8. Luke

266 20 0
                                    

— Rey nie może się dowiedzieć czyją jest córką — oznajmił jedi.
— Dlaczego? Powinna poznać ojca — odparła Leia.
— Siostro oboje wiemy, że to zbyt niebezpieczne. Niech ludzie dalej sądzą, że jestem jej ojcem.
— Kiedyś prawda wyjdzie na jaw.
— Miejmy nadzieję, że stanie się to dopiero kiedy Snoke wreszcie upadnie.
— Jak ty mnie denerwujesz Luke! Zawsze masz rację! Ach, gdyby Han tu z nami był — westchnęła.
— Był też moim przyjacielem, nie dam mu odejść w zapomnienie i pomszczę go.
Na twarz Lei wpełzł strach.
— Nie mów tak bracie, zemsta to prosta droga na Ciemną Stronę. Nie możesz dać się ponieść emocjom, jesteś jedi. Chcesz skończyć jak ojciec?
— Anakin nie był do końca zły i dobrze o tym wiesz Leia! — zaoponował jedi.
— Mimo to zboczył z dobrej drogi i przez to całe dzieciństwo byliśmy sierotami. Chciałbyś, żeby to samo spotkało twoje dzieci?
Skywalker pokręcił przecząco głową.
— Nie wolno mi zabijać, ale dzień, w którym Snoke stanie mi na drodze będzie jego ostatnim — pogroził z zaciśniętymi zębami.
— Ostrzegam cię Luke, nie możesz go zabić. Jeśli uda ci się zrobić z nim to, co z Darthem Sidiousem gratulacje. Jeśli nie, to musisz go rozbroić i pojmać. Potem możesz oddać go ludziom albo zostawić na Hoth, żeby zamarzł, lecz nie wolno zabić ci go osobiście. Tytuł mistrza jedi, czy nawet w ogóle jedi zobowiązuje. Obiecaj, że go nie zabijesz, nie w emocjach. Musisz pozbyć się emocji.
— Gadasz jak mistrz Yoda, tylko ty nie znasz się na Mocy ani trochę — odparował.
— Znam Moc, a to, że nie potrafię jej używać to zasługa tego, że w przeciwieństwie do ciebie nie miał mnie kto szkolić.
— Wybacz mi, ale mam kilka spraw do załatwienia. Do zobaczenia.
— Do zobaczenia Luke.
Jedi wyszedł z gabinetu siostry i podążył w stronę sali treningowej.
Było to dosyć duże pomieszczenie pełne wszelkiego rodzaju sprzętów służących do szkolenia jedi, pilotów i zwykłych żołnierzy. Cała podłoga była obłożona matą, która amortyzowała upadki.
Mistrz wyciągnął z kieszeni podręczny hologram i porozumiał się z Rey.
— Słucham cię mistrzu.
— Czy mogłabyś przyjść za chwilę do sali treningowej?
— Tak mistrzu.
— Czekam, od dzisiaj możesz nazywać się moim padawanem.
— To wielki zaszczyt.
— I bardzo wiele pracy padawanie.
— Dobrze.
— Widzimy się za chwilę.
To powiedziawszy wyłączył hologram.
Zanim przyszła do sali, obejrzał sprzęty i wyczyścił te, których chciał użyć dziś.
— Jestem mistrzu.
— Mów mi Luke, mistrzem był Yoda.
— Dobrze... Luke — odparła.
Przyjrzał się jej dokładnie i powiedział:
— Po pierwsze musimy ci znaleźć nowe ubranie. To nie pasuje dla rycerza jedi, ale załatwimy to potem, teraz trening.
Wyciągnął z szafki pióro i położył na podłodze przed nią.
— Spróbuj unieść je za pomocą Mocy.
Dziewczyna spojrzała na przedmiot i skupiła się.
Po kilkunastu minutach takiego stania i wpatrywania się w nie, piórko drgnęło i z wręcz bezczelnością przeleciało kilka centymetrów w prawo. Niestety nie uniosło się.
— Musisz wyciszyć umysł, inaczej twoja Moc będzie zakłócana przez zewnętrzne wibracje.
Rey przytaknęła i dalej ze stoickim spokojem usiłowała wznieść lekki przedmiot w powietrze.
Nagle uniosło się powoli i zatrzymało się centymetr nad ziemią. Lewitowało jeszcze jakieś dwie minuty. W końcu padawanka upadła wyczerpana na podłogę. Luke złapał ją zanim się całkiem przewróciła i zaniósł do łóżka szpitalnego w pomieszczeniu dla chorych i rannych.
— Co jej się stało?
— Podjęła za duży wysiłek i osłabła — odparł jedi.
— Dobrze, że przyniósł ją mistrz do nas. Zaopiekujemy się nią — zapewniła go sanitariuszka.

Star Wars - Trzecia Trylogia i więcejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz