2.8 Mocne uderzenie..!

181 10 1
                                    

                  Siedzieliśmy tak już od dłuższego czasu, nic nie mówiąc, po prostu ciesząc się się swoim towarzystwem, oddając się chwili. Spoglądałam na niego co chwilkę, chyba sprawdzałam czy nie zniknął. Chłopak tylko za każdym razem się uśmiechał, ale robił to samo. Myślał, że robi to bardziej z ukrycia niż ja ale strasznie się mylił. Zaczęło już powoli świtać a ja cieszyłam się wschodem słońca, pierwszy raz od tak dawna podziwiałam go z uśmiechem. Przez ostatnie lata przyprawiał mnie o smutek, uświadamiał mi co straciłam tego dnia. Uświadamiał mi, że czas leci a ja dalej stoję w miejscu, że nie ruszyłam do przodu i chyba nigdy już nie ruszę. Ale dziś ten wschód jest inny, od daje nadzieję, nadaje sens temu na co przez lata czekałam, zabiera całe to cierpienie. 

Ja: Chyba czas się zbierać?- Spojrzałam na chłopaka, a ten tylko skupił swój wzrok na moich oczach, zawsze tak robił, od kiedy tylko pamiętam, od kiedy pierwszy raz na mnie spojrzał. Utrzymywał kontakt wzrokowy jak by chciał ten wzrok zapamiętać na zawsze.- Andrzej wracamy? 

Andrzej: Jeszcze chwilę, chcę ten moment zapamiętać.- Uśmiechnęłam się słysząc jego słowa, ja nigdy nie zapomnę tej chwili, nie miało dla mnie znaczenia to czy trwała by ona chwile czy cała wieczność, ale przecież nie możemy żyć wiecznie, nie możemy siedzieć tu wiecznie.- Kotku proszę jeszcze chwilkę.- Boże jak mi brakowało tego jak do mnie mówił, przez cały ten czas zwracałam ludziom uwagę kiedy tak do mnie powiedzieli, tylko on miał to prawo. 

Ja: Siedzimy tu już cztery godziny.- Przypomniałam mu o tym na wszelki wypadek gdyby zapomniał.

Andrzej: Czym są te cztery godziny do tych minionych dziesięciu lat.- Miał racje, a ja znów się rozkleiłam, przypomniała mi się każda chwila samotności, samotności z którą nie umiałam sobie przez bardzo długi czas poradzić.- Co jest?

Ja: Nic wszystko jest dobrze.- Lekko się uśmiechnęłam ale on tylko szturchnął mnie ręką czekając na prawdziwą odpowiedź.- Wiesz co mnie w życiu najbardziej przerażało?- Zapytałam a on tylko przecząco pokiwał głową.- Samotność, bałam się samotności przez tak długi czas, bałam się, że nie poradzę sobie z utratą. Ale robisz to, radzisz sobie bo musisz, wstajesz rano bo tak trzeba. Zmuszasz się do tych wszystkich codziennych spraw i chociaż żyjesz wśród setek ludzi jesteś samotna.- Otarłam pojedynczą łzę która spływała po moim policzku.- Robisz to bo wiesz, że gdybyś został w domu nigdy byś już z niego nie wyszedł, nigdy byś już się nie pozbierał i wiesz co, ja już nigdy nie chcę czuć się samotna.- Teraz już całkowicie się rozpłakałam.- Nie chcę już być sama.

Andrzej: Nigdy nie będziesz obiecuje ci to, zawsze będę obok. Pamiętaj, że jesteś miłością mojego życia. Jesteś wszystkim co mam, nawet kiedy byłaś daleko i minęło tyle lat nic się nie zmieniło. Nigdy się nie zmieni. Moje uczucia nigdy się nie zmienią. Samotność już nas nie dopadnie.- Uśmiechnęłam się lekko słysząc jego słowa, brakowało mi tego, że zawsze wiedział co powiedzieć, że zawsze wiedział jak przywrócić mi uśmiech na twarz.- Chodź odprowadzę cię do domu, prześpisz się trochę.

Ja: Muszę wracać do kancelarii.- Chłopak pokiwał przecząco głową.- Muszę, inaczej wszystko się tam zawali. Odprowadzisz mnie?

Andrzej: Tak ale wiedź, że tego nie pochwalam.

           Uśmiechnęłam się do chłopaka i wstałam z ławki. Ruszyłam w stronę kancelarii a on zaraz za mną. Chwycił mnie za rękę a ja poczułam się jak by wszystko było na swoim miejscu, spoglądając na nasze splecione dłonie uświadomiłam sobie, że właśnie to jest wszystkim czego przez te wszystkie lata potrzebowałam, że tylko tego mi brakowało. Szliśmy wolno ale i tak zbyt szybko dotarliśmy do celu. Pożegnałam się z chłopakiem, umawiając się na wieczór, chcieliśmy wszystko nadrobić. Weszłam do swojego gabinetu z nową energią, z zapałem żeby to wszystko postawić na nogi. Usiadłam za biurkiem i nadal nie potrafiłam skupić swoich myśli na niczym innym, tylko on w nich krążył, tylko on dziś żył w mojej duszy. Poza tym byłam tak strasznie śpiąca, że druga półkula odpowiadająca za pracę całkowicie przestała funkcjonować. Z zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi. Zaprosiłam jak się okazało Polskę do środka, chłopak usiadł na krześle naprzeciwko mnie, lekko mi się przyglądał, zupełnie nie wiedziałam o co mu chodzi.

Ponad chmurami! /ZakończonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz