13

1.1K 93 19
                                    

W nocy nie mogłam spać. Świadomość że jestem sama w tym wielkim domu nie daje mi spokoju. Wczoraj wróciłam do domu pieszo. Kilka minut później Ashton przywiózł moje zakupy które zostawiłam w ich samochodzie. Nie mówił nic. Po prostu z uśmiechem wręczył mi siatki i odszedł. I bardzo dobrze. Nie chciałam rozmawiać z nikim a już szczególnie z jednym z nich. Cholerne tajemnice które ukrywają i te wszystkie ' gangi ' do których należą. To wszystko jest nie do pojęcia. Dlaczego nie mogą prowadzić normalnego życia jak każdy nastolatek w ich wieku? Po co im te wszystkie zabójstwa, gwałty i te chore gierki w które nie mam ochoty grać?
***
Budząc się rano nie sądziłam że wystraszę się ptaka siedzącego na parapecie. Schodząc po schodach które skrzypiały od lat czułam strach i coś dziwnego w skrzypieniu. Wciąż słyszałam jakieś odgłosy i rozglądałam się dookoła, upewniając się że wszystko jest na swoim miejscu i nadal jestem sama w domu. Miałam zamiar zrobić sobie dzień lenia więc nie przebierałam się z piżamy. Zrobiłam sobie kanapki na śniadanie i poszłam do salonu aby następnie wyciągnąć się na skórzanej kanapie. Zaczęłam oglądać jakiś serial na MTV. Mimo że telewizor chodził bardzo głośno, wciąż słyszałam odgłosy. Co chwile coś skrzypiało albo uderzało. Odgłosy jak by ktoś głośno oddychał lub jakby ktoś chodził na górze. Na początku to olewałam i oglądałam ten głupkowaty serial ale gdy poczułam jak by powiew wiatru na szyi, zerwałam się z miejsca nerwowo pocierając szyję. Mimo że wiedziałam że to moja wyobraźnia chce mnie doprowadzić do szaleństwa, bałam się zostać w domu sama choć minutę dłużej.
Wbiegłam po schodach po czym wpadłam do swojego pokoju. Gdy tylko otworzyłam drzwi przypomniał mi się ten moment kiedy Michael wszedł do mojego pokoju i wyciągną mnie na te idiotyczne igrzyska. Widziałam go stojącego przy półce, oglądającego moje zdjęcie z Abby. I od razu moje serce zaczęło bić mocniej. Przetarłam oczy upewniając się że go tam nie ma i wybrałam z szafy jakieś ubrania. Jeansowe, postrzępione szorty, biały, obcisły croptop i oczywiście trampki. Włosy tylko przeczesałam i wyszłam z domu zabierając ze sobą jakieś drobne, telefon i słuchawki. Pierwsze co zrobiłam po wyjściu z domu - słuchawki w uszy i jakaś głośna piosenka.
Idąc tak przed siebie słuchałam śpiewającej Taylor Swift. Znałam może co drugie słowo tej piosenki, ale mimo tego śpiewałam ją sobie pod nosem po swojemu. Kolejny słoneczny dzień. I mimo że słońce grzało tak mocno jak tylko mogło, zimny wiatr uderzał w moje plecy od czasu do czasu, przez co nie było mi tak gorąco. Na ulicy było dość tłoczno, jak to w niedziele. Nie zwracałam uwagi na tych wszystkich zabieganych ludzi. Szłam przed siebie, sama nie wiem gdzie. Na pewno udawałam się w stronę centrum.

Gdy byłam już blisko rynku i właśnie tu zaczynało się robić tłoczno, piosenka przestała lecieć. Wysunęłam telefon z kieszeni i starałam się odblokować go, ale on oczywiście musiał się zawiesić. Wpatrzona w telefon, wciąż szłam przed siebie nie patrząc pod nogi. I właśnie teraz tego pożałowałam. Z całej siły uderzyłam o coś nosem. Nie to na pewno nie był znak drogowy, raz już miałam z nim bliższe spotkanie i na pewno nie jest tak ciepły.
Złapałam się za nos i cofnęłam o krok.
- Nic ci nie jest? - Zapytał ktoś. Podniosłam wzrok i zobaczyłam niebieskie tęczówki, bladą cerę, słodki uśmiech i blond włosy. Gdzieś go już widziałam... Wzięłam rękę od nosa i momentalnie na jego twarzy pojawiło się coś w stylu zaniepokojenia. - Krwawisz. - Powiedział. Popatrzyłam na swoją rękę. Racja. Cała jest w czerwonej cieczy. Czy ja musze wszędzie sobie coś zrobić?!
- Um... To nic takiego. Masz może chusteczki? - Popatrzyłam na niego. Zapewne uderzyłam nosem o jego brodę ponieważ, jest niewiele wyższy odemnie.
- Nie... - Skrzywił się. - Ale mieszkam tu za rogiem. - Powiedział. - Może coś na to poradzę. - Uśmiechnął się do mnie delikatnie.
- Wiesz ... No nie wiem. - Wahałam się. Ale gdy zobaczyłam jak kropla krwi uderza o chodnik zgodziłam się.
Chłopak zabrał mnie do siebie. Mieszka w średniej wielkości domu. Wszystko jest ładnie posprzątane i poukładane. Zaprowadził mnie do kuchni.
- Siadaj. - Wskazał ręką na krzesło przy wysepce. Usiadłam na czarnym, wysokim krześle i przyglądałam się jak blondyn przeszukuje szafki. W końcu znalazł apteczkę i wyciągnął z niej gazę. Namoczył ją wodą i podał mi. Przyłożyłam mokry materiał do nosa z którego krew lała się strumieniami.
- Trzymaj głowę bardziej w dół. - Pouczył mnie. - Jestem Niall Horan. - Powiedział uśmiechając się.
- Eve Graham. - Przedstawiłam się. Uśmiech, który widniał na jego twarzy nagle zniknął.
- Eve Graham? - Powtórzył. Nie wiedziałam o co mu chodzi. - Przyjaciółka Michaela Clifforda? - Co? O co chodzi?
- Nie jestem jego przyjaciółką... O mój boże! - Zeskoczyłam z krzesła. - To ty?! Ten blondyn który był w kawiarni razem z tym całym... Harrym? - Cała się trzęsłam. Trafiłam do domu ludzi którzy chcą mnie zabić.
- Spokojnie. - Uspokajał mnie chłopak.
- Nie. Nie mogę być spokojna! - Krzyknęłam. Strasznie się bałam.
Usłyszałam jak drzwi się otwierają i usłyszałam śmiechy. Serce chciało mi dosłownie wyskoczyć. Do kuchni wszedł znany mi brunet. Jego uśmiech od razu się powiększył na mój widok.
- Kogo my tu mamy... - Podszedł do mnie. Cofnęłam się do tyłu. - Niall, mówiłem ci żebyś znalazł o niej jakieś informacje a ty mi tu przyprowadzasz Eve Graham we własnej osobie. - Zaśmiał się. Popatrzyłam przerażona na blondyna który miał minę jak by miał zaraz zemdleć.
- Czyli to wszystko ustawiłeś? - Popatrzyłam na niego. Horan nerwowo pokręcił głową. Nie odezwał się.
- Nieźle Horan. - Powiedział Harry podchodząc coraz bliżej. W końcu moje plecy zetknęły się ze ścianą. Brunet stał bardzo blisko. W jego ciemnych oczach widać podniecenie. Ja osobiście cała się trzęsłam. Trudno mi się oddychało a Styles stykał się już ze mną klatką.
- Niall, sprawdź czy cię nie ma w pokoju na gorze. Przygryzł wargę brunet. Niall przepraszającym wzrokiem popatrzył na mnie po czym wyszedł z kuchni zostawiając mnie sam na sam z Harrym.
- Odsuń się. - Powiedziałam przełykając ślinę. Oczywiście brunet mnie nie posłuchał. Jego duże dłonie ułożyły się na moich biodrach po czym zaczęły przesuwać się ku górze. Po policzkach spływały mi łzy.
- Pomocy! - Krzyczałam.
- Nikt cię tu nie usłyszy skarbie. - Wyszeptał mi do ucha. Zaczęłam płakać jak małe dziecko. Jego dłonie znajdowały się na moich pośladkach. Wierciłam się i wyrywałam ale to na nic.
Gdy jego ręce były już pod moją koszulką, telefon w kieszeni zaczął dzwonić. Wpadłam na pomysł. Harry odsunął sie od mnie a ja go popchnęłam. Szybkim ruchem wyciągnęłam telefon i zerknęłam na ekran. Wiedziałam że wkurzy go wiadomość że to właśnie jego wróg do mnie dzwoni. Odwróciłam ekran w jego stronę.
- Wypuść mnie albo odbiorę. - Zagroziłam mu. Moja ręka drżała.
- Myślisz że będzie się przejmował taką dziwką jak ty? - Parsknął. - Nie rób sobie nadziei. Znam Clifforda i jeszcze żadnej laski nie traktował na poważnie. - Zrobiło mi się słabo. Myślałam że to mnie jakoś uratuje, niestety. - Skarbie, oddaj mi ten telefon. - Wcisnęłam zieloną słuchawkę tak żeby Styles tego nie widział.
- Wypuść mnie. - Powiedziałam cicho.
- Najpierw Clifford odda mi to o co go proszę.
- Mam w dupie co się między wami dzieje, nie chcę być częścią tego gówna w którym wszyscy siedzicie. - Powiedziałam.
- Za późno mała. - Powiedział i podszedł bliżej. - Teraz cię ten twój Michael nie uratuje. - Docisnął swoje usta do moich. Starałam się go odepchnąć ale jest za silny. Zaczął całować moją szyję i przygryzł płatek ucha. Łzy spływały po moich policzkach. Miałam nadzieję że Michael to wszystko słyszał.

Harry się ze mną szarpał. Ja go odpychałam i nie dawałam mu się rozebrać a on coraz bardziej się denerwował. W końcu chyba nie wytrzymał. Uderzył mnie w policzek po czym złapał moje ręce i przytrzymał je prawą ręką nad moją głową. Wsunął rękę pod koszulkę. Zamknęłam oczy i byłam gotowa i pewna że zaraz mnie zgwałci. Jego okropna ręka powoli wsuwała się pod mój biustonosz i nagle jak by znikł. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Michaela który krzyczy na Harrego co chwile uderzając go pięścią w twarz. Sama nie wiem co się ze mną dzieje. Zaczęłam tracić świadomość. Czułam jak policzki robią się coraz bardziej mokre. Po chwili poczułam dotknięcie. Popatrzyłam się w lewo i zobaczyłam przerażoną minę Michaela.
- Eve. Chodź. - Słyszałam jego głos jak by przez szybę. Złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Wyszliśmy z tego okropnego domu i wsiedliśmy do czarnego, dobrze mi już znanego samochodu. Gdy tylko ruszyliśmy rozkleiłam się. Zaczęłam płakać jak małe dziecko któremu ktoś zabrał cukierka. Tyle że ja już nie byłam dzieckiem i nie zabrali mi cukierka tylko normalne życie.
Michael jechał szybko i już po chwili zatrzymał się pod domem chłopaków. Wyszedł z samochodu i obszedł go aby otworzyć mi drzwi po czym podał mi rękę a ja wysiadłam. Weszliśmy do domu w którym nikogo nie było. Udaliśmy się do kuchni gdzie znów złapał mnie jakiś atak płaczu. Michael podszedł do mnie i chwycił mnie za nadgarstki.
- Eve. Uspokój się. - Mówił cicho, patrząc mi w oczy kiedy ja wbijałam wzrok w podłogę. - Jesteś już bezpieczna. Nie bój się. - Przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Poczułam dziwne uczucie. Jak by ukłucie w brzuchu. - Nie płacz księżniczko. - Po wypowiedzeniu tych słów zaczęłam się zastanawiać czy to na pewno Michael Clifford. Chłopak pocałował mnie w czoło i nadal nie puszczał. Płakałam w jego ramię.
Sama nie wiem dlaczego to on mnie pocieszał, skoro to wszystko przez niego.
Staliśmy tak na środku kuchni. Michael pocierał moje plecy i uspokajał mnie a ja płakałam. Cholernie się boję. Nie chcę zostawać więcej sama. Oni mogą się wszystkiego dowiedzieć. Gdzie mieszkam. Kim jest moja mama i brat. Kim jest Abby. Mogą mnie zabić, porwać lub zgwałcić co Harry chciał zrobić już dzisiaj. Co gorsze, mogą zrobić to samo moim bliskim.
Michael odsunął się od mnie.
- Proszę, nie płacz. Nie nawidzę jak płaczesz. - Powiedział cicho patrząc na mnie.
- Boję się. - Wydukałam.
- Nie masz się czego bać. Jestem tutaj. - Powiedział.
- Tego się właśnie boję, Michael. Jesteś tu i mam coraz większe problemy. - Powiedziałam wycierając łzę.
- Kurwa Eve. To nie takie łatwe. - Odwrócił się i złapał za głowę.
- Łatwo było mnie w to wszystko wciągnąć? - Parsknęłam. Chłopak się nie odezwał. - Michael. - Odwrócił się w moją stronę. - Nie chcę znów zostać sama. - Powiedziałam przypominając sobie pusty dom z skrzypiącymi schodami.
- Byłaś sama? Connor nie wrócił?! - Zdenerwował się. Pokręciłam głową. - Co za idiota! - Uderzył się w czoło. - Nie zostaniesz sama. Będziesz tu spała. Nie zostawię cię tam samej. - Powiedział podchodząc do mnie. - Czemu do cholery nie zadzwoniłaś do mnie w nocy że się boisz? - Patrzył na mnie. Unikałam jego wzroku.
- Nie jestem już dzieckiem. Nie mogę bać się ciemności czy skrzypnięcia drzwi. Bez przesady.
- Nie przesadzam. Boję się o ciebie. - Powiedział jeszcze raz zamykając mnie w szczelnym uścisku.

UNPREDICTABLE | M.C ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz