Wiecie jak to jest, że pomimo tego, że jesteście wszystkiego świadomi, nie możecie się poruszyć, nie możecie się odezwać. Wiecie jak to jest kiedy tracicie kontrole nad swoim umysłem i ciałem. Ja tak właśnie czułam się wczoraj. Pamiętam jak wychodziłam z firmy, wróciłam się jeszcze po jakieś dokumenty, może gdybym się nie wróciła. Wyszłam z budynku i napawałam się wschodzącym już słońcem. Pogoda była zaskakująca ładna, a wiatr nie dokuczał mi tak jak zazwyczaj. Powolnym krokiem zmierzałam do mieszkania, postanowiłam dzisiaj przejść się pieszo. Szukałam odpowiedzi na wszystkie pytania kłębiące się teraz w mojej i pewnie nie tylko mojej głowię. Po co ja właściwie wracałam. Mogłam żyć sobie w spokoju, w swoim zamkniętym świecie. Kiedy tak wyszukiwałam w głowie wszystkich za i przeciw, kiedy obwiniałam się o powrót, poczułam ból, cholerny, okropny, przeszywający ból. Później był upadek, a później już tylko czarna plama. Czarna plama i powrót wszystkich wspomnień. Całe życie przeleciało mi przed oczami, wszystkie wspomnienia, wszystkie spełnione marzenia, cało zło i dobro które mnie spotkało. Widziałam jego, stał obok mnie i się uśmiechał, machał mi na pożegnanie, a ja odchodziłam, znów mnie nie zatrzymał. Tym razem szłam w stronę światła, tym razem szłam w stronę z której nie było powrotu.
Obudziłam się ale nie byłam w stanie otworzyć oczu, czułam czyjś oddech na moim ramieniu, czułam czyjąś dłoń na mojej. Czułam jak by cały świat był właśnie obok mnie, jak by cały świat właśnie przestał istnieć. Kiedy w końcu byłam w stanie powoli otworzyć oczy, spotkałam się z jego wzrokiem, ale to nie był on. To nie był mój Andrzej. Obok mnie siedział Srećko, mój kochany Srećko, osoba która nigdy mnie nie opuściła. Osoba którą zawiodłam tyle razy a mimo tego jest obok mnie. Uśmiechnęłam się lekko na jego widok a on od razu rzucił się mi na szyję. Przecież nie umierałam, chyba. Chciałam coś powiedzieć, ale nie byłam w stanie chciałam coś powiedzieć ale poczułam straszny ból i tylko syknęłam.
Srećko: Nie mów nic, masz złamane żebra, możesz mieć też problem z oddychanie, pójdę po lekarza.
Złapałam go za dłoń i nie pozwoliłam mu odejść, wrócił na swoje miejsca a ja się lekko podniosłam i położyłam głowę na jego kolanach. Mimo bólu objęłam go w pasie i przyciągnęłam do siebie. Dziękowałam w myślach bogu, że żyje. Dziękowałam za to, że mam go obok siebie. Nigdy w życiu nie chcę go znów stracić, nie chcę czuć się jak bym go traciła, jak bym musiała go znów opuścić. Chłopak tylko lekko głaskał mnie po głowie i próbował uspokoić ale ja po prostu nie potrafiłam przestać płakać.
Po kilku minutach kiedy wszedł na salę lekarz i grzecznie mówiąc opierdzielił mnie, wróciłam na łóżko. Chłopak dalej siedział obok mnie a ja przyglądałam mu się z uśmiechem. Nie miałam nawet pojęcia kiedy tu trafiłam. Nagle ciszę przerwał mój telefon to Polska, odchrząknęłam głośno aby móc w jakikolwiek sposób się z nim porozumieć i odebrałam telefon.
Ja: Halo.- Mój głos był fatalny, a moje ciało przebiegła fala bólu.
Polska: Dzień dobry pani dyrektor, jest problem.- Boże tylko nie teraz, przecież nie jestem w stanie wstać i wyjść.- Jeden z prawników zawalił najważniejszą sprawę. Dzwonił jeszcze pan burmistrz, że jest niezadowolony z naszych usług, mamy kolejne papiery które muszą przejść przez pani ręce. Gdzie pani jest tu się wszystko wali. Pan Wilkocji właśnie wychodzi, nie wiem co się dzieje. Dostałem już trzy skargi a na dodatek pan mecenas Kruski złamał rękę i poszedł na zwolnienie.
Ja: Kurwa.- Znów poczułam ból ale tylko zagryzłam wargi.- Posłuchaj mnie, wszystkie papiery wyślij mi mailem, ja to przejrzę i co dam znać co dalej robić. Do pana burmistrza zaraz zadzwonię. Tych prawników na których są złożone skargi odsuń od wszystkich spraw. Ten który przegrał sprawę leci, nie mam już czasu na błędy przykro mi. Wilkockim się nie przejmuj ja się nim zajmę, lubi mnie więc nie będzie problemu. Kruski niech się kuruje wszystkie sprawy przepisz na kogoś innego.- Spojrzałam na Srećko, on tylko przecząco kiwał głową. Był niezadowolony a ja to doskonale widziałam.
Polska: Pani dyrektor ale nie mam na kogo wszyscy jesteśmy teraz zawaleni.- Kurwa faktycznie trochę mają na głowię a teraz jeszcze 5 prawników odpada.
Ja: Przepisz te sprawy na mnie. Zgłoś do urzędu pracy, że szukamy trzech nowych prawników. Jak dostaniesz już CV to mi prześlij ja sprawdzę i powiem ci kogo masz umówić na spotkanie. Wszytko jasne.
Polska: Tak pani dyrektor. Tylko jeszcze jedno pytanie?- No nie tylko się nie pytaj gdzie jestem bo cię zabiję.- Wyjechała pani?
Ja: Nie, jeszcze trochę cię pomęczę.- Uśmiechnęłam się sama do siebie a Srećko robił dziwną minę już wiem, że mogę się spodziewać wywiadu zaraz po zakończeniu rozmowy.
Polska: Dobrze to ja już pani wszytko przesyłam.
Ja: Czekam.
Rozłączyłam się i spojrzałam na przyjaciela. Był zły ale ja musiałam to wszystko ogarnąć. Wyjęłam laptopa z torby która na szczęście leżało obok mojego łóżka, bo pewnie gdyby była dalej nie podał by mi jej. Powoli go odpaliłam i znów spojrzałam na chłopaka teraz był wściekły.
Ja: No co.- On tylko lekko przygryzł wargi, pewnie dlatego żeby się na mnie nie wydrzeć.- Daj spokój Srećko, muszę to zrobić.
Srećko: Mogłaś umrzeć. Musisz zrozumieć, że praca to nie wszystko.- Miał racie ale nie mogłam dać tego po sobie poznać bo wtedy na 100% by mi nie dał pracować.
Ja: Może dla mnie ta kancelaria to nie wszystko. Ale dla ludzi którzy w niej pracują to całe życie, przykro mi, że cię zawodzę ale nie mogę im pozwolić wylądować na bruku. To po pierwsze a po drugie przecież nie umarłam.- Uśmiechnęłam się lekko a chłopak tylko z zawiedzeniem pokiwał głową. Ale odpuścił, kochałam go za to, że się tak o mnie martwi ale dam sobie radę.
Srećko: A ten koleś co do ciebie dzwonił?- Nie wiedziałam, że tak będzie.
Ja: Co z nim?- Spojrzałam się na niego a on się głupio uśmiechał.
Srećko: To coś poważnego? Jesteście razem?- Spojrzałam na niego jak na debila i wybuchłam śmiechem.- Ok rozumiem, że palnąłem głupotę.
Ja: I to jaką. Po pierwsze to mój pracownik, po drugie jest chamski a po trzecie jak mnie pierwszy raz zobaczył to powiedział mi, że mam ładne nogi więc będzie nam się dobrze razem pracowało.- Chłopak już się śmiał ale ja go zgromiłam wzrokiem i na chwilę przestał, po sekundzie oboje wybuchliśmy śmiechem. Nasz śmiech przerwało dopiero pukanie do drzwi. Kiedy się otworzyły moje kolana zmiękły i gdybym nie leżała pewnie bym się teraz przewróciła.
Srećko: To ja was zostawię samych.- Uśmiechnęłam się do przyjaciela a on po przywitaniu z Andrzejem wyszedł. Chłopak podszedł do mnie i usiadł na krześle, patrzeliśmy się na siebie nie myśląc o niczym innym w tej chwili.
Andrzej: Bałem się o ciebie.- Spojrzałam na niego, widziałam znów ten ból w jego oczach. Kiedy uświadomiłam sobie, że mogłam go więcej nie zobaczyć, zrozumiałam jak bardzo go kocham. Podniosłam rękę i zaczęłam lekko głaskać go po policzku.
Ja: Przepraszam.- Teraz to on nie wiedział o co chodzi.- Przepraszam cię za to, że wyjechałam, że cie zostawiłam. Przepraszam za każdy dzień w którym musiałeś przeze mnie cierpieć. Przepraszam cię, ze wybrałam szkołę zamiast ciebie. Przepraszam cię za to, że cie zawiodłam. Przepraszam cię za to, że to wszystko spieprzyłam bo to ja spieprzyłam nie ty.
Andrzej: Oboje spieprzyliśmy. Nie przepraszaj za to, że spełniałaś marzenia. Ja cię przepraszam, że nie przyjechałem na lotnisko, że pozwoliłem ci odejść. Przepraszam cie za to, że nie walczyłem. Cholera ja cię tak strasznie kocham. Dlaczego nie możemy zacząć znów?- Patrzałam się na niego szukając jakiegoś sensownego wytłumaczenia.
Ja: Bo nie przeżyła bym gdybym miała cię znów stracić. Nie podniosła bym się drugi raz.- Czułam już ciepłe łzy na moim policzku.- Boże dlaczego to życie musi być takie pokręcone.
Andrzej: Życie jest łatwe, to my je komplikujemy. Wiem, że ciężko ci jest to sobie wyobrazić ale ja twierdzę, że by się nam udało, wydaje mi się że byli byśmy razem szczęśliwi.
Ja: Właśnie wydaje ci się, posłuchaj mnie. Kocham cię nad życie i jestem pewna, że nikogo już tak nie pokocham, już nigdy nie będę z nikim tak szczęśliwa. Ale nie wiem czy to pomiędzy nami to dziś miłość, czy tylko dziwne uczucie, dlatego, że widzimy się po tak długim czasie.
Andrzej: Ja jestem pewny swoich uczuć. Ale jeżeli ty nie jesteś ok, ja poczekam. Tylko błagam cie nie uciekaj mi znów.
Ja: Nigdzie się nie wybieram.
CZYTASZ
Ponad chmurami! /Zakończona
ספרות חובביםCzęść 1: Życie Kamili komplikuje się z dnia na dzień. Wyjazd na studia. Poznanie Andrzeja. Ucieczka. Wypadek.Porwanie.Kamil który znów wraca do jej życia. Zagmatwania miłosne. Wszystko co sobie wymarzyła w jednej chwili może zniknąć. Zerwane przyjaź...