7.

53 8 5
                                    

Jeszcze nigdy tak szybko nie biegła. Stopy, na które założyła eleganckie, czarne szpilki, nie chciały już dłużej współpracować. To było okropne. Czuła, że płoną jej płuca. Ból przeszywał całe jej ciało, a oddech był szybki i bardzo płytki. Nawet podczas zaliczenia z wychowania fizycznego nie cierpiała tak bardzo. Jednakże nie miała innego wyjścia, jeśli nie chciała wyjść na totalną idiotkę, która spóźnia się na pogrzeb, musiała biec niczym mistrzyni świata. Chociaż wcale się tak nie czuła. Jej czarna sukienka i tak ograniczająca swobodne poruszanie, podwinęła się do granic możliwości, jeszcze chwila i odsłoniłaby pośladki. Fryzura, od początku nie wyglądająca zachęcająco, przypominała coś w rodzaju gniazda, a makijaż... no cóż na pewno nie prezentował się, jak ten na okładkach kolorowych czasopism. W końcu na horyzoncie ujrzała cel tego koszmarnego wyścigu. Ogromny kościół w stylu renesansowym był już tylko kilka kroków od niej. Kiedy znalazła się na obszernym parkingu, postanowiła odrobinę zwolnić. Przecież nie wpadnie w pełnym biegu do budynku. Trzeba się wemknąć, jak najbardziej dyskretnie. Uspokoiła oddech, poprawiła ubiór. Wciąż jednak stała przed samymi drzwiami z lekkim wahaniem w oczach. Zamarła z ręką tuż nad klamką, w myślach obiecując sobie, że nigdy więcej nie zapomni nastawić budzika. W końcu z sercem pod samym gardłem, zdecydowała się otworzyć ciężkie, drewniane drzwi. Gdy znalazła się po drugiej stronie, obszerne wnętrze wypełniła melodyjna muzyka, po czym wszyscy zgromadzeni wstali, zwracając się w jej kierunku. "Brawo Lil, zrobiłaś to niemalże, jak ninja" sama skarciła się w myślach. Nie ukrywała też ogromnego zdziwienia, że wzbudziła, aż takie zainteresowanie. Rozejrzała się wokół i dopiero po kilku minutach zorientowała się w tej paskudnej sytuacji. Tak, pomyliła kościoły. W dodatku zastąpiła, jakąś nieznajomą, niczego nieświadomą pannę młodą, podczas wielkiego wejścia. To mogło się przytrafić tylko jej. Miała ochotę przywalić sobie w głowę za to roztrzepanie. Wciąż jednak stała w osłupieniu. Widząc naprawdę zszokowane miny zebranych gości, postanowiła się jak najszybciej wycofać, nim zjedzą ją żywcem. Odwróciła się i bez słowa wybiegła z ozdobnego budynku.

Na zewnątrz odetchnęła głęboko, a następnie jeszcze raz spojrzała na notatkę o pogrzebie. "Kościół Najświętszej Krwi Pana Jezusa". Teraz już musi się udać. Jeden ślub zaliczony, wystarczy, jak na ten dzień. Zerknęł na ekran swojego starego telefonu, którego teraz musiała używać, gdyż tak jak wcześniej podejrzewała, kawa całkowicie zniszczyła jej ostatni telefon. Była 11:54. Znowu musiała biec, na szczęście tylko kilka przecznic dzieliło ją od poszukiwanego miejsca. Przed samym kościołem tłoczyli się ludzie, najwyraźniej jeszcze nie zaczęli ceremonii. Lilly cieszyła się, że jakimś cudem udało się jej zdążyć. W tłumie próbowała odszukać Arię i Briana, jednak nigdzie ich nie było. Dziewczyna wciąż miała lekko nierówny oddech od biegu, przez co wyglądała na jeszcze bardziej zestresowaną. Po pogrzebie, na uroczystości mieli poznać nowego nauczyciela literatury. Lilian liczyła, że będzie to ktoś z kim nawiąże nić porozumienia.

- Lil, tu jesteś! Wszędzie cie szukam! Gdzie się podziewałaś? - Aria przerwała jej rozmyślania - Swoją drogą, co ty do cholery masz na głowie?! - dodała wyraźnie rozbawiona wyglądem przyjaciółki.

- Nie czepiaj się, zaspałam. Nic lepszego na szybko nie wymyśliłam. - broniła się.

- Ok, ok. Ale żeby liście? - rzuciła, sięgając do włosów Lilly, aby pozbawić je suchej roślinności.

- To również wynik pośpiechu. Biegłam. Po drodze zahaczając o jeden ślub. - odparła od niechcenia. Przygładzając nastroszone włosy.

- Pomyliłaś kościoły?! Tylko tobie się to mogło przytrafić! - Aria śmiała się z roztrzepania przyjaciółki. - A teraz powiedz mi czy plotki są prawdziwe. Ty i Mike zerwaliście? 

Which one?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz