Decyzja

28 6 6
                                    

Po lekcji biologii niespokojnie szłam po korytarzu. Martwiłam się o dzisiejszy dzień. Wcale nie miałam ochoty jechać do domu tortur. Byłam zrozpaczona. Nie chciałam jednak aby duchy przejęły kontrolę nad moim życiem. Miałam dość ciągłego strachu, przerażającej ciszy, niepewnej ciemności. Byłam na skraju załamania nerwowego. Czy naprawdę od nowa muszę przeżywać wszystko od nowa? Chciałam rozwikłać źródło wiecznego strachu - czyli historię moich rodziców. Robiło mi się słabo. Strach to okropność. Wdziera się do serca i zajmuje niewielką część myśli, jednak po pewnym czasie paraliżuje od środka przez co jest przekazywana na zewnątrz często niekontrolowanymi czynami. Właśnie dlatego chcę odzyskać kontrolę nad sobą. Po prostu. Czy to tak wiele?

- Emma! Co się z tobą dzieje? - Lily wyrwała mnie z odległego świata marzeń i myśli - można do ciebie mówić i nic nie dociera! Czyżby Alex...?

- Oj Lily. Tylko czekasz na jakąś sensację i przełom w czyimś życiu. No wiesz?

- Nawet się pośmiać nie można? Tak w ogóle widziałam dzisiaj Jasona. Pytał o ciebie.

- Mhm - odparłam myśląc o ważniejszych dla mnie sprawach

Stwierdziłam jednak, że jestem beznadziejną przyjaciółką. Olewając Lily na pewno jeszcze bardziej wykazuję się przyjaźnią. Oczywiście sarkazm. Przechodziłyśmy obok schodów. Ja wbita ze wzrokiem w jakże ciekawie ułożone kafelki szkolne, Lily rozpromieniona, czego oczywiście mądra ja nie zauważyłam. Usłyszałam głośne gwizdnięcie za moimi plecami. Podskoczyłam. Usłyszałam śmiech. Obróciłam się ze złością. No tak - Kyle, a za nim spora grupka Alexa. Pewnie myślą, że jesteśmy razem. Banda idiotów.

- Może mógłbyś nie straszyć, baranie? - chrząknęłam

- Zbyt wielkie oczekiwania jak na mnie - uśmiechnął się - Co z ciebie taki ponurak?

- Czy naprawdę cię to obchodzi? - przekrzywiłam głowę

- No tak, przepraszam. To raczej nie moja sprawa tylko Alexa. Masz zupełną rację, złotko.

Chłopcy wybuchnęli śmiechem. Włączając w to oczywiście Alexa. Ja i Lily również nie mogłyśmy się powstrzymać od śmiechu. Spojrzeliśmy z Alexem na siebie. Owszem, ostatnio spędziliśmy dużo czasu razem, ale nikomu nie chciało się od nowa tłumaczyć jaka jest rzeczywistość. Oczywiście gdyby nie ja już dawno bylibyśmy parą. Zadzwonił dzwonek. Teraz tylko poprawa kartkówki z matmy i do domu. Taaak... i to do jakiego domu.

Czasu było mało. Na szczęście zdążyłam zrobić wszystkie zadania. Byłam z siebie dumna. Dokładnie minutę przed dzwonkiem. Przerzuciłam przez ramię torbę i wyszłam z innymi z klasy.

- To jak? Jedziemy tam teraz?

- Nie wiem. Mam już wątpliwości.

- Nie chcę ci nic narzucać, ale na twoim miejscu pojechałbym tam. Chcesz nadal mieć takie dziwne życie? Nie sądzę.

- I tak zrobię. Masz rację. Nie mogę tego zostawić.


Oparłam się lekko o maskę samochodu Alexa i wyciągnęłam telefon. Zadzwoniłam do cioci i wytłumaczyłam jej wszystko. Zrozumiała mnie. Odetchnęłam z ulgą.

- Ile jeszcze mam tu czekać?

Alex uderzał rytmicznie palcami w kierownicę. Wiedziałam, że lubił się we mnie wpatrywać więc szybko zakończyłam rozmowę. Plac szkolny był już prawie pusty. Został tylko samochód Kyle'a. Nie chciałam żeby nas akurat  wtedy razem widział. Patrzyłam ponuro na omijane domy, drzewa, ludzi... Głowa mimowolnie opadała mi w dół. Zasnęłam.

Obudziłam się. Byliśmy w jakimś lesie - daleko od mojej miejscowości. Alex spoglądał uważnie co chwilę w GPS. W pewnym momencie daleko na drodze ktoś stanął. Tak, postać z dzieciństwa. Cień w długim płaszczu z kapturem. Przeraziłam się. Zniknął. Nagle kierownica zaczęła się przekręcać w prawo. Alex nie umiał nad tym zapanować.

- Emma! Pomóż mi!

- Jak?! - krzyknęłam zdezorientowana

- Ciągnij kierownicą w lewo!

Próbowaliśmy ratować sytuację. W końcu stało się. Mój krzyk, wyrzucenie poduszek powietrznych, pisk opon, niewyobrażalny ból, ciemność, ucisk nóg i przerażająca cisza...






ZagubionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz