Przez kolejne dni chłopaków znów nie było w szkole. Nie widziałam tak że Aidana. Po ostatniej imprezie miałam kaca przez tydzień. Pierwszy raz miałam alkohol w ustach i od razu się tak nawaliłam. To był bardzo zły pomysł. Nie pamiętam prawie nic z tamtej nocy. A gdy Abby powiedziała mi że poszłam z Michaelem do ubikacji i nie wychodziłam z niej dość długo zaczęłam się bać czy nadal jestem dziewicą...
Obecnie idę do szkoły. Deszcz leje z taką siłą że krople roztrzaskują się o ulicę.
Oczywiście musiałam iść do szkoły bo Connor zabierał Peython i nie mógł zabrać swojej ' żałosnej ' siostry.
Jestem cała przemoczona i spóźniona na pierwszą lekcję już dobre dwadzieścia minut.
Moje ubrania nie jest dostosowane pod dzisiejszą wspaniałą pogodę. Mam na sobie czarne jeansy z dziurami na kolanach, białą koszulkę i czerwoną koszulę w kratę. Na nogach oczywiście moje czarne conversy, które są całe mokre od kałuż na chodniku. Moje włosy są całe mokre i zaczynają kręcić się jeszcze bardziej niż normalnie. Na szczęście nie nakładałam dzisiaj makijażu.
Gdy dotarłam do szkoły, przed drzwiami zastałam już dwóch ochroniarzy.
- Dzień Dobry. - Przywitałam się i chciałam przejść między nimi ale ci pociągnęli mnie do tyłu.
- Legitymacja. - Powiedział jeden. Przewaliłam oczami i zaczęłam szperać w torbie. Nie ma?!
- Ugh... - Przybiłam sobie face palma ponieważ przypomniałam sobie że zostawiłam ją na biurku. - Zostawiłam na biurku. - Uświadomiłam ich.
- Jak mi przykro... - Parsknął jeden. - Nie wejdziesz mała. - Cofnęłam się o krok zakładając rękę na rękę.
- Serio? - Zaśmiałam się. - Chyba muszę chodzić do szkoły, więc łaskawie rusz ten swój napakowany zadek i wpuść mnie bo moknę. - Starałam się być miła ok...
- Dziewczynko, idź do domu. - Powiedział a ja byłam tak wkurzona że jedyne co zrobiłam to pokazałam mu środkowego palca i wyszłam za bramę szkoły.
Deszcz nie przestawał padać. Weszłam do przystanku autobusowego i wyciągnęłam telefon. Miałam sześć nieodebranych połączeń od Abby i jedno od mamy.
- Halo? Mama? - Powiedziałam.
- Eve, nie jesteś na lekcjach? - Pisnęła.
- Ugh... Nie. Zapomniałam legitymacji i nie wpuścili mnie. - Przewaliłam oczami i zaczęłam zdrapywać lakier z kciuka.
- Co?! Nie ma mnie w domu. Będę po północy a może dopiero rano. Robimy projekt i nic się nie zgadza. - Wypuściła powietrze.
- Ugh... - Tupnęłam nogą.
- Skarbie, idź do domu. - Powiedziała. W tym samym czasie usłyszałam jak o plastikową szybę nad moją głową uderza grad.
- Ta. - Powiedziałam krzywiąc się.
- Kocham cię, pa! - Rozłączyła się. Usiadłam na ławce i czekałam aż przestanie walić gradem. Piętnaście minut potem... Nadal nie przestawało. Usłyszałam dzwonek. Czyli skończyła się lekcja.
Wstałam i kopnęłam w kosz stojący w rogu.
- Co tak nerwowo? - Pisnęłam i odwróciłam się po czym zobaczyłam czerwonowłosego w czarnym BMW. Jego to mam już w szczególności dość.
- Czemu nie jesteś w szkole? - Zapytałam gapiąc się w swoje trampki.
- Widziałem jak taka jedna łamaga siedzi na przystanku i musiałem wyjść bo rozwaliła by cały przystanek. - Czy to podryw, Mike? Nie udany.
- Ta. - Parsknęłam.
- Wsiadasz? - Zapytał a ja w dwie sekundy wymyśliłam wszystkie za i przeciw i wsiadłam. Gdy zapinałam pasy Michael zapytał
- To gdzie jedziemy?
- Do mojego domu? - Parsknęłam jak by to było oczywiste. On tylko się zaśmiał i ruszył.
- To czemu cię nie wpuścili?
- Zapomniałam legitymację. - Uświadomiłam go.
- Ugh... Znam to. - Wyciągnął rękę i pogłośnił piosenkę. Znam ją na pamięć. Jest to piosenka Nirvany - Come as you are. Muszę przyznać że lubię słuchać ich piosenek.
Zaczęłam nucić ją pod nosem i poczułam wzrok Michaela na moich ustach.
- Nie mów że słuchasz Nirvany. - Powiedział zdziwiony. Wzruszyłam ramionami. - Nie uwierzył bym gdyby mi ktoś powiedział.
- Dużo o mnie nie wiesz. - Wbiłam swój wzrok w spływające po szybie krople. Szybko dotarliśmy pod dom.
Odpięłam pas i zaczęłam sprawdzać kieszenie i torebkę.
- O nie. - Zajęczałam. - Kurwa.
- Nie przeklinaj. - Zaśmiał się Mike.
- Nie mam kluczy. Connor zamykał dom. Cholera... - Oparłam się o siedzenie zastanawiając się co robić.
- To masz problem. Wysiadaj. - Powiedział stanowczo Michael. Popatrzyłam na niego przerażona. Miał poważną minę. - Żartuje, - Zaśmiał się.
- Mówił ci ktoś kiedyś że masz beznadziejne poczucie humoru? - Warknęłam.
- Pare osób. - Popatrzył na mnie. - Ugh... Muszę cię zabrać do siebie...
- Nie musisz jak to dla ciebie taki problem. - Przewaliłam oczami.
- Oh, zamknij się. - Podjechał na podjazd swojego domu. Nigdy tu nie byłam.
Mike zgasił silnik i pobiegliśmy do drzwi. Zdziwiłam się gdy pociągnął za klamkę nie otwierając drzwi kluczem.
- Michael? - Zapytał kobiecy głos.
- Nie, ksiądz po kolędzie. - Parsknął. Zmroziłam go wzrokiem. Jak on się do matki odzywa?
Wysoka blondynka pojawiła się przed nami.
- Eve? - Zdziwiła się na mój widok.
- Dzień dobry pani Clifford. - Uśmiechnęłam się do niej.
- Cześć słońce. - Jest naprawdę miła. - Nie wiedziałam że przyjaźnisz się z Michaelem.
- Umm... - Podrapałam się po głowie.
- Chodź Eve. - Michael złapał mnie za rękę. Szybko ściągnęłam buty i szłam za nim rozglądając się po domu. Jest ciepły i przytulny. Urządzony w nowoczesnym stylu.
Schodami na górę. Drugi pokój na lewo. Weszliśmy do środka. Ku memu zdziwieniu, było tu całkiem czysto. Dopatrzyłam się tylko dwóch koszulek na podłodze.
- Ta, to rozgość się czy coś. - Podrapał się po karku.
- Mike... Mam pytanie. Mogę dostać jakąś koszulkę? - Przygryzłam wargę. Chłopak rzucił się do szafy i wręczył mi biały t-shirt z dekoltem w serek.
Przebiegły dupek.
- Gdzie mogę się przebrać?
- Tu? - Ahh... Okay. - Nie będę patrzył. - Zaśmiał się po czym podszedł do półki. - Poza tym, widziałem cię już w bieliźnie. - Zrobiłam się czerwona.
- Umm... No tak. - Odwróciłam się do niego plecami i zdjęłam koszulę a potem koszulkę. Szybko naciągnęłam na siebie jego t-shirt i popatrzyłam na swój dekolt. Nie tak źle. Nie widać tak dużo jak myślałam. Odwróciłam się i zobaczyłam Michaela który nadal szukał czegoś na półce.
- Gdzie to położyć?
- Najlepiej na kaloryfer.
Eve, jesteś idiotką.
Położyłam moje mokre ubrania na grzejniku po czym podeszłam do chłopaka.
- Co robisz? - Zapytałam.
- Szukam jakiegoś filmu. - Powiedział. - Co chcesz obejrzeć? - Zapytał patrząc na mnie.
- Nie wiem. - Wzruszyłam ramionami.
W końcu skończyło się na tym że zaczęliśmy oglądać Madagaskar.
Michael położył się na łóżku a ja usiadłam na brzegu.
- Co robisz? - Popatrzył na mnie.
- Siedzę?
- Jezu, połóż się. - Poklepał miejsce obok siebie. Niezdarnie położyłam się obok niego starając się go nie dotykać i skupić się na filmie. Niestety nie było mi to dane bo Michael wsunął swoją rękę pod moją głowę i teraz leżałam na jego ciepłym ramieniu. Niezręcznie. Ale starałam się nie przejmować tym faktem.
- Masz mokre włosy. - Popatrzył na mnie.
Geniusz.
- Zmokłam. - Przypomniałam mu.
- No tak. - Uśmiechnął się. Nie oderwał odemnie wzroku. Starałam się skupić na tych małych pingwinkach w filmie ale nie mogłam ponieważ Michael gapił się na mnie wiercąc mi dziurę w głowie.
- Coś nie tak? - Popatrzyłam na niego.
- Wszystko. - Powiedział cicho. Zmarszczyłam brwi.
Mike pochylił się nade mną. Moje serce zaczęło bić szybciej. Jedna z jego rąk znajdowała się przy mojej głowie a druga wylądowała na moim biodrze. Zaczęłam nierówno oddychać.
- Kiedy ostatnio się całowałaś? - Zapytał patrząc na mnie.
- Emm... - Wstydziłam się odpowiedzi. - Nigdy. - Przygryzłam wargę. Mike zaśmiał się cicho. Jego ciepła ręka zaczęła jechać coraz wyżej podwijając przy tym moją, jego, koszulkę. Jego dłoń zatrzymała się w miejscu w którym zaczynają się moje żebra a on nachylił się dotykając jego nosem mój. Oblizał swoją dolną wargę a ja zerknęłam na jego oczy których źrenice się powiększyły.
- Michael... - Wyszeptałam. On przyłożył swój palec do moich ust po czym przygryzł wargę. Jego ciepłe usta zaczęły całować moją szyję i delikatnie ją ssać od czasu do czasu. Jęknęłam wyginając się a on zaśmiał się w moją skórę po czym polizał moją szyję od góry do dołu czubkiem języka. Przygryzł delikatnie płatek mojego ucha po czym złożył pocałunek na moim policzku. Jego ręka znajdowała się teraz obok moich piersi a ja wplotłam swoje palce w jego włosy przygryzając wargi. Mike złączył nasze usta. Oddałam pocałunek i pozwoliłam jego językowi wkraść się do moich ust. Jego język oblizał moją górną wargę a potem czerwonowłosy wsunął swoją dłoń pod moje plecy po czym docisnął mnie do swojej klatki i przekręcił się na plecy. Teraz to ja leżałam nim.
- Usiądź. - Powiedział a ja usiadłam na nim okrakiem. Mój tyłek znajdował się dokładnie na jego kroczu. Patrzyłam na niego a on na mnie. - Masz piękne ciało, Eve. - Powiedział kładąc swoje dłonie na moich udach i jadąc nimi powoli do góry.
Usiadł a ja oplotłam nogi wokół jego pasa. Nasze klatki się stykały. Jego dłonie wsunęły się pod moje pośladki. Jęknęłam cicho.
- Czemu jesteś taka zdenerwowana? - Zapytał prosto do mojego ucha.
- Ja... - Odetchnęłam. - Ja, nigdy... - Nie umiałam dokończyć.
- Nigdy nikt cię nie dotykał? - Popatrzył na mnie. Pokręciłam głową. On przyssał się do moich ust i zaczął mnie całować namiętnie.
Usłyszałam pukanie do drzwi przez co nerwowo zeskoczyłam z jego nóg spadając na podłogę.
Do pokoju weszła pani Clifford. Jej mina była bezcenna. Ja leżąca na ziemi a Michael osłupiały siedzący na łóżku.
- Um... Przepraszam. Chciałam tylko powiedzieć że zrobiłam obiad, spaghetti. Jeśli chcecie...
- Nie chcemy. - Powiedział wredni Michael. - Wyjdź. - Miałam ochotę wstać z tej podłogi, podejść do Michaela, spoliczkować go i wykrzyczeć mu że zachowuje się jak kompletny dupek. Widziałam smutek w oczach pani Clifford.
- Dziękujemy bardzo, ja będę się już zbierać. - Powiedziałam podnosząc się z ziemi i poprawiając moją podwiniętą koszulkę. - Connor na pewno już wrócił ze szkoły. Dziękuję za gościnę. - Powiedziałam. Michael wstał z łóżka.
- Odprowadzę cię. - Zaproponował.
- Obejdzie się. - Zgasiłam się i zeszłam za panią Clifford na dół.
- Przykro mi. - Powiedziałam.
- Za co?
- Za Michaela. - Odpowiedziałam cicho. Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza.
- On taki już jest. - Powiedziała. Podeszłam do niej i mocno ją uściskałam. - Dziękuję Eve, tego mi było trzeba. - Uśmiechnęłam się do niej a ta, złapała mnie za rękę.
- Jesteś wspaniałą dziewczyną Eve. Ale wydaje mi się że Michael nie powinnaś i interesować się moim synem. On naprawdę nie jest dla ciebie. Jest też trochę za stary... Ile ty masz lat? Czternaście?
- Piętnaście. - Poprawiłam ją.
- No właśnie. On jest niegrzecznym, zagubionym chłopcem. - Te słowa mnie zaintrygowały.
- Ja, nie jestem z nim. - Powiedziałam jej. Ona tylko się uśmiechnęła. - Do widzenia. - Powiedziałam i otworzyłam drzwi.
- Do widzenia. - Zamknęłam za sobą drzwi i przebiegłam na drugą stronę ulicy.
Connor był już w domu. Razem z Peython obściskiwali się na kanapie. Nie zwracałam na nich uwagi. Po prostu, udałam się do swojego pokoju. Podeszłam do okna i zobaczyłam że Michael też stoi przy swoim gapiąc się w moje. Prawie dostałam ataku serca. Chłopak pomachał mi. Zrobiłam to samo. Widziałam jak wyciąga telefon i po chwili na moją skrzynkę przyszła wiadomość.
Od: Michael.
Podobało ci się?
Popatrzyłam w okno. Michael nadal tam stał.
Nie wiedziałam co mu odpisać. Byłam zestresowana tamtą sytuacją.
Do: Michael.
Tak.
Wysłałam. Mike się zaśmiał.
Od: Michael.
Moja matka wszystko zjebała.
Zdenerwowałam się na niego.
Do: Michael.
Szanuj swoją mamę. Jest naprawdę kochana.
Wyślij.
Michael nic nie odpisał. Zniknął z okna. Odłożyłam telefon na półkę i położyłam się na łózko. Przypomniałam sobie całą dzisiejszą scenkę chyba z dziesięć razy. On mi się nie podoba. Nic do niego nie czuję. Ale podobało mi się... Sama nie wiem czemu on to zrobił... Jestem pewna że on do mnie nic nie czuje. Chciał mnie po prostu przelecieć. Tak, tak. Na pewno.
![](https://img.wattpad.com/cover/54790060-288-k372822.jpg)
CZYTASZ
UNPREDICTABLE | M.C ✔️
FanficTo jest chłopak który lubi niebezpieczne zabawy. Chłopak z czerwonymi jak krew włosami. To jest chłopak który ma wiele tajemnic. To jest Michael Clifford - mój nieobliczalny sąsiad.