Otwórz Oczy

269 28 3
                                    

  - Nie pierdol, że nie wyjdzie z tego! Gówno się znasz, tyle mam do powiedzenia - do mojej głowy dotarł wzburzony głos Daryla. Nie wiem ile spałam, ale domyślam się że długo jeśli się niecierpliwią. Zamrugałam kilka razy próbując się przebudzić. W końcu jasne, ostre światło do mnie dotarło. Przez moment moje oczy zaszły łzami jednak zaraz zobaczyłam przed sobą Amy. Celowała we mnie pistoletem, twarz miała spuchnięta od łez ale zdeterminowaną. Całe jej ciało było gotowe do ataku w każdej chwili. Posłałam jej spokojny uśmiech i kiwnęłam głową. Zastanawiała się przez chwilę co powiedzieć, jaki ruch wykonać, po to aby zaraz rzucić się z płaczem do mnie na łóżko.

- Emma! Żyjesz! - dało się usłyszeć w jej szlochu. Chyba płakała kilka dni pod rząd, takie przynajmniej odniosłam wrażenie. Uniosłam lekko rękę, na tyle ile mogłam, by pogłaskać ją po zmierzwionych, brudnych blond włoskach. Chciałam nachylić się aby ją pocałować w głowę ale nie mogłam. Kiedy poruszyłam głową uderzył mnie piorunujący ból, rozsadzał mi głowę od środka. Na płacz małej zerwał się do mnie Daryl. Twarz miał naznaczoną ogromnym zmęczeniem, aż zaczęłam zastanawiać się czy on w ogóle spał. Jego niebieskie oczy wypełniły się łzami. Patrzył na mnie jakbym wróciła zza światów a potem nagle.. uklęknął. Amy śmiała się do niego z twarzą naznaczoną łzami a ja jedyne na co mogłam się zdać to słaby uśmiech i wyciągnięcie mojej wątłej ręki w jego kierunku. On powoli podniósł się z kolan, ujął moją dłoń całując ją z boską czcią. Potem nachylił się nade mną, spojrzał w moje zielone czy i pocałował. Długo, namiętnie jakbym wróciła do niego z zaświatów. Tak bardzo brakowało mi dotyku jego ust jakbym długo, długo nie piła. W końcu dostrzegłam kogoś obcego, stojącego w progu. Obok niego stała Tara oraz Dennise które przyglądały mi się w osłupieniu. Wysoki, młody chłopak przekroczył próg a wtedy niebieskie oczy Daryla spiorunowały go. Chłopak przez moment wahał się czy ma podejść, ale w końcu stanął obok łóżka. Podkręcił coś przy kroplówce która stała obok mojego łóżka a potem delikatnie zsunął koszulkę z mojego ramienia.

- Mógłbym ja to zrobić - mruknął Daryl półgłosem jednak na tyle głośno żeby stojący obok usłyszał. Denise westchnęła ciężko gdy opuszczała pokój a Tara weszła do środka.

-Myśleliśmy że nie żyjesz - szepnęła pobladłymi wargami

-Daje radę - szepnęłam

- Masz cholerne szczęście - nieznajomy prawie to wykrzyknął odklejając mi powoli plaster. Od wewnątrz śmierdział i miał kolor żółto-bordowy. Szybko go zwinął po czym wyrzucił go do kosza.

- Możesz trochę rozwinąć swoją wypowiedź? - ton Dixona był ostry a zarazem nieprzyjemny

- Dobrze - nieznajomy zmarszczył brwi kiedy wymienili krótkie spojrzenia. Potem spojrzał na mnie a w oczach czaiła się troska - Twoja rana na szczęście szybko się zagoiła ale zostanie blizna. Dość paskudna ponieważ Denise wylała zbyt gwałtownie spirytus a ten popalił twoją delikatną skórę - miałam wrażenie że gdy mówił o mojej skórze, mówił to tak jakby pragnął jej posmakować. Dziwne.

- Ratowałyśmy cię, próbowałyśmy... my.. - Tara zaczęła się jąkać, w jej oczach pojawiły się łzy pełne smutku albo i przerażenia, że jej nie wybaczę. Ja jednak posłałam jej uśmiech pełen wdzięczności po czym rzuciłam pytające spojrzenie mojemu ukochanemu.

- Zostawcie nas samych, proszę.. - powiedział ciszej - Muszę jej wszystko wyjaśnić - na to wszyscy opuścili pokój. Amy się chwile wahała ale zaraz pocałowała mnie w czoło, podbiegła do Tary po czym wyszły razem trzymając się za ręce. Spojrzałam w jego niebieskie oczy ponownie a on rzucił się na mnie po to by obsypać namiętnymi pocałunkami. Pragnęłam tego tak bardzo, że zapomniałam o bólu - Przepraszam.. - szepnął odgarniając moje blond włosy - Nie chciałem sprawić ci bólu. Naprawdę.

Walking Alone || Podążając samotnie ( Tom  I ) ZAKOŃCZONYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz