Od godziny siedzę w domu Harry'ego i czekam aż łaskawie wyruszymy ratować Zayn'a. Wszyscy dookoła powtarzają mi, że panują nad sytuacją, że jest dobrze, że go wyciągniemy. Nie wierzę im. Wystarczy jedno potknięcie, jeden nieuważny ruch i wszystko zaprzepaścimy. Mówiąc wszystko, mam na myśli życie tego dupka, Zayn'a. Szczerze, to nie wiem, dlaczego tu siedzę. Przez niego wszystko, do czego dążyłam, stało się nic nie warte. Skrzywdził mnie, a mimo to, poświęciłam dla niego swoje przekonania, cele, przyszłość. Powinni mnie zamknąć w psychiatryku.
- Louis? - słysząc znajomy głos, podniosłam głowę. Rozejrzałam się po osobach, będących w pomieszczeniu, a było ich około 50. Rozmawiali, śmiali się, trzymali w dłoniach noże, wszelkiego rodzaju broń. Niektórzy mieli nawet łuki. Nagle dostrzegłam bruneta, idącego w stronę drzwi. Wstałam i przedarłam się przez osoby, które znajdowały się na mojej drodze. W końcu dotarłam do Louis'a, który rozmawiał z jakąś brunetką. Od razu ją rozpoznałam.
- Waliyha? - dziewczyna spojrzała na mnie.
- Co ty tu robisz? - zapytała.
- O to samo mogę zapytać ciebie! - warknęłam.
- To mój brat - wzruszyła ramionami.
- Mój chłopak - odpowiedziałam.
- Były.. - kaszlnął Louis. Zerknęłam na niego. Natychmiast się skruszył.
- Jedź do domu - poprosiłam. - Obiecuję, że przyprowadzę go żywego.
- Chcę zostać.
- Nie przydasz się na nic...
- Właściwie... - wtrącił Louis. Podszedł do mnie i znacząco pociągnął mnie za ramię. Odeszliśmy kilka metrów. Skorzystałam z okazji i znów wymierzyłam mu policzka.
- No za co?!
- Za tego byłego - prychnęłam. - Nie wypominaj mi, dobra? Poza tym Lię trzeba stąd wykurzyć, nie zachęcić do zaprzepaszczenia przyszłości.
- Nic jej się nie stanie, będzie nas tylko informować, czy nikt nie przeszkadza...
- Nie rozumiem - pokręciłam głową.
- Zrozumiesz.
***
Louis zebrał nas wszystkich wokół jednego, dużego stołu, na którym leżała mapa lasu, który znajduje się na skraju miasta. Na mapie pozaznaczane były kolorowe punkty.
- Czyli tak... - rozpoczął. - Pojedziemy siedmioma wozami. Luke, ty i twoja ekipa będziecie jeździć wokół lasu, tak na wszelki wypadek. Ashton, ty ze swoimi ludźmi zaczniecie zabawę. Tu jest wjazd - wskazał punkt na mapie. - Pojedziesz tędy. Ty Ed, bierzesz tę część. My.. - zerknął na mnie. - Jedziemy jako trzeci. Reszta za nami. Przewidujemy, że około 15 ludzi będzie stało nam na drodze. Te niebieskie kropki to ich stanowiska. W każdym z wozów pojedzie łucznik...
- Łucznik? - prychnęłam.
- Łuk to cicha broń. Poza tym, nie lekceważ moich nakazów - powiedział twardo i wrócił do wyjaśnień. - Każdy z łuczników ma za zadanie jak najszybciej załatwić tych gości na drzewach. W wozie Olly'ego pojedzie trzech łuczników. Wy będziecie oczyszczać wszystkie drogi.Pozostałe pięć jedzie tutaj - wskazał czerwoną kropkę. - Chyba nie muszę przypominać, że wszystkie światła muszą być wyłączone? Jeśli pójdzie zgodnie z planem, wezmą nasze wozy za dostawę broni. W pierwszej kolejności podchodzą do kierowcy. Jeśli coś będzie nie tak, zauważą. Dlatego każdy kierowca założy czarny kombinezon i ciemne okulary. Następnie idą sprawdzić tył samochodu. Wątpię, że zrobią to synchronicznie, więc to wy musicie wyczuć moment. Nie czekacie, aż łaskawie otworzą drzwi. To wy wyskoczycie, gdy będą dość blisko. Musicie się zsynchronizować. Nie może się zdarzyć ptaszek, który zaalarmuje resztę, jasne? Jeśli powinie wam się noga - będzie po Zayn'ie. Kiedy uwiniemy się z tym, otoczycie dom. Oddział Ed'a zostaje na zewnątrz. Ashton bierze parter, Drake piętro, a oddział mój i Liam'a piwnicę. Prawdopodobnie tam będzie Zayn, dlatego zachowujecie się cicho, jasne? Ta akcja właśnie tego od nas wymaga. Pamiętacie włam do paryskiego banku? Cicho i profesjonalnie, teraz musi być tak samo. Tylko powiem wam jedno, jeżeli to spieprzycie, osobiście was pozabijam. Tymi rękami. Zayn nie raz ratował wam dupy. Odwdzięczcie się tym samym. - rozejrzał się. - Jakieś pytania?
- Co ze mną? - zapytała Waliyha.
- Twoja rola jest jedną z najważniejszych. Psy lubią patrolować las i jego okolice. Zaprowadzę cię na twoje stanowisko. Gdy usłyszysz przez radio, że któryś dostał rozkaz sprawdzenia lasu, bądź okolic, przełączasz się na ich kanał, podajesz się za aspiranta z innej komendy i jasno dajesz do zrozumienia, że twoi ludzie się tym zajmą, jasne?
- Bez obaw - kiwnęła głową. - Umiem kłamać.
-Świetnie - uśmiechnął się Lou. - Pytania? - powtórzył.
- Macie radio policyjne na podsłuchu? - uniosłam brew.
- Inne, niegłupie pytania?
- Informacja - warknęłam. - Jesteś dupkiem.
- To wiem. Jeśli wszystko jasne, zaczynamy za 15 minut. Pomódlcie się, zróbcie siusiu, co tam chcecie. - powoli zgromadzeni zaczęli się rozchodzić. - I jeszcze jedno! - zawołał. - Koszta pogrzebu pokrywa rodzina. - zaśmiałam się, lecz po chwili zrozumiałam, że to nie był żart...
CZYTASZ
Lawyer ||Z.M
Fanfiction- Jesteś adwokatem. - Co z tego? - Pomóż mu. - Niby dlaczego? - Bo sam sobie nie poradzi. Ja cię proszę. Pomóż mu. - Nie. - Jeszcze zobaczymy... - Co proszę?