na imię Clementine. Przez jakiś czas podróżowałam z nimi, ale potem w grupie pojawiły się pierwsze niejasności. Czy ruszać do Wellington czy może na północ gdzie jest zimno i szwędacze może dotrą później lub nie dotrą wcale. Teraz prawdopodobnie zbliża się zima, a ja jestem nie wiem gdzie. Widziałam jakieś tabliczki informujące aby iść do Terminusa, ale zaraz pod nimi była skreślona tabliczka z napisem:" Nie idź, jeśli chcesz żyć. Kieruj się do Alexandrii". Zawsze myślałam, że Alexandria to kraj niezwykle ciepły, gdzie ludzie przyjeżdżają na wakacje aby odpocząć. Zastanawiałam się, dlaczego to się wydarzyło.Czy był to błąd Światowego Centrum Zdrowia? A może nas, ludzi? A...może po prostu to była kwestia czasu, aż cały gatunek ludzki zabije się w ten czy inny sposób? Przekraczając teren Alexandrii, ten teren nie różnił się niczym innym od innych miejsc: tyle samo rozpieprzonych samochodów, włóczących się ciał, jęczących z głodu, zabawki po dzieciach, opakowania po jedzeniu w których nie było nic, prócz rdzy lub robaków. Były dni, że czułam się tak strasznie głodna albo brakowało mi aby zamienić słowa z człowiekiem. Chociaż kilka, aby przypomnieć sobie jak wygląda ŻYWY człowiek, gotów zamienić z Tobą kilka zdań. Alexandrię otaczał wysoki, metalowy płot. Uśmiechnęłam się zadowolona, spoglądając na tą konstrukcję - silny, potężny płot a co ważniejsze, wysoki. Szwędacze nie dadzą rady go przejść, nawet gdyby bardzo chciały. Podeszłam do wielkiej bramy, wzięłam kamień leżący obok mojej nogi po czym uderzyłam mocno w bramę kilka razy. Kątem oka zauważyłam kilku strażników którzy trzymali wartę przy bramie. Gdy tylko usłyszeli stukot, równy stukot, jeden poderwał się do bramy a drugi pobiegł kogoś zaalarmować. Ten pierwszy podbiegł do bramy, przysunął twarz do otworu po czym zmierzył mnie kilka razy. Chwilę później usłyszałam stukot kobiecych butów, jakieś podniecone głosy kobiet oraz mężczyzn. Naprzeciw mnie stała niska kobieta, o blond włosach w wieku mniej-więcej 40 lat, ubrana w czerń.
-Kim jesteś? - spytała bardzo poważnie. Na ton jej głosu przez moją skórę przebiegły ciarki.
-Emma. Mam na imię Emma Brooks. Pomóżcie mi proszę...-wtedy coś we mnie pękło. Upadłam na kolana.. i płakałam- Mam 19 lat, moja rodzina nie żyje, od roku błąkam się sama, jestem tak cholernie głodna.. Możecie mnie przebadać, cokolwiek tylko dajcie mi się najeść .. i porozmawiać. Z kimkolwiek... - chwilowa cisza zapanowała, podczas gdy ja szlochałam cicho. Chwilowe szepty za bramą, kilka głosów zgodności.. i trzask otwieranej bramy. W niej za Dianą stała grupka ludzi, w różnym wieku. Kobiety, mężczyźni, młodzi a także starsze osoby. Pojawiły się tam nawet dzieci! Uniosłam głowę pochłaniając tych ludzi wzrokiem, miałam ochotę rzucić się na nich, poczuć bicie ich serc, przytulić tak bardzo. Poczuć, że żywi są wśród nas mimo tego wszystkiego.
-Witaj w Alexandrii, Emmo. Jeśli masz jakąś broń, proszę oddaj ją Rickowi. Maggie pokaże Ci Alexandrię a Glenn zaprowadzi do stołówki..
-Zaraz.. - przerwałam jej nieco niegrzecznie - Maggie ? Jak ona się nazywa?
-Greene. Jestem Maggie Greene - przedstawiła się, wychodząc zza Glenn'a. Od razu rzuciłam się jej w ramiona, płacząc ze szczęścia. Maggie z farmy żyje!
-Maggie, Jezu, tak się cieszę że cię widzę!-krzyknęłam obejmując ją mocno.
-Ale.. kim jesteś? - spytała odsuwając mnie lekko. Po chwili odsunęła blond grzywkę z moich zielonych oczu, wzięła głęboki oddech po czym przycisnęła mnie dwa razy mocniej płacząc- Dzięki Bogu, Emmo. Żyjesz.
-Gdzie tata? Beth? Otis...? - wyrzucałam te imiona z siebie całkiem nieświadomie, powodując że serce Maggie pękało powoli z każdym wymienionym imieniem. Glenn objął ją za ramię, przycisnął mocno pozwalając by jego ukochana wypłakała swój żal zmieszany z radością - Maggie...?
-Ten facet, którego tu widzisz - ruchem ręki wskazała mi mężczyznę, z brodą, w wieku zbliżającym się do 40., ubranego w odzież policjanta. Obok niego stała murzynka.. z kataną w dłoni, mierząc każdy mój ruch - Ten facet, Rick Grimes przybył do nas na farmę wraz ze swoją grupą. Jak Ty szukali schronienia. Pewnie nie dotarliby tam, gdyby nie fakt że Otis postrzelił syna Ricka - Carla. Jakiś czas po ich przybyciu, uwolniły się szwędacze z naszej szopy.. Odnaleźli tam małą Sophię.. córkę jednej z grupy Ricka.. No i oczywiście..zalały nas - Maggie uniosła się płaczem - Patricia, Otis nie żyją.. Ojciec przeżył z nami oraz Beth też ale... potem...
-Może wejdźmy do środka? - zaproponowała Diana widząc jak wiele kosztuje opowiadanie wszystkiego Maggie - Emma coś zje, zażyje kąpieli a dopiero potem opowiesz jej wszystko. Myślę, że na dobry początek musicie porozmawiać. Widzę, że jest wam to bardzo potrzebne. Zapraszam Emmo - Diana podała mi dłoń na której znajdowało się wiele fioletowych żył. Jej twarz, mimo brzoskwiniowego koloru, naznaczona była cierpieniem - Witaj Emmo. Jestem Diana. A Ty trafiłaś do Alexandrii która jest obecnie jedynym centrum ludzkości. Wszyscy postaramy się, abyś była tu bezpieczna.
CZYTASZ
Walking Alone || Podążając samotnie ( Tom I ) ZAKOŃCZONY
Terror20-letnia Emma jest jedną z ocalałych podczas apokalipsy Zombie. Od czasu wybuchu epidemii jest sama, widziała śmierć swoich najbliższych i jako jedyna przemierzyła tysiące kilometrów, by dotrzeć do zniszczonego Światowego Centrum Zdrowia, i zrozumi...