9.

48 5 2
                                    

Wpatrywała się w niego tępym wzrokiem, z lekko przerażonym wyrazem twarzy. W głowie kłębiło się milion pytań, na które bezskutecznie szukała odpowiedzi. Chłopak nie przerwanie delektował się napojem energetycznym, który swoją drogą należał do Lilian, najwyraźniej nawet jej nie zauważając. Z każdą sekundą w dziewczynie wzbierało zmieszanie. Stała w progu, wciąż czekając, aż chłopak uraczy ją choćby jednym spojrzeniem. Kiedy ten w końcu uniósł wzrok z ponad, trzymanego w ręku czasopisma, nie był zaskoczony widokiem dziewczyny. Wydawał się przygotowany na jej przybycie. To oczywiście miało sens, ostatecznie wróciła do swojego domu.

- Długo masz zamiar tak stać, kretynko? Wiem, że nie często masz możliwość przebywać w towarzystwie tak przystojnego faceta, ale mogłabyś chociaż udawać obytą. - po tych słowach przewrócił oczami. Miał niski, męski głos. Taki jak zapamiętała.

- Nie wierzę. Co ty tu robisz?! Gdzie są moi rodzice? - wciąż była w szoku, dlatego puściła jego uwagę mimo uszu.

- Spokojnie kuzyneczko, spięta jak zawsze. Starzy zostawili nam wolną chatę, są za miastem. Wrócą w przyszłym tygodniu. - była tak bardzo zszokowana, że z nerwów zaczęła się śmiać. Chłopak speszony jej zachowaniem, starał się zachować powagę.

- Co? - wykrztusiła w końcu. - Że niby mamy mieszkać razem? To jakaś ukryta kamera? - zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu.

- Poczekaj, aż się rozgoszczę. Mówię od razu, lubię sobie czasem pochodzić nago po domu. - patrzyła na niego z niedowierzaniem. Robiło jej się niedobrze, gdy sobie to wyobraziła.

- Ohyda. - była zniesmaczona. - Po moim trupie.

- Da się załatwić. - poruszył wymownie brwiami. Już miała ochotę go zabić.

Kiedy po wielu próbach zdołała się dodzwonić do rodziców, ci potwierdzili słowa Lucas'a. Co więcej. Mieli dla niej kolejną złą wiadomość, a mianowicie oznajmili, że teraz chłopak będzie mieszkał razem z nim, ze względu na stypendium sportowe, zaoferowane przez szkołę, do której uczęszczała Lilly. Dziewczyna z marszu rozpoczęła procedurę obronną, wyraźnie się sprzeciwiając. Jej opór w niczym nie pomógł. Rodzice już dawno podjęli tę decyzję i pewni, że Lilian będzie przeciwna, postawili ją przed faktem dokonanym. Wiedzieli, że w ten sposób nie uda jej się niczego wskórać, miała się z tym pogodzić. Nie mogła. Już na samą myśl o tym, że miała go widywać codziennie, że mieszkają pod jednym dachem, bolała ją głowa. Nie rozumiała, jak ich rodzice sobie to wyobrażali. Ona i Lucas może i byli kuzynami, ale pomimo starań ich matek, nienawidzili się od drugiego roku życia. Wtedy po raz pierwszy się poszarpali. Później było tylko gorzej. Ostatnio ograniczali się tylko do jednego, maksymalnie dwóch spotkań w ciągu roku, a teraz co? Wspólne mieszkanie? To nie miało racji bytu.

Postanowiła, że będzie go ignorować. Nie ważne, że żyli pod jednym dachem, że chodzili do jednej szkoły. Jakoś musiała przetrwać, a wiedziała, że jest tylko jeden sposób, żeby tak się stało. Złamać go i zbudować od nowa.

Zamknęła się w pokoju i przez większą część wieczoru nie ruszała się z pomieszczenia. Od dłuższego czasu pisała z Shakespeare'm, nie zwracając uwagi na nic innego.

Calonita: Nawet sobie nie wyobrażasz jaki z niego niedorozwój. Takich uszkodzonych egzemplarzy nie powinno się wypuszczać na wolność. -.-

Shakespeare: Chyba przesadzasz. Popatrz na to z drugiej strony. Teraz będziecie zupełnie, jak rodzeństwo. Moim zdaniem powinniście się dogadać:))

Calonita: Na głowę upadłeś? Z tym pajacem nawet małpa by się nie chciała zaprzyjaźnić. On nie zasługuje nawet na jedno moje spojrzenie.

Which one?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz