- Gdzie byliście?! - gdy tylko przekroczyliśmy próg domu, napadła nas Doniya. - Wiecie ile musiałam rodzicom nakłamać?!
- Donia, proszę. - przeciągnęłam się. - Jestem brudna, zmęczona i do tego śmierdzę.
- Przecież to mnie oblano winem! - oburzył się Zayn.
- Śmierdzę tobą, kretynie. - odparowałam i wyminęłam brunetkę. - Kąpiel...
- Zaraz, zaraz. - na szczycie schodów pojawił się pan Malik. - Zayn, chodź tu. - usłyszałam, jak chłopak cicho klnie. Po chwili zjawił się obok. - Gdzie byliście?
- Uczyliśmy się. - wycedziłam.
- Na bankiecie z pracy. - powiedział w tej samej chwili Zayn. Spojrzeliśmy na siebie.
- Uczyliśmy się na bankiecie z pracy. - wyjaśnił Zayn.
- Doprawdy? - Andrew uniósł brew. - Dlaczego Louise ma brudną spódniczkę, a ty szminkę na koszuli?
- Louise wpadła w krzaki. - wyjaśnił z przekonaniem Mulat, zaplatając ręce za plecami.
- A Zayn, wyciągając mnie, wziął mnie na ręce i przypadkiem otarłam się o jego koszule. - uśmiechnęłam się słodko. - Mogę już? - wskazałam górę. Ojciec Zayna nic nie powiedział, tylko przesunął się. Szczęśliwa pobiegłam na piętro. Gdy zamykałam drzwi łazienki usłyszałam cichy głos pana Malika.
- Nie wolno ci jej tknąć, Zayn. - wtedy nie rozumiałam tych słów. Wzruszyłam ramionami i oddałam się gorącej kąpieli.
***
Po dwugodzinnej kąpieli owinięta w cieplutki szlafrok, ruszyłam do swojego pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i podeszłam do szafy w poszukiwaniu wygodnych ciuchów na resztę dnia.
- Nie bierz tego. - podskoczyłam i odwróciłam się w stronę, z której dobiegał głos.
- Waliyha! - skarciłam dziewczynę. - Mam zawału dostać?! - westchnęłam i wróciłam do szperania w szafie.
- Gdzie byłaś z Zaynem?
- Na imprezie.
- Gdzie? U kogo?
- U Harry'ego. - odpowiedziałam, wyciągając jeansy i koszulkę z Myszką Miki. - A co?
- Ja i Donia martwimy się o niego. - przyznała.
- Dlaczego? - przysiadłam na kanapie. - Wbrew pozorom jest miłym facetem. Do tego jaki przystojny. Ślinka cieknie. - mrugnęłam do dziewczyny.
- Fuj! - oburzyła się dziewczyna.
- No co? Te jego dołeczki...
- Ty mówisz o Zaynie?!
- Co? - prychnęłam. - Przez moje usta jeszcze nigdy nie przeszedł komplement w kierunku tej przerośniętej łasicy. Prędzej mnie w pudle zamkną. - skrzyżowałam ręce na piersi. W głowie mi się nie mieści, jak Lia mogła pomyśleć, że mówię o Zaynie w sposób miły? Przecież doskonale wie, że jej brat jest moim wrogiem.
- Właśnie o to pudło chodzi. - szepnęła Mulatka.
- W co się wpakowałaś? - spojrzałam na nią groźnie.
- Ja? Nie o mnie chodzi. Tylko o Zayna.
- Zayn idzie do paki?! - otworzyłam szeroko oczy. - Mam dziś urodziny?! Jest jakieś święto?! Zapiszmy to w kalendarzu! - uradowałam sie.
- Louise! On nigdzie nie idzie! - zdenerwowała się dziewczyna.
- Pfff... To czego ode mnie chcesz?
- Ja... Znaczy... My... Znaczy... Podejrzewamy z Donią, że Zayn... Jest dilerem narkotyków. - uniosłam brew.
- Uwierz, że gdyby był, zauważyłabym. Na pewno sam korzystałby ze swojego towaru, a na tej imprezie był tylko alkohol i papierosy. - zapewniłam z przekonaniem.
- On nie jest z nami szczery... - drążyła temat.
- Lia... - westchnęłam. - Co takiego chcesz o nim wiedzieć? Mogę pomóc.
- Kiedy gdzies wychodzi, zawsze kręci. Widzę to w jego oczach. Co robi gdy go nie ma?
- To proste. - machnęłam ręką. - Rucha wszystko co się rusza. Wybacz, ale muszę na sekundkę. - kciukiem wskazałam łazienkę. Szybko opuściłam pokój, zabierając ze sobą ubrania. Gdy zamknęłam drzwi, natknęłam sie na Zayn'a, który stał oparty o barierkę.
- Nieładnie obgadywać.
- Nieładnie podsłuchiwać. - rzuciłam i udałam się w kierunku łazienki.
- Nieładnie uciekać. - złapał mnie za nadgarstek i siłą odwrócił w swoją stronę.
- Boli! - wyrwałam dłoń.
- Nie krzycz... - syknął, pochylając się w moją stronę. - O co chodzi dziewczynom?
- Że zgnijesz w pudle na 10 lat. - burknęłam, rozmasowując obolałe miejsce. Ma żelazny uścisk. Idiota.
- Posłuchaj... - podszedł bliżej.
- Ej! - zawołałam. - Przestrzeń osobista, Malik.
- Co? - zmrużył brwi.
- Jak dla ciebie: NIE WAŻ SIĘ PRZYSUWAĆ SWOJEJ TŁUSTEJ DUPY BLIŻEJ NIŻ PÓŁ METRA, JASNE?
- Jasne. - westchnął. - To o co im chodziło? - cofnął się o krok.
- Martwią się. - wzruszyłam ramionami.
- O mnie?
- Najwyraźniej. - pokiwałam głową. - Nie wierze, że to robię, ale... Za sprzedaż narkotyków grozi ci od 1 roku do 10 lat pozbawienia wolności. Za sprzedaż nieletnim, czyli takim którzy nie ukończyli 18 lat minimum 3 lata. Z racji tego żeś totalny bałwan z kompletnym brakiem stylu... - wskazałam na jego wygniotłą koszulkę. - Sędzia da ci na oko... Minimum 5 lat. Zapamiętaj sobie to, co powiedziałam, bo drugi raz tego nie powtórzę. I żeby było jasne: dziewczyny mnie prosiły, żebym oświeciła twoją zarobaczoną makówkę. - wyszczerzyłam się i w podskokach pobiegłam do łazienki.
- Mój tyłek wcale nie jest tłusty!
CZYTASZ
Lawyer ||Z.M
Fanfic- Jesteś adwokatem. - Co z tego? - Pomóż mu. - Niby dlaczego? - Bo sam sobie nie poradzi. Ja cię proszę. Pomóż mu. - Nie. - Jeszcze zobaczymy... - Co proszę?