Od tamtego piątku wszystko było inaczej. Lilian i Caleb zostali oficjalnie parą. Spędzali w swoim towarzystwie coraz więcej czasu. Spotkali się za równo w szkole, jak i po lekcjach. Wspólnie chodzili na spotkania, gdzie razem starali się, jak najlepiej zorganizować nadchodzący bal. Lilly w końcu czuła, że jest dobrze. Po prostu tak, jak zawsze. Wróciła lekko zachwiana pewność siebie, a strach związany z obecnością Will'a znacznie zelżał. Tylko raz poczuła dziwne ukucie w sercu. Zaraz po tym, gdy pierwszy raz pocałowała Caleb'a w obecności gapiów.
Tamtego dnia nie wiedząc czemu, miała wrażenie, że coś się zmieniło. Początkowo, naprawdę nieodgadnione zachowanie Will'a podczas lekcji, zbiło ją z tropu. Zachowywał się podejrzanie. Odezwał się do niej pierwszy raz od naprawdę długiego czasu. Bez przerwy zadawał jakieś pytania, posyłał dyskretne spojrzenia i uśmiechy. Czuła się nieswojo, ale posłusznie odpowiadała. Pozostali uczniowie, również zauważyli, że coś jest nie tak. Nie pamiętała, kiedy ostatnim razem tak zaangażowała się w rozmowę na temat omawianego, podczas lekcji literatury zagadnienia. Gdy w końcu donośny dźwięk dzwonka przerwał tę lekcję, z prędkością światła wyszła z sali. Nie rozumiała, co się właściwie wydarzyło. Szła zszokowana, szukając wzrokiem Caleb'a. Korytarz był ogromny, a ludzi tak wielu. Chciała się trochę rozluźnić, gdy gdzieś za plecami usłyszała głos, tak cichy, że ledwo rozróżniała słowa. W końcu jednak zrozumiała ich znaczenie. "Lilian!". Dobrze wiedziała z czyich ust padło jej imię. Tylko on mówił to w taki sposób. Bała się z nim rozmawiać, dlatego udawała, że niczego nie słyszy. Ruszyła przed siebie, uniosła głowę i nie miała zamiaru się odwrócić. Will nie odpuszczał, wciąż się zbliżał. Chciała się gdzieś schować, wtedy metr od siebie zauważyła Caleb'a i momentalnie rzuciła mu się na szyję. Miała nadzieję, że Will zrezygnuje, gdy zobaczy całujących się nastolatków. Mężczyzna wyraźnie się zmieszał, przez chwilę stał z mało zachęcającym wyrazem twarzy, a później się odezwał. Jednak jego głos był zupełnie inny niż w czasie lekcji. Jakby załamany.
- Lilian wołałem cię, nie zabrałaś swojego wypracowania. - nie patrzył na nią, tylko podał jej lekko pogięte kartki, zapisane jej schludnym pismem. - Gratuluję kolejnej piątki. - dodał, gdy dziewczyna odebrała od niego swoją własność.
Była bardziej zszokowana i zmieszana niż on. Szukała słów, które mogłyby jakoś ją usprawiedliwić. Czuła się okropnie. Niezręczna sytuacja jeszcze bardziej ją zdezorientowała.
- Ohh. - niczego więcej nie mogła z siebie wydusić.
Mężczyzna tym razem na nią spojrzał, ale to było spojrzenie pełne lodu i smutku. Miała wrażenie, że zaraz się rozpadnie. Kiedy Will się odwrócił i odszedł czuła się tak, jakby ktoś właśnie gołymi rękami wyrwał jej serce z piersi. Dopiero głos Caleb'a wyrwał ją z tego otępienia.
- Muszę lecieć, spotkamy się później. - chłopak już odszedł w towarzystwie, jakiegoś kolegi, a ona stała zupełnie sama. Czuła się nieswojo, miała wrażenie, że wszyscy obecni posyłają jej pełne potępienia spojrzenia. W rzeczywistości nikt nawet nie zwracał na nią uwagi.
Myślała jeszcze chwilę o tym co właśnie się wydarzyło i miała ochotę krzyczeć. Dlaczego to wszystko było tak skomplikowane? W tamtej chwili niczego nie wiedziała.
Później było dużo lepiej. Jakby wszystko wróciło do normalności. Will przestał angażować ją w lekcje, Caleb był idealnym chłopakiem, przygotowania do balu szły w zaskakująco dobrym tempie. Wszystko było, aż za dobrze.
&&&
Szła wolno do niezbyt przyjaznych piwnic szkolnych. Nie tryskała entuzjazmem, gdyż zmierzała tam, po to, by poznać swój kolejny obowiązek. Już i tak nie miała na nic czasu. Wciąż tylko biegała na jakieś zajęcia. Czuła się tym wszystkim przytłoczona. Jedyny plus tej sytuacji był taki, że dzięki tym wszystkim rzeczą, nie miała czasu myśleć o swoich uczuciach.
CZYTASZ
Which one?
Romance"Shakespeare: Chyba zaryzykowałem, co? To może, później dowiem się na co cię stać? Calonita: Możesz mieć nadzieję w końcu ona umiera ostatnia." Nieznajomy z internetu? Seksowny nauczyciel? Wakacyjna miłość? Zdradziecki były? Stary znajomy? A może kt...