Ostatnia lekcja. Dziewczyny czekały na to od samego rana. Jeszcze tylko kilka minut i będą wolne. Czas dłużył im się od dawna, obie jak nigdy wpatrywały się w ścianę, a dokładniej w jedno puste miejsce, zajmowane wcześniej przez zegar ścienny. Nie miały pojęcia co z sobą zrobić. Pani Brown próbowała zwrócić na siebie uwagę uczniów, jak zwykle bezskutecznie. Większość osób rozmawiała na temat meczu, który miał się odbyć następnego dnia, dlatego też nie wykazywała większego zainteresowania lekcją. Lil już miała prosić o pozwolenie na wyjście do toalety, gdy nadeszło oczekiwane zbawienie. Dzwonek kończący ich ostatnią godzinę tamtego dnia. Zabrały swoje rzeczy i ruszyły w stronę drzwi. Szły korytarzem, gdy naglę Lilly poczuła na swoim ramieniu dotyk silnej, męskiej dłoni. Spojrzała za siebie, aby poznać tożsamość chłopaka. Została obdarzona ogromnym, śnieżnobiałym uśmiechem. Dosłownie oślepiającym. W końcu jednak udało się jej, ujrzeć twarz posiadacza tak onieśmielającego uzębienia. Mocno zarysowana szczęka; duże, ciemne, niemalże czarne oczy; doskonale widoczne kości policzkowe; pełne, przyprawiające o dreszcze usta i burza czarnych włosów. Mike. Wysoki, seksowny kapitan drużyny piłkarskiej. Każda dziewczyna z tej szkoły, choćby raz marzyła o znalezieniu się z nim pod jedną kołdrą. W końcu te 'marzenia', dla niektórych stają się rzeczywistością. Szczególnie w takich chwilach, kiedy znów wraca do gry, po nieudanym związku.
Lilly odwzajemniła uśmiech, po czym spojrzała w stronę przyjaciółki, która już odchodziła w kierunku szafki, rzucając bezgłośnie: "czekam przed szkołą".
- Cześć, Lil. - odezwał się w końcu - Idziesz na nasz jutrzejszy mecz? - zapytał z nadzieją na pozytywną odpowiedź.
- Cześć. Jeszcze się nad tym nie zastanawiałam. - odparła, spoglądając w jego stronę.
- W sumie, wiesz... No... Powinnaś wpaść. - powiedział, znów ukazując szereg równych zębów. - W końcu jak to będzie, cały mecz zadedykowane nieobecnej dziewczynie? - Lilly była zaskoczona ostatnim zdaniem, ale za wszelką cenę starała się to ukryć.
- Kto wie, co będzie jutro... Może akurat wypadnie mi coś ważniejszego? No chyba, że... jakoś mnie przekonasz. - posłała mu swoje uwodzicielskie spojrzenie.
Wtedy on podszedł bliżej, delikatnie objął ją jednym ramieniem w tali, unosząc dłonią jej podbródek, ostatecznie ich usta się złączyły. Dziewczyna nie była zaskoczona, szybko odwzajemniła pocałunek. Sytuacja pogorszyła się z chwilą, gdy Lilian przestraszona, dźwiękiem dochodzącym z telefonu Mike, mimowolnie uniosła głowę, uderzając dość niefortunnie w nos chłopaka. Odsunęli się od siebie. Mike przez kilka minut trzymał dłoń blisko obolałego miejsca, na szczęście obeszło się bez krwi. Lilly od razu rozpoczęła serię przeprosin, na którą chłopak odpowiedział niekontrolowanym napadem śmiechu.
- Świetnie. Chyba dostał trochę za mocno. - mruczała pod nosem Lil, posyłając mu zdezorientowane spojrzenie.
- Teraz, przynajmniej musisz się pojawić na jutrzejszym meczu. - powiedział, wyraźnie zadowolony - Jakoś wynagrodzić obicie twarzy. - wskazał na swój siniejący nos, tym razem Lilly również zaczęła się śmiać. Po czym chwyciła jego twarz w dłonie, dokładnie ją oglądając.
- Wiesz, co? Nawet do twarzy ci z tym siniakiem. Podkreśla barwę tęczówki. - odparła z delikatnym uśmiechem - A co do meczu. - spojrzała w jego oczy - Będę. Jak mogłabym nie kibicować chłopakowi, który tak bardzo się poświęcił, żeby skłonić mnie do przyjścia? - po tych słowach, pocałowała go w policzek, pożegnała się i ruszyła do głównego wyjścia.
Przed szkołą zauważyła siedzącą na ławce Arię. Na jej twarzy wypisane było zniecierpliwienie. Czuła, że przyjaciółka nie wytrzyma ani sekundy dłużej, dlatego podeszła do niej tak szybko, jak było to możliwe. Gdy Aria ujrzała, zbliżającą się dziewczynę, zerwała się z miejsca. Szły wzdłuż ulicy, w ciszy. To było dziwne, w takich chwilach Arii nigdy nie brakowało tematów. Tym razem wydawała się nie obecna, zamyślona, po prostu smutna. Lilly czuła się nieswojo, widząc ją w takim stanie. Postanowiła poznać przyczynę, tak bardzo nie pasującego do niej humoru.
CZYTASZ
Which one?
Romance"Shakespeare: Chyba zaryzykowałem, co? To może, później dowiem się na co cię stać? Calonita: Możesz mieć nadzieję w końcu ona umiera ostatnia." Nieznajomy z internetu? Seksowny nauczyciel? Wakacyjna miłość? Zdradziecki były? Stary znajomy? A może kt...