1. Kawy, proszę!

4.7K 240 9
                                    

Oddech Stilesa gwałtownie przyśpieszył. Chłopak zaczął liczyć w myślach, ale załamał się po chwili.
- Nie... proszę... - wypadło z jego ust, kiedy zaczęło mu się kręcić w głowie. Poczuł że jego nogi robią się słabe. Dopiero, kiedy usłyszał hałas zrozumiał, że poleciał na szafkę, a ten dźwięk rozniósł się po pustej szatni. Stiles zamknął oczy, a po jego polikach pociekły łzy. "Proszę, tylko nie to" pomyślał, upadając na zimne kafelki. Jego głowa zsunęła się na ziemię, a on poczuł tępy ból, kiedy spróbował się podnieść. Cała szatnia kręciła się dookoła, a on nie mógł złapać oddechu. Nie mógł, nie mógł, nie mógł... - Proszę - wypadło z jego ust tak cicho, że sam ledwo to zrozumiał. Jego serce waliło jak oszalałe. Czuł to w klatce piersiowej. Ten okropny ból. Wbił sobie paznokcie w ramię. Głęboko, gwałtownie aż do krwi. Wrzasnął głośno, czując ten ból. Stracił siły. Nie mógł złapać głębokiego oddechu. Jego serce waliło. Głowa opadła. Chłopak już nawet nie próbował jej podnieść.
***********
- Stiles! - wrzask przebił się przez ciemność. Po chwili chłopak poczuł ból i otworzył szeroko oczy. Nad nim klęczał Scott z wyciągniętą pięścią. Stiles jęknął cicho, a w oczach jego przyjaciela pojawiły się łzy.
- Scotty - wyjąkał nastolatek. Spróbował usiąść, a Scott go przytrzymał.
- Stiles co się, do cholery, stało? - zapytał McCall. Stiles liczył swoje oddechy, które powoli zaczynały się wyrównywać.
- Chyba miałem... atak paniki - powiedział cicho, opierając twarz na dłoniach.
- Znowu? To już piąty w tym miesiącu - powiedział McCall. Jakby Stiles nie był tego świadom. On to przeżywał za każdym razem to samo. Oddech tak szybki, że nie można złapać powietrza. Serce uderzające tak mocno, że klatka piersiowa zaczynała boleć. I ten paraliżujący ból. Koszmar na jawie.
- Wiem, Scotty. Wiem - powiedział i spróbował się podnieść. Stanął na nogi i poczuł jak kręci mu się w głowie. Na szczęście po chwili przestało.
- Znalazłem cię tylko dlatego, że wrzasnąłeś - Scott westchnął i przetarł oczy. - Musisz przestać mnie tak straszyć - poprosił. Stiles wymusił uśmiech.
- Postaram się, stary - skłamał. Skłamał, ale Scott się nie zorientował.
- To dobrze - powiedział.
- A teraz rusz dupę McCall i chodź na matmę - polecił Stiles, uśmiechając się szeroko. Ale chłopak udawał. Wiedział, że to wszystko tylko pieprzona gra. Wiedział, że jak tylko Scott odwróci wzrok to ten sztuczny uśmiech zniknie. Wiedział, że to się nie skończy. Wiedział, że kiedyś Scott nie zdąży i będzie po nim. Ale mimo to podtrzymał uśmiech i ruszył z przyjacielem na zajęcia.
*********
- Jesteś pewien, że twój tata będzie w domu? - zapytał Scott po raz piąty. Stiles westchnął.
- Wróci za dwie godziny - odpowiedział po raz piąty. McCall nie wyglądał na uspokojonego tym faktem.
- To może pojadę z tobą. Żebyś nie był sam i nie...
- Umarł? - przerwał mu Stilinski, na co Scott przełknął głośno ślinę. Stiles przywołał kolejny szeroki uśmiech. Chyba był już mistrzem w udawaniu, że wszystko jest dobrze. - Spokojna twoja pusta głowa - powiedział, klepiąc przyjaciela po plecach. - A poza tym... Nie masz dzisiaj przez przypadek randki z tą dziewczyną z angielskiego?
- Z Kirą? - McCall się zarumienił. - To nie jest randka, tylko...
- To randka - przerwał mu. - I na nią pójdziesz. A ja pojadę na komisariat i poczekam na ojca - skłamał po raz kolejny. Ale to uspokoiło Scotta.
- Okay. Niech ci będzie - powiedział jego przyjaciel, uśmiechając się.
Stiles wsiadł do swojego jeepa, żegnając się z przyjacielem i pojechał. Ale nie na komisariat. I nie do domu. Ruszył do pobliskiego baru, ściskając fałszywy dowód w dłoni.
******
- Jeszcze jednego - powiedział chłopak do barmana. Ten tylko pokiwał głową i nalał Stilesowi do kieliszka. Nastolatek westchnął i spojrzał się na płyn. Pił za wszystko. Za ten ból, który znosił już od dłuższego czasu. Za strach, że to stanie się po raz kolejny. Za każdą wizyte u specjalistki, która pobiera wielkie sumy za powiedzenie mu, że to normalne bać się tego. Stiles nie potrzebował przypomnienia. Wiedział, że strach jest najnormalniejszą z jego emocji. I z tą myślą wlał sobie przeźroczysty płyn do gardła.
********
Godzinę później nastolatek ledwo utrzymywał jasny stan umysłu. Wszystko się rozmazywało, a w głowie mu huczało tak, że nie mógł się na niczym skupić. Nawet nie próbował myśleć o swoich problemach. Ten efekt chciał uzyskać, kiedy wchodził do baru. Spojrzał na barmana, który coś do niego mówił.
- Co? - zapytał Stiles. Barman chyba przewrócił oczami i potarł dwa palce w dobrze znanym Stilesowi geście. - Aaa. Kasa - mruknął. - Kasa, kasa, kasa, kasa... - powtórzył z lekkim uśmiechem. Wyciągnął portfel i położył jakiś banknot na ladzie. Barman pokręcił lekko głową i wziął pieniądze.
Stiles siedział jeszcze przy barze jakiś czas po czym stwierdził, że chyba już pójdzie. Zachwiał się, wstając i spojrzał w kierunku drzwi. Był pewny, że wcześniej były bliżej. Zaśmiał się pod nosem i zrobił krok do przodu. I kolejny. I następny i... o cholera. Stiles poczuł, że traci równowagę i leci w dół. Wylądował na podłodzę i złapał się za głowę. Bolało. Poczuł uścisk na ramieniu i nagle stał na nogach. Zamrugał oczami, próbując zrozumieć co się stało.
- Chodź, kolego. Zawiozę cię do domu - usłyszał i spojrzał lekko w górę. Wysoki mężczyzna potrzymywał go ramieniem.
- Do domu? Jedziemy do domu? - mruknął Stiles sam do siebie.
- Do domu - potwierdził mężczyzna. Stiles ruszył do przodu, podtrzymywany przez nowego znajomego. Poczuł, że jego głowa robi się cieższa. Zasnął jeszcze zanim wszedł do samochodu.
*********
"O. Mój. Boże. Moja. Głowa" było pierwszą myślą Stilesa po obudzeniu. Chłopak jęknął cicho, przeklinając się w myślach.
- Chole... mać... ja pier... kurde... do jasnej pieprzonej... cholery - zaczął mruczeć pod nosem. Wciągnął powietrze przez nos i uśmiechnął się lekko, czując zapach właśnie zrobionej kawy. Uwielbiał budzić się rano i... chwila. Przecież jego ojciec nie pił kawy od dwóch lat. Stiles otworzył gwałtownie oczy i od razu tego pożałował. - Kurwa mać - powiedział, próbując ignorować ból głowy.
- Już myślałem, że nie znasz przekleństw do końca - usłyszał chłopak i gdyby miał siłę to usiadłby gwałtownie.
- Mam kilka pytań, ale bez kawy ani rusz- mruknął, mając gdzieś kim jest osoba, która do niego mówiła. Stiles usłyszał kroki i dźwięk kubka, stawianego na stolik.
- To dobrze, że akurat zrobiłem dwie kawy - Stiles usiadł powoli, czując ból głowy przy każdym ruchu.
- Dzięki - mruknął chłopak i podniósł wzrok. Przed nim na fotelu siedział mężczyzna o hipnotyzujących niebieskich oczach i czarnych włosach, lekko opadających na jego oczy.
- Za spanie na tej niewygodnej kanapie ci się należy - powiedział i podniósł swój kubek.
- Chyba powinienem podziękować. Za tą niewygodną kanapę i kawę - uśmiechnął się lekko, popijąc swoją kawę. Mruknął z zadowoleniem. - Poprawka: za przepyszną kawę - dodał i upił kolejny łyk. - To opowiesz mi jak się tu znalazłem? - zapytał, obejmując wzrokiem pokój, w którym siedział.
- Spodziewałem się, że nie będziesz pamiętać - mruknął pod nosem czarnowłosy. - Upiłeś się w barze, do którego w ogóle nie powinni cię wpuścić, bo 21 lat na pewno nie masz.
- Jestem już blisko 21 - oznajmił Stiles.
- Tak? A ile masz lat?
- Siedemnaście - powiedział, a jego znajomy prychnął.
- To całkiem blisko - powiedział z sarkazmem. - Upiłeś się i nie mogłeś ustać na nogach. Zaproponowałem ci podwózkę a ty zasnąłeś w moim samochodzie. Zanim odleciałeś nie byłeś w stanie wyjąkać swojego adresu, więc przywiozłem cię tutaj.
- I położyłeś mnie na kanapie i przykryłeś kocykiem... Miłe - oznajmił, popijając tą przepyszną kawę. -Cholera jasna... To jest świetne. Od dzisiaj będziesz mi robił kawę - powiedział, a nieznajomy się zaśmiał.
- Jasne. Moim marzeniem od zawsze było serwowanie kawy jakiemuś przystojniakowi z rana - mruknął czarnowłosy i upił łyka. Stiles uśmiechnął się szeroko.
- Przystojniakowi? - zapytał, unosząc brwi, ale tamten nic sobie z tego nie zrobił i tylko wzruszył ramionami.
- Cóż mogę powiedzieć... chyba jesteś w moim typie - oznajmił jakby nigdy nic.
- A ty chyba jesteś cholernie bezpośredni - powiedział i uśmiechnął się lekko.
- Tak w ogóle to jestem Derek-Stiles całkowicie zapomniał, że się sobie nie przedstawili.
- Ja jestem Stiles - powiedział i, widząc uniesione brwi Dereka dodał: - To tylko ksywka od mojego nazwiska Stilinski, ale nawet nauczyciele i rodzina tak na mnie mówią.
- Stiles - powiedział cicho Derek, jakby sprawdzał jak to imię brzmi w jego ustach.
- Derek - Stiles zrobił dokładnie to samo co jego towarzysz i oboje się uśmiechnęli. - Która jest godzina? - zapytał nagle, szukając wzrokiem zegara.
- 12:36 - usłyszał i spojrzał na Dereka, który trzymał telefon w dłoni.
- Kurwa... Miałem mieć wizytę... - chłopak westchnął.- Mógłbyś mnie gdzieś podwieźć? - Derek odstawił kubek na stolik.
- Jasne. Za tobą jest łazienka - powiedział, a Stiles się uśmiechnął i skierował w stronę pomieszczenia. Miał 24 minuty, żeby dojechać do pani psycholog.
_________
W oryginale miała to być tylko miniaturka, ale się rozpisałam i stwierdziłam, że łatwo mi idzie pisanie tego. Więc wydłużyłam mój pomysł :) Mam nadzieję, że się spodoba.

STEREK ~ Save MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz