Dzika Furia!

221 10 0
                                    

              *Kamila Pov*

   Kolejne dni mijały a stan mamy się nie poprawiał było bez zmian, bez jakichkolwiek nadziei na poprawę, zaczynałam wierzyć w to, że nie da się nic zrobić, codzienna monotonia zaczęłam mi doskwierać a widok Kamila w szpitalu denerwował mnie coraz bardziej, trzęsłam się na jego widok ale zawsze przy moim boku stał Andrzej, wiedziałam, że nie pozwoli żeby ten dupek mnie skrzywdził, mój tata spędzał praktycznie cała dobę w szpitalu wyskoczył raz na kilka dni tylko od domu żeby się wykąpać ale nie trwało to nigdy dłużej nie godzinę czasu, kiedy wiedziałam go przy jej łóżku serce mi pękało, tak strasznie chciałam, żeby to się nie wydarzyło, żeby ten cały wypadek był tylko snem. Byliśmy tu już dwa tygodnie, dwa cholerne tygodnie, nawet nie potrafiłam się cieszyć spędzaniem ich cały czas z Andrzejem, bo kiedy tylko się do niego przytulałam cały ból wracał, miałam w głowie głos rozsądku który za każdym razem mi powtarzał "ty się tu bawisz a twoja matka umiera". Niestety z końcem drugiego tygodnia Andrzej musiał wracać do domu, musiał wracać na treningi których i tak już za dużo opuścił, namawiał mnie żebym z nim wracała bo i tak nic nie mogę zrobić, trzeba czekać, ale ja nie byłam wstanie wyjechać i zostawić taty samego, nie mogłam tego zrobić. Kiedy odjeżdżał płakałam jak głupia, jak by to miało być nasze ostatnie spotkanie, a może było, bałam się w głębi serca, że po tym co się wydarzyło mogę już nie wrócić do Łodzi i że to co razem przeszliśmy właśnie się kończy...!

           *Andrzej Pov*

  Kiedy musiałam wracać wiedziałem, że chwila pożegnania będzie strasznie bolesna, nie tylko dla niej ale dla mnie też, miałem ochotę zadzwonić do klubu i powiedzieć, że potrzebuje jeszcze więcej czasu, ale nie mogłem tego zrobić i doskonale o tym wiedziałem musiałem wracać. Kiedy zapakowałem swoje rzeczy do samochodu i spojrzałem na jej twarz moje serce pękło, ona była moja a ja musiałem ją tu zostawić, bałem się, cholernie się bałem że może nie wrócić, ale nie mogłem jej tego powiedzieć to by ja dobiło. Powtarzała mi cały czas, że czuje jak by to było nasze ostatnie spotkanie, ale za wszelką cenę próbowałem ja uspokoić, wmawiając jej, że to nie możliwe, że nigdy nie pozwolę jej odejść i w pewnym momencie sam zaczynałem w to wierzyć, miałem ochotę spakować ją do samochodu i zabrać ale zamiast tego wsiadłem do samochodu z uśmiechem na twarzy, patrząc już przez szybę na jej zapłakaną twarz, pomachałem jej i odjechałem, kiedy byłem pewny, że już na mnie nie spogląda dałem ulecieć teraz moim emocją, obraz przed oczami stawał się coraz bardziej rozmazany i wtedy poczułem łzę na swoim policzku, płakałem, płakałem bo wiedziałem, że to co się wydarzyło może się więcej nie powtórzyć.

           *Kamila Pov*

    Odjechał, nic tu już po mnie zabrałam się z chodnika i poszłam do domu, poszłam pod prysznic tylko to mogło mi teraz polepszyć humor, wchodząc do pokoju spojrzałam na ścianę, puste miejsca zastąpiły zdjęcia z Andrzejem, kiedy je zobaczyłam zaczęłam jeszcze bardziej za nim tęsknić, chociaż pewnie jeszcze jesteśmy w jednym mieście, wzięłam prysznic, ubrałam ciuchy i wyszłam do szpitala.

       Kiedy tam dotarłam od razu zobaczyłam znienawidzoną przeze mnie osobę, stał z tym swoim uśmieszkiem i palił papierosa przed szpitalem, nie chciałam wdawać się z nim w rozmowę, postanowiłam przejść obok niego jak bym go nigdy nie poznała, ale nie udało mi się, kiedy wchodziłam już do szpitala i poczułam się bezpiecznie, złapał mnie za nadgarstek i wyciągnął na zewnątrz, spojrzałam w jego oczy i widziałam tą samą złość którą okazywał mi za każdym razem kiedy zrobiłam coś źle.

Kamil: Gdzie twój chłoptaś? 

Ja: Nie twój interes, puść mnie!

Kamil: Nigdzie cię nie puszczę złotko, dopiero teraz zaczynamy zabawę.

Ja: O czym ty do cholery mówisz!

Kamil: Dowiesz się w swoim czasie. 

Ja: Kamil!

Kamil: Tak złotko.

Ja: Mów!

Kamil: No wiesz co, już od dawna wyobrażałem sobie jak krzyczysz moje imię ale byliśmy w innym miejscu.- Na jego twarzy zagościł ten sam uśmiech który paraliżował moje ciało, zaczął się do mnie zbliżać, a ja odsuwałam się do tyłu do momentu kiedy nie spotkałam się ze ścianą, wtedy nasze klatki piersiowe stykały się ze sobą a jego twarz znajdowała się dosłownie kilka centymetrów od mojej bałam się, tak strasznie się bałam.- Nie bój się mnie kotku.

Ja: To mnie puść! 

Kamil: Nigdy cię nie puszczę idiotko, należysz do mnie rozumiesz.- Powiedział szeptem wprost do mojego ucha, po całym moim ciele przebiegły ciarki. 

Ja: Nie jestem przedmiotem.

Kamil: Jesteś i to w dodatku moim, wiesz jak mnie bolało to jak prowadzałaś się z tamtym kolesiem jak mogłaś mnie zostawić co?!

Ja: Bałam się ciebie nie rozumiesz tego, ty stałeś się tyranem, biłeś mnie idioto! 

Kamil: Zasługiwałaś na to!

Ja: Czy ty się słyszysz? Gdzie się podział chłopak w którym się zakochałam! 

Kamil: Stoi przed tobą.

Ja: Nie ty już nim nie jesteś, jesteś chory psychicznie.- Widziałam jak się wściekał, zacisnął rękę na moim nadgarstku którego i tak już nie czułam, zacisnął zęby i tylko wycedził przez nie.

Kamil: A ty jesteś moją zabawką kochani i drugi raz nie pozwolę ci odejść.- Poczułam jego usta na swoje szyi, czułam się brudna, tak strasznie brudna, jego druga ręka wylądowała na moich pośladkach, chciałam żeby przestał tak strasznie chciałam żeby przestał.

Tata: No co ja widzę, jednak się pogodziliście!

Ja: Tato...

Kamica: Tak uświadomiliśmy sobie że dalej się kochamy.- Kamil odciągnął mnie od ściany i przycisnął do siebie, tkwiłam w jego uścisku z którego nie miałam ucieczki, chciałam już zacząć krzyczeć, kiedy z ust mojego ojca wydobyło się coś czego nigdy bym się nie spodziewała.

Tata: Nawet nie wiecie jak strasznie się cieszę, nie lubiłem tego Andrzeja, boże dzieci to jest pierwsza rzecz która ucieszyła mnie od wypadku, niech no ja was uściskam, a jak mama się obudzi jaka ona będzie szczęśliwa. 

     Nie wierzyłam w to co słyszałam, chciałam uciec, chciałam zacząć krzyczeć, powiedzieć cała prawdę, ale nie wiadomo dlaczego nie zrobiłam tego stałam jak wmurowana w ziemie i sztucznie się uśmiechałam, może dlatego, że się bałam, a może dlatego, że pierwszy raz widziałam uśmiech na twarzy mojego ojca od czasu tego cholernego wypadku, kiedy uświadomiłam sobie co ja wyrabiam zaczęły mną szarpać wyrzuty sumienie, moje sumienie zaczęło krzyczeć "Andrzej!", czułam się jak bym właśnie go straciła!





Ponad chmurami! /ZakończonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz